Rozdział IV

549 29 4
                                    

Czekałem na nią w parku. Stałem przy rzece i patrzyłem się w wodę. Po dłuższej chwili czekania na dziewczynę postanowiłem usiąść, wciąż nie odrywając wzroku od nurtu wody. W pewnym momencie poczułem czyjąś dłoń na moim ramieniu. Nie wiedziałem kto to jest, więc szybkim i gwałtownym ruchem powaliłem przeciwnika na ziemię trzymając przy tym go za ręce.

- To tylko ja głupku - zaśmiałam się Clem
- Nie rób tak więcej

Wstałem otrzepałem się z trawy i podałem dłoń dziewczynie. Clem zadowolona chwyciła moją dłoń i wstała z ziemi.

- Co było aż takie ważne, że kazałaś mi tu przyjść?
- Wiesz, nasze pierwsze spotkanie nie było zbyt miłe. Chcę Cię bliżej poznać.
- Ty zawsze jesteś taka?
- Jaka?
- No taka milusia dla wszystkich i taka upierdliwa?
- Zależy
- Od czego?
- Nie każdy jest dobry i nie każdy jest taki "milusi" jak to Ty to nazwałeś
- A to niby ja jestem dobry i milusi?
- Może nie wyglądasz na takiego "grzecznego chłopca", ale wiem że w głębi duszy masz w sobie choć gram dobroci
- Nie znasz mnie, więc skąd możesz to wiedzieć? Nie wiesz jaki jestem.
- To w takim razie oświeć mnie
- Co? - zapytałem zdziwiony
- Pokaż mi jaki jesteś naprawde
- Niby dlaczego miałbym to zrobić?
- Chce się z Tobą przyjaźnić, ale najpierw chce Cię poznać
- Chyba wystarczająco Ci pokazałem jaki jestem
- Jak na razie pokazałeś, że nic Ciebie nie interesuje, jesteś bardzo "zimny"
- I to powinno wystarczyć
- Oj no weź, proszę

Chwilą zastanowienia. Skoro tak bardzo chce to niech ma.
Opowiedziałem jej całą historię, o tym jak mój ojciec zmarł, o tym jak jest w moim stadzie. Pominąłem fakt kim jestem i jak wiele znaczę dla mojego stada. Wystarczy żeby ludzie wiedzieli, że nie warto ze mną zadzierać.

- Bardzo Ci współczuję. Z całego serca
- Taa...
- Ale zobacz, robisz postępy. Otworzyłeś się i mi powiedziałeś coś o sobie.
- Ty pierwsza szczerze mówiąc
- Czuję się zaszczycona - uśmiechnęła się

Chwila ciszy. Chyba już żadne z nas nie ma nic do powiedzenia. Będę się już zbierał.

- Myślę, że już będę wracał
- Tak, jasne. Ja też już muszę iść
- Odprowadzić Cię?
- Nie, dziękuję. Ale mam pytanie
- Hm?
- Zostaniemy przyjaciółmi?
- Taaa
- Dziękuję - uścisnęła mnie mocno - To do zobaczenia

Patrzyłem jak odchodzi. Jak powoli zmienia się w postać wilkołaka i po chwili znika. Może... Może nie jest taka zła? Muszę ją obserwować. Kto wie co siedzi w jej głowie...

Parę dni później

Siedziałem w szkole na ławce i słuchałem muzyki. Nie miałem co robić i z kim gadać. Nudzilo mi się na tej przerwie. Do momentu kiedy podeszła do mnie Clem.

- Hejka
- Cześć
- Czego słuchasz?
- A w sumie to już niczego. Jak tam Ci dzień mija?
- Dobrze, tylko denerwuje mnie ta baba od matmy. Czepia się mnie jakbym nie wiadomo co bym jej zrobiła. Dostałam kolejną gałe z odpowiedzi
- Nie rozumiem, matma jest taka prosta
- Nie, dla mnie to czarna magia. Kompletnie tego nie umiem
- Dla Ciebie to czarna magia - delikatnie się uśmiechnąłem tak żeby nikt nie zauważył tego że się uśmiecham
- A Ty niby umiesz?

Spojrzałem na nią.

- Mam piątkę z matmy
- Coo??? - otworzyła usta ze zdziwienia
- No tak
- Naucz mnie
-Nie
-Prooooszeeee

Znowu zrobiła tą swoją błagalną minkę. Jak ja tego nienawidzę

- No dobra, dobra. Tylko przestań
- Dlaczego?
- Bo ta twoja mina mnie denerwuje. Szkliste oczka i ta błagalna minka

Zaśmiała się, a ja tylko przekręciłem oczami.

- To kiedy mnie będziesz uczył?

Zacząłem myśleć. A gdyby tak ją zaprosić do siebie? Tylko musze powiadomić najpierw Alfe, żeby mi nie zepsuł planu. Jeszcze chce się nią trochę pobawić. Nie chcę mu jej dawać tak od razu.

- Spotkajmy się o 16 w parku przy rzeczce.
- Dobrze - uśmiechnęła się - Będę już lecieć, muszę jeszcze pójść po książki od chemii.
- Tak, jasne. Do zobaczenia
- Do zobaczenia

Patrzyłem jak odchodzi, po paru sekundach dalej patrzyłem w telefon. Sprawdziłem godzinę i uznałem, że będę powoli szedł w stronę sali.

Przechodziłem korytarzem gdy nagle usłyszałem krzyk. To była Clem. Biegłem w stronę hałasu. Ujrzałem Clem posiniaczoną na podłodze a przed nią stał jakiś chłopak ze starszej klasy wraz z jakimiś innymi debilami.

- Patrz jak łazisz pizdo
Zdenerwowałem się. Jak on może ją wyzywać i to jeszcze w ten sposób

- Jedyną pizdą, która tu jest to jesteś Ty - powiedziałem a grupa chłopaków wyższych ode mnie odwrócili się w moją strone

- Co żeś powiedzial?
- To co słyszałeś.
- Wiesz kim jestem?
- Pizdą, która znęca się na słabszych i to jeszcze kobietach?
- Zajebie Cię

Podszedł do mnie szybkim krokiem i gdy próbował mnie uderzyć w twarz ja odchylilem głowę i uderzyłem go w brzuch. Spojrzał się na mnie lekko zdziwiony. Chciał tym razem mnie przewrócić, ale ja się nie dałem i odskoczyłem na bok. Nie chciałem się wydawać w bójkę, chciałem tylko chronić Clem.

- Zostaw go! - krzyknęła Clem
- Zamknij się! - powiedział kolega tego kutasa i uderzył Clementine w brzuch. Dziewczyna się zwinęła z bólu i upadła na podłogę.

- WY PIEPRZONE SUKINSYNY

Mocno się wkurwiłem i nie wytrzymałem. Kły i pazury same się wysunęły a gdy chciałem ich wszystkich pozabijać dyrektor podszedł do nas i nas rozdzielił.

- Wystarczy tego Anderson i reszta do gabinetu, migiem!

Patrzyłem jak odchodzą. Powoli zacząłem się uspokajać.

- Matt
- Tak Panie dyrektorze?
- Zaprowadź proszę Clementine do gabinetu pielęgniarki. Niech ją opatrzy i jakbyś mógł to zostań z nią. Zwolnię Cię z lekcji.
- Dobrze
- A i jeszcze jedno - zwrócił się do mnie - Wiem co miałeś na myśli. Też bym zrobił to jakbym był na twoim miejscu
- Co ma Pan na myśli
- Też bym chronił taką dziewczynę. Tylko może następnym razem wezwij mnie jak będzie kolejna tsaka sytuacja a nie działasz sam - zaśmiał się
- Dobrze Panie dyrektorze - uśmiechnąłem się delikatnie

****

Przepraszam was za taką długą przerwę bez żadnej informacji. Postaram się naprawić ten stracony czas i wrzucać rozdziały dwa razy w tygodniu. Wybaczcie kochani TwT. Bayooo

Zabić Alfe Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz