8. Szpital

35 3 0
                                    


Obudziłem się cały spocony. Spojrzałem na telefon, jest 5:35. Miałem pojechać do Holly o 8 ale pojadę o 6 bo ten sen nie daje mi spokoju. W busie myślałem o tym śnie, bo moje sny zwykle się sprawdzają, np. że będzie jakaś wycieczka czy coś lub pani powie że było nieźle itp. Dojechałem na miejsce, dom Holly był trochę oddalony od przystanku ale całą drogę biegłem. Martwiłem się o nią i czułem się za nią odpowiedzialny. Dobiegłem do domu na trawniku leżał ojciec Holly ale on zawsze gdzieś leży rozjebany i zastanawiam się czemu nie choruje przecież jest na minusie, wbiegłem do domu do pokoju Holly. Zobaczyłem że śpi, uspokoiłem się ale była strasznie blada i miała gorączkę, zmierzyłem jej temperaturę. Miała 41.2 a to jest gwarancja śmierci więc szybko zadzwoniłem po karetkę i podałem Apap. Zabrałem go na wszelki wypadek. Gorączka nieco spadła lecz jej stan się nie polepszał. Po 5 minutach zadzwoniłem ponownie, operatorka powiedziała że mają wypadek i nie przyjadą do gorączki. Wkurwiłem się, ubrałem Holly kurtkę i niosłem ją na rękach do przychodni. Pani Władzia z przychodni mnie zna od 15 lat więc gdy jej powiedzieli że nie przyjadą to, a zresztą posłuchajcie sami:
Pani- Ale jak to nie przyjedzie?

Dyspozytorka- Nie mamy czasu jeździć i do gorączki.

-Ty kurwo, mi tu dziewczyna umiera a ty mi powiesz że nie przyjedziecie? - tu to się ostro wkurwiła.

- Chyba nici z karetki, po moim policzku spłynęła łza.

- Nie płacz, zawiozę was do szpitala moim autem. - powiedziała moja lekarka. - biegiem.

Pobiegłem z Holly na rękach za doktorką. Wsadziłem Holly do auta i usiadłem trzymając ją.

Pani doktor rozpędziła się do 150 km/g i nie widziałem czy martwić się tym że Holly umiera mi na rękach czy tym że pani doktor zaraz nas zabiję. Po przerażających 20 minutach jazdy dojechaliśmy.

Chyba przesadziłem ze stresem bo kopnołem w drzwi tak mocno że szyba nich wypadła i trochę pocięła mi nogę, zostawiam za sobą ślad krwi ale biegnę dalej.

- Pomóżcie jej. - lekarz wziął Holly i położył na łóżku. Zaczęli ją badać i pytali się co nam się stało, odpowiedziałem że mi nic ale Holly ma gorączkę i jest nie przytomna. Nagle zrobiło mi się słabo, bolała mnie noga. - Kurwa ja mam dziurę w nodze. - wydarłem się na pół szpitala. Położyli mnie obok Holly i zaczęli mi opatrywać nogę. Bolało ale bardziej bolał widok jak Holly umiera...

Leżę na łóżku i myślę, nie mogę stracić Holly. Bez niej moje życie będzie nudne tak jak to było zanim ją poznałem. Znaczy może nie nudne ale puste. Z zamyśleń wyrwał mnie głos lekarza. - I jak się czujesz? Byłeś dzielny że uratowałeś Holly. A kim ona jest dla ciebie?

- Przyjaciółką.

- A znasz może jej rodziców?

- Ojca znam.

- To świetnie, bo potrzebujemy zgody na leczenie od opiekuna prawnego.

- Ale czemu ona musi mieć zgodę a ja nie?

- Bo ty masz ze 20 lat a ona ma 12.

- Skąd te podejrzenia że ona ma 12?

- Bo w kurtce była jej legitymacja.

- Aha. - Byłem zdziwiony tą wiadomością.

- Ale wracając do tematu zgody.

- A tak. Załatwię podpis.

- A nie da rady ich tu sprowadzić?

- Niestety nie.

- Dobrze załatw to.

- Ale błagam pana, już zacznijcie leczenie a podpis przyniosę jutro.

- Z powodu że życie Holly jest zagrożone zezwalam na to.

- Chwilę, jak to zagrożone?

- Wdało się zakażenie, ale jeśli zakażenie będzie postępować dalej to będzie potrzebować amputacji nóg ponieważ ma wiele nacięć na udach.

- Rozumiem... - Chyba usnołem.

Obudziłem się i popatrzyłem na Holly, nadal się nie obudziła a moja noga nadal była słaba a pielęgniarka powiedziała że poplamiłem pół szpitala krwią.

NowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz