(Btw w tym fanfiku Thor będzie taki jak w infinity war bo ten w endgame jakoś do mnie nie przemawia :'') )
Perspektywa Lokiego
Szedłem przez korytarz szukając pokoju Thora, nie wiem, który to... ale te drzwi na końcu korytarza mnie ciekawią.
Stanąłem przed drzwiami i kilka sekund wpatrywałem sie w nie... otworzyć? ... Zostawić? ... Po tym całym namyślaniu w końcu postanowiłem tam wejść.
W pokoju było ciemno i prawie nic nie widziałem... dziwne... tak ciemne rolety na okna, że nie ma chociaż trochę światła? To nawet na zewnątrz było jaśniej, a jest noc.
Zamknąłem drzwi zostając w środku pokoju. Nie wiem czy to był dobry pomysł, ale nie wyczuwałem nic niebezpiecznego.
Postanowiłem sie porozglądać za włącznikiem światła dopóki nie usłyszałem...Thor: ..Loki?
Szybko odwróciłem się do źródła dźwięku i ujrzałem go... chciałem już się rzucić do biegu, ale coś mnie powstrzymało... To był strach... pamiętam jak mi mówił żebym już nie "bawił się" w udawanie, że nie żyje... widział moje sceny "śmierci". Pomimo tego iż Thor nie wydawał się wkurzony ani nic to i tak się stresowałem jego dalszą reakcją. Już nawet łzy zbierały mi sie w oczach, ale próbowałem się jakoś powstrzymać od płaczu.
(Tak ogólnie to on przy tej śmierci przy Thanosie to użył magii żeby to była iluzja... bardzo dobra iluzja, a sam uciekł gdzieś dalej)Loki: Thor ja prze- (przepraszam)
Nie zdążyłem dokończyć, a Thor rzucił się na mnie z płaczem i zaczął przytulać. Szczerze przyznam... byłem zaskoczony tą reakcją, a Thor tak mnie popchnął, że aż wylądowałem na ścianie. Nawet zastanawiałem sie chwilę czy go nie odepchnąć od siebie, ale... jakoś tego potrzebowałem... i postanowiłem tego nie robić. Thor oparł głowę na moim ramieniu, a ja tylko spuściłem wzrok w dół i pochyliłem głowę w przód. (w dół) (Chyba wiecie o co mi chodzi)
Loki: ja nie udawałem to było naprawdę..
Thor: wiem...
Ta odpowiedź mnie zaskoczyła.. on wie, że to było naprawdę, a ja się tylko broniłem. To wywołało we mnie lekki spokój.
Thor: ale teraz wszystko jest dobrze.. i jesteśmy razem..
Po tych słowach zamknąłem oczy, a moja głowa wręcz upadła na jego ramie. Thor wtedy podniósł głowę i się na mnie patrzył... a w sumie tak mi się wydawało, bo poczułem się po chwili trochę niezręcznie. Zbyt długo tak nie wytrzymałem, bo aż pragnąłem znowu go ujrzeć. Podniosłem głowę i spojrzałem na niego. Widać było po nim zmęczenie.. zwłaszcza po oczach.. ehh.. nowe oko? .. Ale i tak pasuje do niego. Chyba nie spał dosyć długo, a ile już minęło? Kilka dni? Kilka tygodni? Nie wiem... ale te oczy mogą być zmęczone.. płaczem.
Nie wiem co mnie do tego skłoniło, ale położyłem rękę na jego policzku przy nowym oku. Thor zamknął oczy ze zmęczenia, że aż poczułem lekki ból z powodu jego stanu. Gdy otworzył spowrotem oczy nie mogłem się jakoś powstrzymać i przyciągnąłem go do siebie żeby go pocałować. Chyba był zaskoczony... a nawet trochę zacząłem się obawiać, że tym razem on będzie mnie chciał odepchnąć... no, ale sądząc po jego wcześniejszych pozytywnych reakcjach nie powinno się to stać... i tego nawet nie zrobił.Lekko się od niego odsunąłem i poczułem, że się rumienie. Popatrzyłem w bok trochę zestresowany, a Thor na to postanowił mi odpowiedzieć mocniejszym przytuleniem oraz kolejnym całowaniem. Przez przypadek liznąłem go w usta, ale... czemu nie? Zjechałem ręką trochę niżej żeby otworzyć mu usta podczas pocałunku i zacząć go całować z języczkiem.
Po kilku sekundach odsuneliśmy się od siebie dysząc, bo zabrakło nam powietrza. Jeszcze przez chwilę nasze języki łączyła ślina, ale Thor się trochę odsunął i popatrzył za siebie. Czego on tam szuka?
Thor: ehh... Bo miałem iść do Avengers załatwić różne sprawy...
Loki: no wiesz.. poszedł bym z Tobą, ale nie jestem tam mile widziany
Thor: wiem... a może?
Loki: nie, nie licz na to, już wole tu zaczekać
Thor odszedł po jakąś torbę i był gotowy by wyjść. Trochę posmutniałem, bo dopiero co go odzyskałem, a on gdzieś idzie. Chyba, że spróbuje tam jakoś wytrzymać, szybko to załatwi i wrócimy do domu.
Loki: emm... a ile tam będziesz?
Thor: nie długo, muszę tylko zanieść jakieś papiery, które nie wiem na co były potrzebne
Loki: może chyba pójdę z tobą...
Nagle zauważyłem uśmiech na twarzy Thora co z resztą skłoniło mnie też do lekkiego uśmiechu. Podeszłem do niego i wtedy ktoś zapukał do drzwi. No może jednak nic dziwnego, ale jakim cudem ktoś wszedł do domu? Popatrzyłem się na drzwi, a Thor podszedł do nich żeby otworzyć. Akurat stałem z tej strony, że nie widziałem kto tam stoi, ale potem po głosie rozpoznałem, że to był Hawkeye. Hawkeye trochę ponarzekał, że sie spóźnia z tymi papierami i lepiej będzie jak on je weźmie, Thor sie zgodził i dał mu je.
Thor: a jak tu w ogóle wszedłeś?
Hawkeye: nikogo nie było więc postanowiłem wejść sam.. ale spoko drzwi na miejscu, były otwarte, to dobra ja już idę
Thor: ok
Thor odłożył torbę, a ja natychmiast kazałem mu zamknąć te drzwi żeby nikt tu więcej nie wszedł. Gdy Thor poszedł ja rozejrzałem się po pokoju. Nawet ładnie tu ma. Usłyszałem, że już wraca i odwróciłem się w momencie kiedy on zamykał drzwi do pokoju.
Thor: chcesz gdzieś jeszcze iść lub coś?
Widząc go od razu nie mogłem na to pozwolić. On jest przecież zmęczony, ale tego za bardzo nie ukazuje.
Loki: nie, chodź spać, bo widzę, że jesteś zmęczony
Thor tylko popatrzył się gdzieś w bok przez chwilę, a potem zaczął iść do łóżka.
Położyłem się obok niego na boku patrząc jak próbuje zasnąć, ale widać było, że to nie było łatwe. Postanowiłem się do niego przybliżyć i go przytulić, na to on tylko oparł o mnie głowę. Może tym razem się uda mu wyspać.
Jeszcze leżałem tak kilka minut myśląc o tym co się dzisiaj zdarzyło, a potem zacząłem się czuć zmęczony więc też postanowiłem iść spać. Zamknąłem oczy przytulając mocniej Thora, a po kolejnych minutach udało mi się pójść spać.
Wreszcie było tak jak chciałem, żyliśmy w zgodzie, a on sam odwzajemnił mi miłość.Loki: *szepcze: kocham Cię*
Thor: ... Ja Ciebie też
1005 słów
Wow chyba rekord (Chyba)
No i nie wiem co tu dalej pisać więc dobranoc, bo późno u mnie jest xd.