Kiedy wstałem, żeby sprawdzić co obudziło Sabrinę zobaczyłem przerażoną Betty.
-Co się dzieje?-zapytałem.
-S-Sabrina...-powiedziała Betts, a ja spojrzałem na dziecko.
Zobaczyłem odwrócony krzyż do dołu narysowany krwią na czole mojej córki.
-Kto jej to zrobił?!- krzyknąłem w panice.
Betty cała się trzęsła. Odwróciła się do mnie i pokazała mi ręce, które były całe we krwi. Przetarłem jej rękę chusteczką, która leżała obok łóżeczka Sabriny. Na jej rękach były rany od wbijania w nie paznokci. To stąd była krew, ale to nie była ta sama co na główce naszej córki. Zmyłem z jej głowy krew i utuliłem do snu. Betty nadal się trzęsła. Kiedy Sabrina usnęła wziąłem za rękę Betts i poszedłem z nią do salonu. Usiedliśmy na wielkiej szarej sofie.
-Betty to nie byłaś ty...-zacząłem. Na jej policzkach pojawiły się łzy.
-Ta krew jest kogoś innego. Po za tym możemy ją zbadać, może ten ktoś był już notowany za podobne rzeczy. Chodź tu. - Powiedziałem i rozłożyłem ramiona, a ona momentalnie w nie wpadła. Zaczęła bardzo głośno płakać. W końcu uspokoiła się i zaczęła mówić.
-Zeszłam tu bo Sabrina płakała. I miała to już na czole kiedy tu weszłam. Nie wiem skąd się to wzięło.- powiedziała Betty, a mi zakręciło się w głowie. Poczułem rozpierdalający ból głowy. Kiedy otworzyłem oczy Betty leżała obok mnie a dziecko wcale nie płakało. Okazało się, że to był sen. Nie chciałem budzić Betty ani dzieci, a wiedziałem, że już nie usnę więc poszedłem na dół. Zrobiłem pyszne śniadanie, a kiedy dzieci się obudziły poszedłem je ubrać. Posadziłem dzieci w krzesełkach. Zacząłem nakrywać do stołu. Kiedy z powrotem się odwróciłem zobaczyłem Betty, która była uśmiechnięta od ucha do ucha podeszła do mnie pocałowała mnie w usta. Szepnęła dziękuję, a ja się za rumieniłem.
-Kochanie usiądź do stołu- powiedziałem, a Betty spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
-Kochanie?-zapytała Betty.
-No tak bo cie kocham.- uśmiechnąłem się.
-Ja ciebie też- powiedziała Betty, a ja odsunąłem krzesło od stołu, żeby mogła usiąść.
-O której wstałeś? I dlaczego wstałeś, dzieci przecież nie płakały?
-Przyśniło mi się coś i wstałem ok. 5:00. I dzieci płakały, tylko je uspokoiłem na tyle szybko, że nie usłyszałaś.- uśmiechnąłem się.
-Nie mam pojęcia jak szybko musiałeś to zrobić, bo budzi mnie każdy szelest. Co ci się przyśniło?
-Nic dobrego...-powiedziałem i spojrzałem na Sabrinę - ale opowiem Ci wszystko po śniadaniu. Jedz już.
-No dobra, ale potem opowiesz mi ze wszystkimi szczegółami co takiego ci się przyśniło.- Uśmiechnęła się Betty.
-Ok- powiedziałem i zacząłem jeść.
Kiedy zjedliśmy, położyłem dzieci spać, a Betty zmywała po śniadaniu. Kiedy dzieci zasnęły, poszedłem do dużego pokoju, gdzie zastałem Betty.
-Jug, mamy kilka spraw do obgadania.
-Jakich?
-Po pierwsze twój sen, po drugie kasa za dom, po trzecie ogólnie pieniądze, po czwarte rodzice i ostatnie to Archie i Veronica.
-Dobrze, więc przyśniło mi się, że naszej małej Sabrinie ktoś narysowała krwią krzyż do góry nogami... Byłaś przerażona. I to chyba tyle. Miałem okropne wrażenie, że to nie był sen..
- Ale był prawda?- zapytała z nadzieją Betts.
-Na to wygląda...-
- To dobrze..., co z pieniędzmi za dom? Wziąłeś kredyt?
-Nie..., dostałem pieniądze od urzędu za napaść na mnie i spowodowanie uszczerbku na zdrowiu.
-Ile ich dostałeś?
-1000000 zł-
-Naprawdę?!? To wspaniale! Ile nam zostało?-
-450000 zł-
- To sporo, ale ile kosztował ten dom?-
- Trochę ponad pół miliona. Ty jeszcze nie widziałaś co on takiego w sobie ma. Jest w nim 5 sypialni,4 łazienki,2 garderoby, piwnica, strych, 3 piętra, winda i basen z sauną, dodatkowo ogród i taras. Dostałem i tak 250000 zł zniżki.
-JAK TO MAMY BASEN? I, ŻE JA W NIM JESZCZE NIE BYŁAM!-
-Zaraz sobie obejrzysz całe mieszkanie..., ale obgadajmy sprawy do końca.
- No to myślę że sprawy z kasą mamy za sobą, a co do rodziców to myślałam, żeby do nich pojechać i pochwalić się co osiągnęliśmy bez ich pomocy. Postawimy im też warunek, że albo są zawsze z nami, albo nie ma ich wcale i nasze dzieci po prostu nie mają dziadków.
- Nie mam nic przeciwko.
-Archie'go i V możemy odwiedzić po drodze i pokazać im dzieci.
- Dobry pomysł, uprzedzę ich że wpadniemy. A i jak wrócimy to pójdziemy na basen.
- A co ty sobie myślałeś?- zapytała Betty i pocałowała mnie w usta.
Kiedy bliźniaczki się obudziły, przyszykowaliśmy się i je do wyjazdu. Po pięciu minutach byliśmy na miejscu. Zapukałem do drzwi.
BETTY
Patrzyłam na czerwone drzwi i czekałam, aż ktoś je otworzy. Nagle drzwi otworzyły się, a w nich stanęli roześmiani rodzice. Kiedy nas zobaczyli bardzo zrobili się bardzo poważni. Widziałam jak mama powstrzymuje łzy.
-Możemy wejść?- zapytałam
-Jasne- powiedział gorzko FP
Jughead załapał mnie za rękę i wprowadził wózek do środka .
-Musicie dokonać ważnego wyboru. To są nasze dzieci i chcemy wiedzieć czy mają dziadków. Pamiętajcie, że albo jesteście zawsze, albo nigdy... - powiedział Jug.
-Wiemy, że to nie łatwa decyzja dlatego teraz z Jughead'em pójdziemy do mojego dawnego pokoju po resztę naszych rzeczy- dodałam.
-Betty, tam już nie ma twojego pokoju. Wasze rzeczy są w pudłach przy wejściu do niego.
-Jak to nie ma? Zresztą nie ważne i tak go już nie potrzebujemy.-Powiedziałam i poszłam razem z Jug'iem na górę. Zaczęłam przeglądać nasze rzeczy i pakować je do torby. Kiedy spojrzałam na Jugg'a zobaczyłam jak patrzy na Sabrinę, a ona ma na sobie jego czapkę. Podeszłam do nich.
-Twoja córeczka...-
-No patrz jaka podobna-
-Faktycznie.-
-Nie jesteś ciekawa co zrobili w twoim pokoju?-
-Jestem i to bardzo...-
-To co wchodzimy?-
-No jasne.-
To co zobaczyli kiedy weszli do pomieszczenia, przeszło ich wszelkie oczekiwania.
CZYTASZ
Bughead kontynuacja 4 sezonu
RomansaOto kontynuacja według mojej teorii/pomysłu. Ostrzegam też przed: *gorącymi sytuacjami * spoilerami 4 sezonu ( na potrzebę książki/opowieści) *przerażającymi błędami ortograficznymi i gramatycznymi ZAPRASZAM SERDECZNIE DO PRZECZYTANIA ( to jest pół...