6

47 5 0
                                    




Minął miesiąc, Jaehyun przestał zachowywać się jakby Haechan był jego zakładnikiem, a sam Hyuck zachowywał się jakby zapomniał, że został porwany i po prostu mieszkał z Jaehyunem.

Jego uczucia co do oprawcy zaczynały się zmieniać i z nienawiści jego uczucia przeszły w sympatię, a następnie zauroczenie co było dla niego nie do pomyślenia.

Rozmawiał kilka razy ze swoim tatą, ale ich rozmowy nie były zbyt długie jak i prywatne, ponieważ Jaehyun stał nad nim i słuchał czy przypadkiem nie zamierza go wydać.

Układ był taki: Gdy Jaehyun wychodzi z domu, Chan siedzi grzecznie w pokoju, bądź sprząta w domu. Haechan dostawał od Jaehyuna to, co tylko sobie zażyczył, ale oczywiście w przenośni. Jaehyun nie żałował mu kosmetyków, czy nowych ubrań, których nastolatek potrzebował. Ba, nawet kupował mu je bez pytania czy ich potrzebuje.

A Haechanowi dodatkowych uśmiechów dodawał jego kotek- Milfie. Jaehyun zabrał go do siebie, po kilku dniach od „ukradnięcia" Haechana. Nastolatek cały czas skomlał, iż kocur sam sobie nie poradzi, że nie ma co jeść i, że tęskni. Normalnie, nie przekonałoby to mężczyzny, ale to ile razy przy nim ryczał i krzyczał doprowadzało go do wewnętrznego szału. Więc poszedł mu na rękę.

Donghyuck po raz pierwszy miał zamiar posprzątać w sypialni Hyuna. Spodziewał się ciał wiszących z sufitu i dywanu całego we krwi, jednak miła atmosfera zwykłej sypialni z ogromnym łóżkiem go zaskoczyła.

Układając papiery na jego biurku przyjrzał się pewnemu zdjeciu, które przedstawiało Hyuna i jakiegoś chłopaka. Na owym zdjęciu obaj byli do siebie przytuleni, wyglądali jakby byli ze sobą bardzo blisko. W tamtym momencie coś ukuło jego serce.
Chwilę po tym jak Haechan zobaczył zdjęcie do sypialni wszedł Jaehyun.

- Czemu masz taką minę? - Spojrzał na miejsce w które patrzył a gdy zobaczył zdjęcie lekko się uśmiechnął.

- To mój brat. Nie żyje już od dwóch lat. Śliczny co nie? - Westchnął delikatnie na wspomnienie o bracie, które zawsze sprawiało mu wiele bólu.

- Tak... Jest śliczny.- Uśmiechnął się niezręcznie. Brat Jaehyuna wyglądał według Chana idealnie, jak myślał, zupełnie nie jak on. Zazdrościł mu ładnego, brązowego koloru włosów, ładnej twarzy, zupelnie bez skazy, idealnej figury i przede wszystkim, relacji z Jaehyunem. Był z nim tak blisko, a Donghyuck obawiał się, iż on z nim nigdy nie będzie w takiej relacji. Mimo, że był to tylko brat Junga, to na zdjęciu zupełnie tak nie wyglądali, przypominali raczej parę.

Na usta Jaehyuna też wpłynął uśmiech przez to co powiedział nastolatek.

- Ty też jesteś śliczny Hyuck. - Popatrzył w oczy chłopaka i ponownie się uśmiechnął.

- Wydajesz się znowu jakiś smutny. O co chodzi?

- Czemu twój brat zmarł?

- Popełnił samobójstwo, przez osoby z jego klasy. - Odpowiedział mało pewnie zastanawiając się czemu mu o tym mówi.

- Mhm, przykro mi.- To prawda, było mu przykro, ale zastanawiał się tylko, czemu Jaehyun wyrządzał krzywdy innym osobom, a w szczególności ich rodzinom.

- Chyba dziękuję. Pewnie się zastanawiasz czemu więc robię krzywdę innym, a więc dla niego i robię to tylko osobom z jego klasy. Zostało ich już mało dlatego mam przerwę.

- A ta Pani którą wtedy zabiłeś przy mnie? Nie wyglądała na nastolatkę...- Popatrzył na starszego rozczulonym wzrokiem.

- Nauczycielka, a też już minęło trochę czasu. - Westchnął.

Zapadła bardzo niezreczna cisza, spowodowana przemyśleniami Donghyucka i Jaehyuna.

- Zrobiłem kolację hyung.

- Super, dziękuję. Ty już jadłeś?

Haechan poszedł do kuchni i nałożył na talerz danie przygotowane z godzinę temu. Wiedział, iż Jaehyun lubi łososia, więc zdecydował, że powinien go przygotować.

- Tak, jadłem, mam nadzieje, że ci posmakuje.

- Pewnie będzie mi smakowało jak wszystko inne co robiłeś. Masz dziś trochę lepszy humor? - Usiadł i zaczął stukać palcami w stół.

Nastolatek słysząc zniecierpliwienie Hyuna, które pokazywał stukając palcami, od razu położył talerz na drewnianą powierzchnie ogromnego stołu. Co ciekawe, raz mu się nawet śniło, że przy nim siedział Jaehyun jako rycerz i król oraz inni wojownicy, którzy właśnie przygotowywali się do wojny. No wyobraźnie to on miał.

- Tak, dziś mi chyba troszkę lepiej.- Westchnął.- Kotek też mi go polepsza.

- To super. - Jaehyun nie przestawał stukać palcami co powoli zaczynało irytować Haechana.

- Czy możesz łaskawie przestać? O co ci chodzi? - Młodszy mruknął pod nosem.

- Ale o co ci chodzi Donghyuck?

- Stukasz tymi palcami.

- W czym ci to przeszkadza? - Mruknął pod nosem już lekko zirytowany.

- Irytuje mnie to!- Podniósł lekko głos.

- Mnie irytuje to jak unosisz na mnie głos. - Położył dłoń na stole kończąc tym stukanie.

- To ty zacząłeś.- Zrobił obrażoną minę i założył ramie na ramie, przyjmując pozę wkurwionej matki, której dziecko nie wyniosło śmieci.

- Ty zacząłeś, ja tylko stukałem palcami.

- Ale to ty zacząłeś nimi stukać Jaehyun!- Kot Haechana skorzystał z sytuacji i wskoczył na stół, starając się dobrać do ryby Junga. Natychmiastowo Jaehyun zepchnął kota ze stołu.

- Co za pchlarz. A poza tym stukam nimi jak się nudzę.

- Ale ja mam w dupie co ty z nimi robisz, możesz nawet nimi doły kopać ale mojego kota masz nie dotykać!- Wziął zwierze na ręce i zaczął głaskać po główce. Gdy tylko coś działo się jego ukochanemu zwierzakowi, Chan był w stanie oddac za niego życie.

- To tylko jakiś pchlarz, może go tu nie być jeśli mnie zdenerwujesz.

- To nie jest pchlarz! To kochające stworzenie! Nie widzisz jak się boi!? - Do oczu nastolatka zaczęły napływać łzy

- J-ja ciebie nie rozumiem... Jednego dnia jesteś dla mnie tak miły, jakbyś był moim bratem, a drugiego mi grozisz śmiercią, moją albo jego...

- Miałem na myśli to, że podrzucę go do twojego ojca, a nie zabiję. Nie płacz Hae. - Wstał i przytulił chłopca.

- Nie zrobiłem tego nawet mocno.

Rudowłosy odsunął się szybko od wyższego od siebie chłopaka.

- Sam widzisz, widzisz jak się zachowujesz.

- Tak i nie widzę w tym nic złego. - Wyniósł talerz do kuchni i poszedł do pokoju po swojego laptopa. Wrócił na dół i usiadł w salonie by obejrzeć jakiś serial.  Nie miał zamiaru się dziś odzywać do chłopaka, chyba, że on zacznie rozmowę.

Chan wrócił do swojego pokoju, po odłożeniu Milfiego na miekkie łóżko, spojrzał na kalendarz.

- Siedemdziesiąt dwa dni... - Właśnie tyle był już u Jaehyuna. Z jednej strony, chciał uciec z tamtego miejsca jak najszybciej, ale z drugiej, czuł, jakby coś go tam trzymało, lecz nie wiedział co.


 Z jednej strony, chciał uciec z tamtego miejsca jak najszybciej, ale z drugiej, czuł, jakby coś go tam trzymało, lecz nie wiedział co

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
How I met My boyfriend  /// JaechanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz