•7• Chciałem, żeby był zazdrosny.

120 19 14
                                    

Oliwier

Czego tutaj szukasz? — pytam ostro, wpatrując się w ciemne oczy chłopaka.

— Wyluzuj, dobra? — kpi ze mnie, kładąc dłoń na moim ramieniu. — Adwokat się znalazł czy co?

— Radzę ci wyjść. — odpowiadam przez zaciśnięte zęby.

— Gdyby nie ja. — zaczyna, wskakując gestem na Igora. — To jego by tutaj już nie było. Więc daj sobie na wstrzymanie kochasiu i zejdź mi z drogi.

Po tych słowach brunet wymija mnie w drzwiach i wchodzi do pomieszczenia.

Zaciskam nerwowo pięść, a obok mnie pojawia się Weronika. Brunetka wpatruje się w moje oczy, próbując coś z nich wyczytać.

— Jesteś..

— Zamknij się i ty. — od razu jej przerywam, a ta łapie za moją dłoń. — Możesz się ode mnie odpierdolić? — wybucham, zabierając rękę. — Wydaje ci się, że jesteś taka kurwa idealna pani, która zna rozwiązanie na każdy ból. — wypominam. — Daj sobie na wstrzymanie bo rzygać mi się chce od tych twoich mądrości.

— Co z tobą? — pyta zaskoczona. — Zachowujesz się jak nie ty. Mam nadzieję, że nie..

Nie zwracając uwagi na Weronikę, wychodzę z budynki. Uderzam pięścią o ścianę i wydaję z siebie cichy syk bólu.

W tym samym momencie w kieszeni spodni czuję wibrację swojego telefonu. Wyciągam urządzenie i spoglądam na ekran.

Przygryzam wargę, po czym niepewnie wciskam zieloną słuchawkę.

— Tak?

— Byliśmy dziś na coś umówieni. — słyszę męski, zachrypnięty głos. — Gdzie ty kurwa jesteś?

— Coś mi wypadło. — odpowiadam bez emocji. — Możemy to przełożyć na jutro?

— Jutro to będziesz miał obitą mordę. — zaznacza poddenerwowany. — Widzimy się za piętnaście minut tam gdzie zawsze. I żadnych kurwa numerów.

Zanim zdążę cokolwiek dodać, połączenie urywa się. Głośno wzdycham i odkładam telefon. Masuję lekko bolącą dłoń, a następnie zarzucam kaptur czerwonej bluzy na głowę.

•••

— Kasa.

— Nie mam na dzisiaj. — unikam wzroku starszego chłopaka. — Daj mi jeszcze..

— Trzymajcie mnie. — mówi bardziej sam do siebie, gdyż oprócz nas nikogo nie ma w pomieszczeniu. — Posłuchaj gówniarzu. — podchodzi bliżej mnie, wytykając mnie palcem. — Nie jestem jakiś pierdolony Caritas, żeby załatwiać takie przysługi za darmo. Nie odpierdalaj szopki i dawaj to, co moje, albo pożegnasz się ze swoją śliczną buźką.

— Przez ciebie już nie jest taka śliczna. — parskam wymuszonym śmiechem.

Moja słowa jeszcze bardziej denerwują szatyna. Chłopak jeszcze bardziej zmniejsza odległość między nami i łapie za mój podbródek.

— Czyżbyś mnie o to nie prosił? — przypomina, wpatrując się w moje oczy. — A może ty teraz grasz?

— Słucham?

— Może mam ci wpierdolić kolejny raz? Jednak nie masz zamiaru płacić za moje usługi.

— Nie. — odpowiadam zgodnie z prawdą. — Zrobiłeś to, co trzeba, a teraz naprawdę nie mam przy sobie pieniędzy.

Porn star;retoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz