4. Future

2 0 0
                                    

4. Przyszłość. Wsm nie mam pojęcia co to jest. Trochę angst z family fluff, przynajmniej tak mi się wydaje? Zapraszam Zakładki! 

Przygotuj się! Nadchodzi kolejna! - Na dźwięk głosu Krolii, upuścił chrust, który zbierał i kucnął zakrywając głowę ramionami i przygotował się na nadejście fali kwantowej.

Jak zawsze najpierw zobaczył ciemność, potem zaświeciło mu się przed oczami, a na końcu poczuł się jak na rollercoasterze, jego żołądek podskoczył a jemu samemu zrobiło się nie dobrze.

Kiedy wszystko ustało, uchylił niepewnie oczy i natychmiast oślepiło go jasne słoneczne światło.

Niepewnie się rozejrzał i zobaczył, że siedzi na polanie usianej różowymi kwiatami, w oddali spojrzał plaże z turkusowymi falami. Nie rozpoznawał tego miejsca więc to musi znaczyć, że widzi przyszłość.

Keith, z ciekawością patrzył dookoła, przebłyski przyszłości były rzadkością i zawsze wzbudzały w nim czystą ciekawość. Wątpliwości zawsze spychał gdzieś w głąb umysłu.

- Hej, Lance możemy porozmawiać? - Czarno włosy dopiero teraz zauważył dwie sylwetki stojące nad...

Zaraz, czy to...?

Z niesamowitą szybkością wstał, przerażony. Płyta nagrobna?...

Podbiegł do sylwetek, i doznał kolejnego szoku.

Przy płycie nagrobnej stał Lance i on sam. Wyglądali o wiele doroślej. Szczęka Lanca, była bardziej zarysowana, a jego ramiona były bardziej szersze.

Jego starsza wersja miała dłuższe włosy, zaplecione w warkocz. Na jego policzku dało się zobaczyć rozległą bliznę.

Kiedy spojrzał na grób, jedyne co było na nim napisane ozdobnym pismem to krótka wiadomość, która przeszyła go zimną paniką.

To był zaszczyt latać z tobą.

Keith'owi przebiegły obrazy wszystkich z zespołu, kto? Shiro ,Pidge ,Hunk ,Allura, Coran?

Kto nie przeżył wojny?

Skupił się na rozmowie osób stojących obok niego.

- Jak się trzymasz, co? Dziś rocznica, czyż nie? Będziesz na kolacji? Wszyscy potwierdzili już przyjście. - Jego starsza wersja położyła rękę na ramieniu szatyna.

- Oczywiście, w końcu nie widziałem ich wieki. - Lance uśmiechnął się smutno. - Brakuje mi was tu czasem.

Czarnowłosy mężczyzna przewrócił oczami i potrząsnął głową.

- Moja oferta wciąż jest aktualna, wiesz o tym prawda? Brakuje nam rąk tam na górze.

Lance, potarł znaki na swoich policzkach. Zaraz, czy to są znamiona Altean?

Dzięki Keith, ale na razie nie planuje wracać do tego całego zamieszania. Muszę jeszcze kilka spraw w sobie pogodzić.

Brunet ścisnął mu ramię, po czym odezwał się cicho.

- Pamiętasz, jak pokazałeś mi co to znaczy mieć rodzinę? - Lance spojrzał na niego ze zdziwieniem.

- Oczywiście, jak Shiro zaginął. Co to ma wspólnego z obecnym tematem?

Keith, wziął głęboki wdech i spojrzał mu w oczy.

- Słuchaj Lance, od zakończenia wojny nie jesteś sobą - szatyn zaczął już otwierać usta w proteście. - I masz to tego pełne prawo! - Szybko dodał. - Ale tak się nie da żyć. W końcu musisz przestać być w żałobie. Nie mówię, żebyś wyrzucił wspomnienia, ale zacznij znów myśleć o sobie.

Pozwól sobie wreszcie pomóc. Każdy z nas jest przy tobie i każdy po kolei, przypomni ci co to znaczy być w rodzinie.

W tym momencie wszystko zaczęło się zmywać w jedną wielką plamę, a Keith poczuł szarpnięcie w żołądku.

Po chwili był tam gdzie napłynęła fala kwantowa. Chłopak poczuł jak ktoś oplata ramiona wokół niego.

- Krolia, ja...

-Szz,Keith przyszłość nie jest przesądzona. Coś wymyślimy. Obiecuję.


Idk co to jest, ale dość trudno było mi podejść do tego tematu. Przy okazji, miło by było gdyby ktoś dał mi znać jak się opisuje kolory włosów. Wiecie: szatyn,brunet itp. Ponieważ nie ogarniam :p. Do następnego Zakładki! 

Voltron Keithtober 2018Where stories live. Discover now