Otwieram oczy, chociaż tak bardzo tego nie chcę. Marzę o tym, by moje oczy już nigdy się nie otworzyły. Nie zasłużyłem na to. Nie zasłużyłem, aby żyć. Nie jestem godzien, by chodzić po tym świecie. Nie po tym, co jej się przytrafiło. Kiedy wszystko zniszczyłem, straciłem, przegrałem. I to wyłącznie z mojej winy. Nie widzę żadnych okoliczności łagodzących. Gdybym był sędzią i wydawał wyrok na siebie, skazałbym się na karę śmierci. Tak, myślę, że taka kara byłaby odpowiednia. Zero litości. Od razu krzesło elektryczne albo stryczek czy kulka w łeb. Szybko, zwięźle i na temat, bez cackania. Jednak życie to kurwa i toczy się dalej, nie dając mi szans na wymiksowanie się z tego cierpienia. Los wymierza mi gorszą karę. Najgorszą z możliwych. Nie wyobrażam sobie ni c straszniejszego niż to, co teraz przeżywam. Bez niej.
Podnoszę ciężki od wypitego wczoraj alkoholu łeb i patrzę na drzwi. Jeszcze kilka miesięcy temu mogłem wstać rano i zajrzeć do niej. Zjeść z nią śniadanie. Spędzić razem czas. Pośmiać się, poprzytulać. Mogłem wyciągnąć rękę i dotknąć jej. Tak zwyczajnie. Poczuć jej obecność przy sobie. Dzisiaj to nierealne. I tak już będzie zawsze. A tak bardzo się starałem. Próbowałem ją ochronić. Próbowałem. Bóg mi świadkiem, że zrobiłem wszystko, co przyszło mi do głowy, żeby tylko ona była bezpieczna. Ale moje starania gówno dały.
Kiedy przypomnę sobie, jak wyglądała, gdy wparowałem do domu tego padalca Mendozy...Kiedy przypomnę sobie jej twarz całą we krwi, z rozciętym policzkiem. Szyję całą w sińcach. Kiedy wraca do mnie jej obraz w tej podartej szmacie... Była niemal naga. Trzęsła się jak galareta. W jej oczach widziałem strach, ale nie tylko. Widziałem też rezygnację i brak nadziei, co chyba było najgorsze. Zawiodłem ją, chociaż obiecywałem, przysięgałem. Kiedy pomyślę, że jej nie uchroniłem...
Kręcę głową. Pogrążam się w samoudręce. Nie ma dnia, żebym nie analizował całej tej sytuacji. Całego tego diabelskiego układu, w który musiałem ją wciągnąć. Całego tego syfu, który zniszczył tak ważną dla mnie sobę. Najważniejszą.
Podnoszę się wreszcie z łóżka. Nie wiem nawet, która jest godzina. Czas wyprostować kości, bo za chwilę całkowicie zastygnę. Idę do łazienki, korzystam z kibla i uderzam do kuchni. Staję przy wyspie i znów wracam myślam i do Sary. Widzę ją jak żywą, jak stoi tutaj i robi naleśniki. Jakie one były, kurwa, dobre! A ta kolacja ze spaghetti? Kąciki ust unoszą mi się same na wspomnienie tego, co później robiliśmy na strzelnicy. Omiatam pomieszczenie wzrokiem i już nie jest mi do śmiechu. Tu jest tak pusto. Jej nie ma.
Patrzę na blat i rzygać mi się chce. Sterta opakowań po żarciu na wynos. Pochylam się i przyglądam resztkom czegoś, co jadłem jakieś dwa, może trzy tygodnie temu. To chyba zaczyna już żyć swoim własnym życiem. Prostuję się z obrzydzeniem i podchodzę do lodówki. Oczywiście nie ma w niej nic oprócz światła i butelki wódki. Tej, której wczoraj nie dałem rady dopić. Cóż, nie mam wyjścia. Człowiek nie wielbłąd, pić musi. Chwytam za szyjkę butelki i odkręcam zakrętkę. Ręce trzęsą mi się jak alkoholikowi. No cóż, chyba właśnie się nim stałem. Pomyśleć, że do niedawna jedyny alkohol, na jaki sobie pozwalałem, to było piwo. I to od wielkiego dzwonu. Wódka przyjemnie pieści moje gardło. Po chwili palenie jest tak silne, że nie mogę nabrać powietrza. Co za głupota walić wódę prosto z gwinta! Po kilku sekundach jest już lepiej i pieczenie mija. Odstawiam butelkę w ten burdel na blacie i wzdrygam się lekko.
Nie wiem, co będę dzisiaj robił. Pewnie znów wejdę w fazę użalania się nad sobą i przemęczę tak cały dzień. Z moich intensywnych rozmyślań o tym, jak przetrwać, wyrywa mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Klnę pod nosem. Ruszam, przystając po chwili. Przez moment zastanawiam się, czy nie udawać, że nikogo nie ma w domu. Ale decyduję się w końcu przekręcić zamek.
CZYTASZ
Diabelna prawda (#2 Seria Diabelska) - Premiera 21.07.2021
RomansaCzasem nawet w kłamstwie można znaleźć ziarno honoru. Błażej wraca do Polski, by odkupić winy swojego sumienia. Stawia na prawdę i wierzy, że ta go wyzwoli. Zbiera kawałki swojego serca, które rozrzucone są gdzieś po Świecie. Czy uda mu się zdobyć t...