Sakura zasłoniła usta, a krzyk zamarł w jej krtani, gdy zobaczyła rozgrywaną scenę przed swoją twarzą. Klon Zabuzy z szeroko otwartymi oczami patrzył wprost na chłodne niebieskie oczy chłopca stojącego o krok przed nim. Jego oczy były tak bardzo podobne do jego własnych za młodu. Nie mógł uwierzyć w to, co właśnie się stało. Ten dzieciak pojawił się w sekundę i zablokował ostrze miecza gołą ręką, nie pozwalając na zabicie towarzysza. Krew spływała po jego dłoni i ramieniu, skapując powoli z łokcia na morką trawę, ale on jakby nie tego nie zauważając, mierzył morderczo klona.'
- Nigdy więcej nie dotykaj moich narzędzi... - Naruto wysyczał.
W następnej sekundzie wbił dłoń w klatkę piersiową mężczyzny, który zaczął krwawić przez chwilę wodą, żeby zaraz ze zmarszczonymi mocno łukami brwiowymi, zamienić się w kałuże wody. Sasuke upadł na ziemię i łapczywie zachłysnął się powietrzem. Kaszląc niekontrolowanie, podniósł ostrożnie głowę w górę, żeby spojrzeć na Naruto. W życiu nie widział go tak wściekłego, a on i Sakura znali go doskonale od kilku lat. Nabrał głęboko powietrza, żeby coś powiedzieć, ale Naruto go ubiegł.
- Jeszcze raz pozwolisz się podjeść w tak głupi sposób, to sam cię zabije.
Sasuke zacisnął mocno wargi, ale nie powiedział nic. Doskonale wiedział, że to był sposób, w jaki Naruto pokazywał, że w ogóle się o niego czy Sakurę martwił, bo bezpośrednio nigdy by tego nie przyznał.
Zabuza patrzył na dzieciaka z ukrytym niedowierzaniem i zaintrygowaniem. On doskonale znał to spojrzenie, zachowanie, aurę, którą emanował dzieciak. Ten dzieciak doskonale rozumiał, co oznacza mieć krew na swych rękach. Uśmiechnął się pod maską, nie opuszczając oczu z blondyna.
- Masz naprawdę niesamowity nabytek w swojej drużynie, Kakashi. - Mruknął.
Kakashi zmierzył Momochiego wrogo, ale nie odpowiedział. Był zbyt zaskoczony nagłym rozwoje sytuacji i bynajmniej nie uważał tego za coś dobrego. Jeżeli Naruto się ocknął, to oznaczało większą szansę dla reszty drużyny i pana Tazuny na ucieczkę, ale o ile znał Uzumaki'ego, to wiedział, że nie odpuści łatwo. Ściągnął brwi. Będzie chciał walczyć z Zabuzą na śmierć i życie. Nie mógł na to pozwolić. Musiał wymyślić coś szybko, nim doszło do tragedii. Jeżeli Naruto wpadnie w wir walki, nie będzie zwracał uwagi na swoich towarzyszy.
- Jak ciebie zwą dzieciaku?
Chłopak zerknął przez ramię na Sakurę, która nadal trzymała kunai w ręce i osłaniała budowniczego, choć jej dłonie drżały. Odwrócił powoli wzrok na Zabuzę.
- Naruto Uzumaki, twój przyszły zabójca. - Odpowiedział z uroczym dziecięcym uśmiechem, choć w oczach tliła się żądza mordu. - Śmiałeś tknąć moje narzędzia i człowieka, który jest częścią mojej misji. - Jego uśmiech zgasł. - Stąpasz po grząskim gruncie, ale nie szkodzi, bo wkrótce w nim utoniesz...
Oczy chłopaka zalśniły barwą krwi. Sakura i Sasuke wymienili szybkie spojrzenia. Oni doskonale wiedzieli, co to oznaczało. Naruto nie miał zamiaru ratować Kakashi'ego, on chciał prawdziwego wyzwania i oto wreszcie przed nim stało, to na co tyle czasu czekał. Teraz było jedno pytanie, czy powinni uciec z panem Tazuną i próbować go odeskortować na własną rękę, czy zaczekać na rozwój wydarzeń.
CZYTASZ
So DARKNESS I Became
Fanfiction„Jestem tym, czego chcieliście się obawiać, więc czemu teraz żałujecie swoich czynów?" -Naruto