4

146 15 8
                                    


Sao Paulo, wtorek

27 stycznia 2015r.

Felix siedział z głową opartą na ramieniu Andego.

Minął prawie tydzień odkąd ostatni raz widział Mônicę. Nie zdarzało mu się już przypadkowo spotykać jej na mieście, nie widywał jej tam gdzie zazwyczaj: podczas wieczornych spacerów po pobliskich alejach i tych w okolicach plaży. Codziennie rozpoznawał dziesiątki twarzy bliskich mu osób, ale to nigdy nie była ona, mimo iż wciąż uparcie szukał za nią wzrokiem.

Wysłał jej tysiące SMS-ów z przeprosinami i zapewnieniami jak bardzo jest mu przykro, ale prawdą był jednak fakt, że zrobił to tylko oczami wyobraźni, gdyż w rzeczywistości nie było stać go na nic więcej niż żałosne stwierdzenie, że i tym razem zaniedbał kolejną znajomość, egoistycznie skupiając się tylko na sobie. Nocami wystukiwał kolejne eseje na ekranie komórki, układał długie i wymyślne przemówienia, gromadził tony argumentów, przygotowując się do konfrontacji, która — dziwnym trafem — nigdy nie nadeszła.

Nie wiedział co było nie tak, ale być może była to kolejna rzecz, którą powtarzał sobie codziennie niczym mantrę, uparcie trzymając się zasady udawaj, aż ci się uda, ponieważ prawdę odkrył już dawno temu.

Kobiety, owszem, były dla niego ładne. Były prześliczne. Ale żadna nie sprawiała, że chciał mieć ją blisko siebie i przebywać obok niej. Nie chciał spędzać z nimi całych dni, reszty życia. Żadna nie zdołała obudzić motylków, które uśpione były w jego wnętrzu.

Mógł godzinami zastanawiać się, gdzie popełnił błąd; siedział i obserwował, spoglądał nieśmiało na innych, przyglądając się z jaką łatwością zawierają nowe znajomości i jak naturalnie przychodzi im flirtowanie z płcią przeciwną.

On tak nie mógł.

Nie podobała mu się Mônica. Nie podobała mu się żadna inna dziewczyna. Nie był w stanie ubrać tego w słowa, zresztą — czy musiał kogoś o tym uświadamiać? Sam do końca nie rozumiał, co powinien zrobić, żeby prawidłowo to opisać, dlatego teraz wolał milczeć. Nie otrzymywanie żadnej wiadomość podobno też jest jakąś wiadomością, toteż miał nadzieję, że Andy zrozumie.

Felix przymknął oczy, czując na skórze delikatny powiew chłodnego wiatru, przynoszący ukojenie w tak upalne dni. Subtelnie pieścił jego twarz i bawił się kosmykami brązowych włosów.

— Ej — odezwał się Andy — nie śpij. — Pstryknął go w czoło, na co Felix mruknął coś pod nosem, podirytowany. — Widzisz to samo, co ja?

Szatyn zebrał się na otworzenie oczu i popatrzenie w kierunku wskazywanym przez Andego i faktycznie było to warte zachodu.

Kilka metrów od nich znajdował się Leo, który namiętnie całował jakąś brunetkę. Brunetkę, nie blondynkę. Felix zamrugał zdziwiony, ale dziewczyna w niczym nie przypominała tej, z którą widział go ostatnio: miała długie, brązowe włosy, ciemną karnację i w porównaniu do poprzedniej była niesamowicie wysoka.

— Ten to ma branie — powiedział Andy.

— A żebyś wiedział — odparł sztywno Felix i podniósł się na równe nogi.

— Hm? – Przyjaciel popatrzył na niego zdziwiony. — Co robisz?

— Idę się przywitać — oburknął i nie czekając na jego reakcję, podszedł do Leo.

Chłopak, widząc go, oderwał się od dziewczyny i uśmiechnął szeroko.

— Cześć.

Baby it was real and we were the bestOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz