14. Jungkook

284 18 7
                                    


Byli już naprawdę nieźle podchmieleni, gdy wraz z Jiminem postanowili asekuracyjnie zabrać Sugę do ich dormu. Od czasu gdy dowiedział się o odejściu Yerim, Yoongi zachowywał się nieprzewidywalnie i woleli uniknąć sytuacji, gdy ten wywoła jakąś awanturę, którą oni musieliby zatuszować. Cóż, już i tak nie wiele brakowało, a ich wypad skończyłby się niemałą awanturą - tylko dlatego, że właściciel baru w którym byli się na nich zbyt długo patrzył, a to niezmiernie rozsierdziło "towarzyskiego" Yoongiego. Całe szczęście, że ich przyjaciel był tylko jeden a oni mieli nad nim czterokrotną przewagę. Wywlekli Sugę przed lokal, a później... dali dyla. I przy okazji niestety się rozdzielili.

-Jesteś pewien, że dobrze się czujesz? 

Szli właśnie przez wyludniony, gdy Jimin najwyraźniej postanowił w dalszym ciągu wiercić przysłowiową dziurę w brzuchu ich naburmuszonego przyjaciela. Jimin zawsze był tym, który najbardziej się martwił o resztę i zarazem tym, który odznaczał się największym współczuciem. Yoongi zaś był jego całkowitym przeciwieństwem. Był typem faceta, który nie wiele mówi i nie przejmuje się otaczającym go światem. Był obserwatorem, który swoje przemyślenia i uczucia ubierał w melodię, w teksty piosenek i był w tym cholernie dobry. To nie tak, że miał gdzieś przyjaciół. Wszyscy wiedzieli, że Suga wszystkich ich uwielbia, tyle że na swój wyalienowany i mrukliwy sposób. Kochał ich i szanował, niemniej w potyczkach słownym, gdy czuł się atakowany, zachowywał się dokładnie tak jak teraz - jak zaszczute zwierzę w klatce, które nie zawaha się kogoś skrzywdzić, jeżeli zobaczy w tym swoją szansę na ucieczkę.

-Ile razy mam ci powtarzać, żebyś zajął się sobą samym? - narzekał Yoongi. Dłonie miał wetknięte do kieszeni spodni, a ponury wzrok utkwiony w dalekim punkcie przed sobą. Za wszelką cenę uparł się by nie patrzeć na przyjaciół idących po obu jego stronach. Czuł, że go pilnowali i nie podobało mu się to. -Gorszy niż wrzód na dupie... - sarknął cicho pod nosem, ale Jimin i tak to usłyszał.

Jungkook wiedział doskonale, że jak tak dalej pójdzie, to będzie musiał rozdzielać tych dwoje tu, na środku parku i bez względu na to ile miał siły, to nie da przecież sobie rady z dwoma rozwścieczonymi bykami. 

-Aish... - jęknął błagalnie. -Zamknijcie się w końcu. Obaj. Przez was zgubiliśmy gdzieś Tae i Jina.

-Są dorośli, a ty jesteś naszym maknae. Nie musisz nikomu matkować. - Suga posłał przyjacielowi uśmiech tak zgryźliwy i bezczelny, że Jungkook mógł tylko zacisnąć zęby i zaczął liczyć w pamięci, by powstrzymać się od wymierzenia Yoongiemu nauczki. 

Raz, dwa, trzy, cztery. Byle go nie zabić... raz, dwa, trzy, cztery... dojdziemy do dormu i będę miał go z głowy. Przynajmniej do rana. Raz, dwa, trzy, cztery... wytrzymam... raz, dwa, trzy...

-Widzicie to co ja? 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Widzicie to co ja? 

Pełen ekscytacji głos Jimina wyrwał Jungkooka z zamyślenia. Przerwał swoją uspokajającą mantrę i spojrzał na przyjaciół, którzy to szczerzyli się do siebie nawzajem, to wskazywali na ścieżkę przed nich, gdzie zbliżały się dwie filigranowe postaci - i były już na tyle blisko, że Jungkook nie miał najmniejszego problemu z rozpoznaniem w owych dwóch blondynkach ich nowych sąsiadek. Owszem, ich buzie były przysłonięte za pomocą masek i czapek, ale na Boga, podglądał je tyle czasu, że mógł je z dziecinną łatwością rozpoznać w każdych nawet najbardziej niesprzyjających warunkach. No i jeszcze te głosy... to były Lalisa i jej słodka przyjaciółka, Rose. To był jeden z tych dziwacznych zbiegów okoliczności, na które nikt nie miał wpływu. Dziewczyny postanowiły wyrwać się - a raczej wymknąć bo przecież ich menadżer nie wypuściłby ich już teraz samych - dokładnie tego samego dnia, którego i oni zrobili wypad na miasto i ich drogi kolejny raz musiały się przeciąć.  

you makin' me a boy with luvOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz