3. Wspomnienia z Dzieciństwa. Witam Zakładki! Oto trzeci już rozdział Keithtobera! Miłego czytania!
Keith przysłuchiwał się rozmowie Pidge, Hunka i Lanca, przy obiedzie. Zazwyczaj był zatopiony w swoich myślach tak bardzo, że nie zwracał uwagi na konwersacje jakie były prowadzone podczas posiłku.
Jednak dziś było inaczej. Najwyraźniej paladynom zebrało się na wspomnienia z Ziemi.
Lance wymachiwał rękoma opowiadając jak on ze swoją siostrą Rachel biegali po plaży w Varadero.
Pidge śmiała się, mówiąc o jej bracie, który zawsze był dla niej i wiedział jak ją rozśmieszyć. Nikt nie wypomniał jej, że w jej oczach zalśniły łzy.
Hunk, z kolei opowiadał o jego tacie, który pokazywał mu podstawy inżynierii, oraz o jego mamie, która uczyła go piec.
Nie trudno było się domyślić, że zaraz Allura i Coran zaczęli opowiadać o dawnych dniach spędzonych na Altei.
Keith przysłuchiwał się ich rozmowom z ciekawością, mało wiedział o posiadaniu rodziny więc z ciekawością łykał każdą cenną informację.
- Hej, Keith, a ty? Podzielisz się jakimiś wspomnieniami z dzieciństwa? - Czarnowłosy spojrzał na Hunka, który zadał pytanie. Poruszył się niespokojnie. Czy miał jakieś szczęśliwe wspomnienia z czasów bycia dzieckiem?
-Cóż...- Zaczął nerwowo przeczesywać pamięć. - Kiedyś Shiro i ja wyrwaliśmy się z Garnizonu, na wycieczkę do miasta. Pamiętam, że to był mój pierwszy raz w kinie.
Inni po patrzyli na niego dziwnie.
- Pierwszy raz byłeś w kinie w wieku trzynastu lat? - Pidge popatrzyła na niego ze zdziwieniem. Keith wzruszył ramionami.
- Wcześniej nie było jakoś okazji. Zawsze były ważniejsze rzeczy niż kino.- Zapadła niezręczna cisza. W końcu nie tylko został wspomniany Shiro, który aktualnie podziewał się gdzieś w odmętach kosmosu, ale również odpowiedź lidera była dość ostra. Chłopak zakaszlał.
- Przepraszam, po prostu - westchnął. - Nie wiem o czym mam wam opowiedzieć. Moje dzieciństwo nie było do końca łatwe i nie mam zbytnio jakichkolwiek dobrych z niego wspomnień.
- Oh, Keith. Rozumiemy, nie chcieliśmy wybacz nam. - Allura położyła mu rękę na ramieniu.
- Nie! Wszystko w porządku, naprawdę. Po prostu nie chcę wam psuć atmosfery. Myślę, że pójdę już. Dziękuje. - Wstał i szybko wyszedł z kuchni. Odetchnął, to było najgorsze w tym wszystkim. Nienawidził tych spojrzeń współczucia. Keith radził sobie przez trzynaście lat bez tych spojrzeń, i jeszcze żyje.
Jego myśli mimowolnie pobiegły w stronę dzieciństwa. Nie było zbyt kolorowe, ale jedno wspomnienie, było dla niego wyjątkowe. Wyjął z kieszeni kluczyki do swojego hoverbike (idk jak to jest po polsku, wybaczcie), które zabrał ze sobą tylko dzięki temu, że pod góry gdzie znaleźli Niebieską, musieli nim podjechać.
Do kluczyków był przywieszony malutki breloczek z figurką fioletowego hipopotama. Zwierzątko było w pozycji siedzącej i miało uśmiechnięty pyszczek. Na główce spoczywała czapeczka urodzinowa. Do jego łapki była przywieszona karteczka z wyblakłym czarnym podpisem Wszystkiego Najlepszego synku, a z drugiej strony była napisana data z serduszkiem.
Jego tato dał mu tą przywieszkę na szóste urodziny. Miesiąc przed spaleniem się jego domu i zarówno śmiercią ojca. Nie miał bladego pojęcia jakim cudem karteczka zachowała się przez te wszystkie lata, ale była dla niego bezcenna. W końcu, wiedział przynajmniej jak wyglądało pismo jego taty.
- Hej Keith! - Chłopak obrócił się i zauważył Lanca, zatrzymującego się przed nim.
- Wszystko w porządku? - Lance parsknął.
- Ja powinienem chyba zadawać to pytanie. - Czarnowłosy obrócił wzrok.- Ale, zgaduje, że i tak mi nie odpowiesz więc, przyszedłem ci tylko coś powiedzieć.
Keith zmarszczył brwi, już miał zapytać co to za sprawa, ale Lance pociągnął go za ramię, przyciągając go do siebie i zaplótł ramiona wokół niego. Położył podbródek na czubku jego głowy i zaczął rytmicznie rysować kółka na jego plecach.
- Słuchaj, jeśli powiesz to Pidge to cię zamorduje, ale - zniżył głos do szeptu. - Uznaję cię za brata, okej? Takiego z którym, dużo się rywalizuje i przekomarza, ale jak przychodzi co do czego to się go wspiera. Nie wiem co się stało w twoim dzieciństwie, ale wiem jedno. Nie jesteś sam, już nie. Jesteś naszym bratem, i zawsze będziemy cię wspierać. Pokażę ci co to znaczy być członkiem kochającej rodziny.
Keith, przysiągł sobie, że nie będzie płakał, po prostu nie. Zacisnął po prostu ręce na koszulce Lanca, i wyszeptał.
- Dziękuje. - Po tym jak Lance przycisnął go bliżej siebie, wiedział, że brunet zrozumiał jak dużo chciał przekazać w tym jednym słowie.
Więc, mam nadzieję, że jest okej. Jak mówiłam wątpię, żeby pojawiły się tu jakieś shipy, chociaż relacje bardziej platoniczne jak najbardziej będziecie mogli zaobserwować. Do następnego Zakładki! Zostawcie po sobie ślad!
YOU ARE READING
Voltron Keithtober 2018
FanfictionZnalazłam listę na internecie, na Keithober z 2018 roku, i postanowiłam spróbować napisać wszystkie 31 rozdziały. Co prawda jest to lista dla rysowników, ale może uda mi się coś z niej wyciągnąć :p. Wątpię, że pojawią się tu jakiekolwiek shipy. Ksią...