🥕Ogień, dobre wspomienia i koń𓃗🥕

1.5K 86 20
                                    

Ania

    W nocy obudził mnie dźwięk dzwonów. Szybko pobiegłam do pokoju Maryli. Na szczęście nie spała.

—Aniu wszystkie wiadra do powozu—powiedziała na co ja szybko zbiegłam i zaczęłam zanosić wiadra.

    Mateusz wyprowadził powóz i wszyscy do niego wsiedliśmy i ruszyliśmy.

Gilbert

—Gilbert co to za dzwony!—obudził mnie Bash.

—Pożar! Muszę szybko jechać!—wstałem, ubrałem się szybko i ruszyłem w stronę stodoły w której był koń.

    Jechałem naprawdę szybko, bo w zalewanie kilka minut byłem już przed obiektem, który płonie. Była to szkoła...
    Ogień rozprzestrzeniał się bardzo szybko.

—Gilbert! Szybko pomóż nam!—krzyczeli do mnie mężczyźni gaszący pożar. Ruszyłem w ich stronę i już po chwili miałem w rękach wiadro z wodą.

Ania

    Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Moja ukochana szkoła właśnie stoi w ogniu. Łzy ciekły po moich policzkach.

—Aniu! Aniu!—krzyczała do mnie Diana a po chwili przytuliła mnie.

—Diano, musimy coś zrobić, musimy pomóc—mówiłam przez łzy.

—Nie możemy Aniu, uwierz mi chłopcy pomogą—powiedziała do mnie spokojnie.

—Mam bezczynne stać i patrzeć jak budynek w którym kryje się tyle wspomnień i wspaniałych chwil się pali?!—dalej płakałam. Nie mogłam znieść tego widoku.

—Aniu, moje słońce—podeszła do nas panna Stacy.—wspomnienia na zawsze zostaną w naszych sercach, pamiętaj o tym—przytuliła mnie.

    Szkoła powoli zaczęła przygasać. Nie zostało z niej wiele. Ale było pewne, że prasa drukarska zniknęła.

Gilbert

—Ah Gilbercie jak zawsze byłeś najbardzej zaangażowany w pomocy. Bardzo ci dziękujemy, bo bez ciebie nie dalibyśmy rady—sąsiedzi podziękowali mi.

—Jeśli chodzi o pomoc to zawsze jej udzielę—powiedziałem.

    Wszyscy już opuściły już ,,ruiny" szkoły. Ja zostałem bo chciałem przemyśleć kilka spraw, a przede wszystkim tajemnicze zniknięcie prasy drukarskiej.

Ania

Gdy byliśmy już w domu była jakaś 4 nad ranem. Nasłuchiwałam czy Maryla i Mateusz aby napewno położyli się już spać.
Po cichu ubrałam się i bezszelestnie wyszłam z domu. Wzięłam ze sobą lampę bo nadal na dworze było ciemno. Ruszyłam w stronę ,,szkoły".

Las nocą był bardzo straszny. W moich opowiadaniach las zawsze był pokazywany od tej najgorszej strony. Mieszkały w nich duchy, czarownice i dziwne stwory.
Moja wyobraźnia czasem zawodzi, a zwłaszcza w takich momentach. Słyszałam w głowie dziwne dźwięki. Zaczęłam biec, żeby szybciej znaleźć się na miejscu.

Gilbert

Siedziałem na trawie i wspominałem chwile spędzone w tej szkole.

—Gilbert?—usłyszałem za sobą dobrze znany mi głos.

—Ania? Co ty ty robisz?—zapytałem zdziwiony.

—O to samo mogę zapytać ciebie—powiedziała i usiadła obok mnie. Muszę przyznać, że jej oczy w świetle księżyca wyglądają naprawdę pięknie.

—Tak wiele się działo w tej szkole—powiedziałem po chwili.

—Dobrze wspominam zdzielenie cię tabliczką—powiedziała i zaczęła się śmiać.

—A ja dobrze wspominam nazwanie cię marchewką—powiedziałem i oboje wybuchliśmy śmiechem.

—Zastanawia mnie kto mógł być tak okrutny i podpalić szkołe—zaczęła po chcieli.

—Uważasz, że ktoś ją podpalił?—zdziwiłem się trochę na jej słowa.

—Tajemnicze zniknięcie prasy drukarskiej mówi samo za siebie—powiedziała, a potem wstała. Dopiero teraz zauważyłem, że ma rozpuszczone włosy.

—Chyba powinnam już iść. Nie chce, żeby Maryla zastała puste łóżko—wzięła do ręki lampe.

—Mogę cię odwieźć—zaproponowałem.

—Przyjechałeś tu powozem?—zapytała zdziwiona.

—Nie, konno—odpowiedziałem. Mimo nocy widziałem, że jej policzki zrobimy się czerwone.

—Chyba wole się przejść—powiedziała i zaczęła iść.
Podbiegłem do niej i złapałem za ramie.

—Las nocą jest niebezpieczny, a poza tym zaraz słońce zacznie wschodzić—powiedziałem.

—Dobrze ale nikt ma się o tym nie dowiedzieć—powiedziała.

Ania

—Poczekaj tu a ja pójdę po konia. Przywiązałem go niedaleko—powiedział. Miałam ochotę uciec. Nie wiem dlaczego tego nie zrobiłam. Nie wiem dlaczego w ogóle się zgodziłam pojechać z nim.

Pomógł wsiąść mi na konia a potem sam na niego wsiadł. Siedzieliśmy bardzo blisko siebie. Moje serce biło tak szybko, myślałam że wyskoczy mi z piersi.
Jego ręce oplotły mnie delikatnie z dwóch stron. Musiał, przecież jakoś prowadzić.
Koń zaczął iść powolnym krokiem. Słońce powili zaczęło wschodzić. Piękne pomarańczowe promienie oświecają nasze zmęczone twarze.
Nie wiem dlaczego ale chciałam, żeby ta chwila trwała
w nieskończoność. Było mi tak dobrze, że zasnęłam.

Gilbert

Naprawdę nie chciałem jej budzić, bo tak słodko spała. Ale musiałem bo byliśmy już na posesji Cuthbertów.

—Aniu—szepnąłem prawie do jej ucha.

—O moj boże zasnęłam!—powiedziała i zaczerwieniła się jak burak.
Szybko zeszłem z konia i pomogłem zejść Ani.

—Bardzo ci dziękuje za rozmowę—powiedziałem.

—Dziękuje ci za podwózkę i za wszystko—powiedział po czym podeszła i ucałowała moj policzek.

—Do zobacznia—pożegnała się i pobiegła do domu.

Stałem jeszcze kilka chwil zdziwiony tym gestem ze strony Ani. Nie ukrywam, że to było bardzo miłe.

__________________________

Tak wyobrażałam sobie scenę. Byłam trochę zawiedziona, że nie pokazali pożaru szkoły w serialu.

Ps. Przepraszam za wszystkie błędy ortograficzne i interpunkcyjne

One shoty / anne with an e.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz