*koniec wakacji, bo jestem kluską, poprsotu kluską i nie chciało mi się pisać jakie cierpienia tam miała QwQ*
*bzyyyyy* *bzyyyyyy*
Otwieram zmęczone oczy. Wyłączam budzik. Dzisiaj wracam do szkoły. Siadam na łózku. Moje ręce dalej mają na sobie rany, a ból w sercu się uspokoił. Ubieram jakieś pierwsze lepsze ubrania i biorę na plecy plecak. Ubrałam czerwone skarpetki, czarne buty, czarne jeansy i... W ręce wpadła koszulka taty z logiem "SF". Znowu poczułam ból. Założyłam t-shirt i na to założyłam białą bluzę. Wyszłam z pokoju i weszłam do kuchni. Mojej mamy nie było, była już w pracy. Zrobiła mi jakieś śniadanie. Gofry. Normalnie jadłam z 9 gofrów, ale teraz jem minimum 1. Zjadłam połowę gofra i wyszłam z domu. Wzięłaś deskorolkę i zaczęłam jechać. Jechałam z 30 minut. Spóźniłam się. Była teraz msza, więc mogę tutaj posiedzieć i poczekać. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam oglądać youtuba.Po około godzinie zobaczyłam zbliżających się uczniów. Weszłam do szkoły i czekałam na moją klasę. Kiedy ich zobaczyłam zaczęłam z nimi iść, dzięki temu wtopiłam się w tłum i nikt nie powie, że nie byłam w kościele. Weszliśmy do nowej klasy. Teraz mamy klasę na dole, mamy też nową wychowawczynie. Wszyscy zaczęli zajmować miejsca. Porozglądałam się po klasie. Wszyscy są niby smutni, bo szkoła, ale naprawdę szczęśliwi, bo spotkali się z przyjaciółmi. Poszłam na koniec klasy i usiadłam przy ścianie. Słyszę chihoty i takie tam jak przechodziłam oboch ławek. Schowałam głowę w rękawach. Pech chciał, że przedemną siedzom Patty z jej siostrą Katy. Patty popatrzyła na mnie kątem oka. Przyglądała mi się i kiedy spojrzała na dół przestraszyła się i odwróciła. Czy widać moje rany?! Popatrzyłam na ręce. Rękawy są przesiąkniete krwią. Cholera! Cała klasa może zobaczyć, że się kalecze... Schowałam rękawy za plecy. Nie wiem co mam robić. Jak tak zostanę, zobaczą, że cię tnę, jak ją zdejme, zobaczą, że się tnę! Wstałam z ławki i podbiegłam do drzwi. Poczułam jak na kogoś wpadam. To była nauczycielka. Na szczęście nie popatrzyła się na moje rękawy i mnie przepuściła. Wbiegłam do łazienki. Zaczęłam myć rękawy. Krew po 3 minutach zeszła. Założyłam jeszcze na ramiona papier, żeby znowu to się nie wydarzyło. Weszłam do klasy. Niektórzy znowu zaczęli chichotać, a ci, którzy pewnie widzieli moje rękawy patrzeć się na mnie z zdziwieniem. Chciałam, żeby ten dzień się skonczył.
Wszystko pani wygadała i nas wypuściła. Patty poszła do Lizy. Liza miała zdziwioną mine i patrzyła się na mnie ze smutkiem. Wzięłam deskorolkę i poszłam na chodznik.
- Ej podobno tutaj żył jakiś morderca! Jak on miał... We wakacje zniszczono jego grób. - usłyszałam jak jacyś uczniowie zaczęli gadać. Stanęła i zaczęłam słuchać. Mojego taty też zniszczono, może dowiem się, kto go zabił. - to byli w jakiś apartamentach. Nie wiem czy to była ofiara, ale chyba tak. Coś było z człowiekiem Salem Fisherem.
- Sal Fisher... - powiedziałam sobie w myślach i pojechałam dalej. Sal Fisher, Sal Fisher.... To mój tata... On zginął... Ale jak on zginął w apartamentach, to mama z nim nie mieszkała? Dziwne...
Wróciłam do domu. Zgniotłam metalową butelkę po energetyku, który kupiłam przy okazji. Odstawiłam deskorolkę i weszłam do domu. Mamy dalej nie bylo, więc mam chatę wolną. Ściągnęłam bluzę i włożyłam ją do kosza na pranie. Moje rany dalej krwawią, ale nie tak mocno jak wcześniej. Trzeba to naprawić. Wzięłam scyzoryk i maciełam kilka liń na ręcę. Zaczyna z nich wpływać czerwona ciecz. Uśmiecham się delikatnie i włączam laptopa. Oczywiście wpisuje imię Sal Fisher. O, nie ma nadzoru! Nareszcie! Nie sądziła, że do tąd dojdę! Kiedy weszłam w zdjęcia zamurowało mnie. Mężczyzna z niebieskimi włosami i taką samą maską, co była przy grobie taty i wszędzie podpis morderca Sal Fisher... Mój tata jest mordercą? To on ich wszystkich zabił, to on chciał zabić mnie, to on... Się zabił? "Mężczyznę znaleziono martwego z nożem wbitym w klatkę piersiową. Jednak okazało się, że jego córka przeżyła. Nie jaka Lily Fisher półroczna córka Salego została przewieziona do szpitala dziecięcego." łzy znowu zaczęły mi spływać po policzku. Tato dlaczego...
- Lily jestem wcześniej. - powiedziała ponuro mama. Weszła sobie jakby nigdy nic do domu. Nie zareagowała. Od razu zobaczyła mnie, moje rany i zdjęcia taty. Podeszła szybko do mnie. Dopiero teraz zauważyłam, że mama nie ma protezy tej takiej niebieskiej... Tylko zwyczajną rękę. Znowu ją zignorowałam. Zamknęłam laptop i weszłam do pokoju. Zamknęłam drzwi, żeby mi matka nie weszła.
- Lily? Lily! Pogadajmy o tym! Nie chciałam, żebyś się o tym tak dowiedziała! Sally miał swoje powody... On musiał. - krzyczała mama zza drzwi. Jąkała się i chyba zaczęła płakać.
- Nie mamo. Wiem, że on jest dobry, nawet gdyby zabił cały świat... Dalej bym go kochała... Tylko jest jeden problem.
- Pytaj o co chcesz teraz na pewno odpowiem!
- Było, że on zabił swoją ŻONĘ wbijając jej nóż w plecy kiedy się z nią żegnał... A ty żyjesz. Czy ty nie jesteś moją mamą? - powiedziałam. Cisza. Otworzyłam drzwi. Mama, a raczej poprostu Ashley miała zapłakaną twarz. Wzdychneła mocno i pokiwała potwierdająco głową. Czyli teraz wysztko się łączy... Ona się mną opiekowała, kiedy moi rodzice umarli, dlatego jedną stronę włosów mam k/w, a jedną niebieską, a t/i to pewnie moja mama, prawdziwa mama.
- Rozumiem - powiedzałam. Ashley przytuliła się do mnie bardzo mocno. Odwzajemniłam przytulasa i stałyśmy tak jakieś 5 minut. Po tym czasie Ash zabrała mnie do kuchni i zaczynała bandażować moje rany, a było ich wiele.
17:00
CZYTASZ
💙Lily💙2💙Sally Face x Reader💙
Fanfiction‼️ STARA / NIEAKTUALNA KSIĄŻKA ‼️ Jak nie znasz pierwszej części to a kyż.