Kolejne strzały rozległy się po pokoju. Świst kul przeszył rzadkie powietrze wypełnione zapachem prochu.
- Rodzina na ziemię ! - Rozległa się komenda próbująca przekrzyczeć wrzask carskich córek i przekleństwa zaskoczonej straży.
Mikołaj odwrócił się i wprawnym ruchem ręki pociągnął na ziemię przerażoną Alexandrę i wtulonego w nią syna. Bolesne zderzenie z twardą podłogą pozbawiło go świadomości na kilka sekund. Ilość huku i niezrozumiałych krzyków rozrywała bębeneki w uszach. Miał wrażenie, że zaraz rozsadzi mu czaszkę.
Zimno bijące od twardego betonu pozwoliło na nowo odzyskać świadomość. Kilka centymetrów od jego twarzy leżało stygnące już ciało Jakowa Jurowskiego. Puste trupie oczy patrzyły się wprost na niego z nie niknącym jeszcze zaskoczeniem. Z otwartych ust sączyła się czerwona maź.
Mikołaj z odrazą odwrócił wzrok w drugą stronę. Maria z Tatianą stały w kącie przytulając się i wykrzykując modlitwy.
Nagły przypływ energii spiął zastygłe mięśnie i pozwolił podnieść się z podłogi. Mężczyzna wykonał skok do przodu i wylądował przy wystraszonych dziewczynkach. W tej samej chwili na miejsce, w którym leżał upadło martwe ciało strażnika.
Kule przeleciały niebezpiecznie blisko nich, rozbijając się o szarą ścianę i pozostawiając po sobie niewielkie dziury.
Mikołaj w ostatniej chwili popchnął swoje córki na ziemię. Dwa pociski utknęły w ścianie na wysokości ich głowy.
Mężczyzna również rzucił się na podłogę, jednak zanim dotarł do betonowej nawierzchni poczuł palący ból prawej ręki. Leżąc na ziemi spojrzał na poplamione krwią przedramię. Syknął i zacisnął zęby.
Jego wytatuowany w Japonii smok był rozerwany na dwie części. Smukła czerwona kreska ciągnęła się od głowy, aż do ogona wielkiej gadziny.
Nowe krople potu wystąpiły mu na czoło. Miał wrażenie, że ktoś przykładał rozgrzane żelazo do poranionej kończyny.
Nagle strzały ucichły. Jedynie cieche pojękiwania konających ludzi przerywały ten nieziemski spokój.
Były car wziął głęboki oddech i wypuścił ze świstem powietrze.
Dźwięk kroków rozszedł się po pokoju. Stawał się coraz głośniejszy aż zatrzymał się obok niego. Kątem oka Mikołaj zobaczył grube podeszwy żołnierskich traperów.
- Wasza wysokość. - Powiedział gruby męski głos.
Mikołaj poczuł, że ktoś go podnosi. Spojrzał w twarz swojego wybawiciela. Był to młody mężczyzna o blond włosach i niebieskich oczach. Kilku dniowy zarost wypełniał połowę jego twarzy.
Czerwona chusta zawiązana na ramieniu kłuła Mikołaja w oczy.
Mężczyzna widząc to szybko zdarł ją i rzucił na stertę trupów leżących pod drzwiami.- Jakob Iwanow. - Przedstawił się chłopak i zasalutował. Były car uważnie mu się przyglądał wciąż ciężko dysząc i zaciskając zęby.
- Panie. Oto twoi ostatni wierni słudzy. - Wskazał na trzech żołnierzy stojących w drzwiach z dymiącymi jeszcze strzelbami.
- Pod przykrywką bolszewickiej straży. - Mężczyzna odchrząknał i ostentacyjne splunał na ziemię.
- Przybyliśmy tu aby was uwolnić. Ślubowaliśmy przecież, że na naszej służbie włos z głowy nie spadnie waszej carskiej mości oraz pańskiej rodzinie. Jesteśmy gotowi poświęcić nasze życie. - Żołnierz zrobił krótką pauzę.- Nie jesteście tu bezpieczni. Z pewnością bedą was ścigać dlatego załatwiliśmy wam najdalej transport na Krym do pałacu waszej Matki. Przwieziemy was samochodami na stacje kolejową gdzie czeka na was pociąg.
- Odpowiedziała szybko JakobMikołajowi pociekły łzy i zaczęły kapać z gęstej brody. Rzucił się żołnierzowi na szyję i w kółko powtarzał podziękowania. Jako człowiek, który przed chwilą stał twarzą w twarz ze śmiercią poczuł nieprzerwalną wolę życia. Z tego przedziwnego stanu wyrwał go szloch jego córek. Mężczyzna w jednej chwili znalazł się przy dziewczynkach, podniósł je z podłogi i przytulił. Wszystkie drżały.
- Ciii. No już. Spokojnie. - Delikatny głos ojca uspokajał objęte traumą dzieci. Posadził je pod ścianą i skinął głową na swoje ostatnie lojalne sługi. Żołnierze opuścili "pokój kaźni" i ruszyli aby przeczesać dom w poszukiwaniu potencjalnego wroga. Pozostał jedynie dowódca wybawicielskiej jednostki.
- Oni nic nam nie zrobią. Pan Jakob ryzykował własne życie żeby nas uratować. - Mikołaj dalej mówił do córek spokojnym głosem.
- Takie jest moje zadanie. - Głęboki bas wypełnił pokój. Mężczyzna podszedł do młodych kobiet siedzących pod ścianą i zaczął opowiadać plan ucieczki.
- Papa? - Cichy szept zwrócił uwagę Mikołaja. Mężczyzna pobiegł i chwycił syna. - Aleksiej już dobrze. - Mikołaj pocałował chłopca w czoło i spojrzał w dół na nieprzytomną Alexandrę. Serce zabiło mu kilka razy szybciej.
- Wszystko dobrze ? Jesteś ranny ? - Spojrzał podejrzliwie na swojego następcę. - Wszystko dobrze papa. - Odpowiedział roztrzęsiony Aleksiej.- Jesteśmy uratowani synu. Pan Jakob zaraz opowie Ci plan ucieczki. - Mężczyzna szybko przyniosł Aleksieja do sióstr i spojrzał na żołnierza. Ten porozumiewawczo kiwnął głową i spokojnym radosnym głosem zaczął opowiadać o ich "podróży" na Krym.
Mikołaj w ekspresowym tempie znalazł się przy swojej żonie. Ukleknął i położył ją na swoich kolanach. Widok jej niespokojnej twarzy zburzył spokój jaki w nim zapanował. Adrenalina, która w niego wstąpiła kazała mu działać.
Rozejrzał się po jej ciele ale nigdzie nie było śladów krwi co lekko ukoiło pełną złych myśli głowę. Klatka piersiowa unosiła się w nierównych odstępach.
- Alexandro, Alix obudz się, proszę. - Mikołaj Szepnął. - Jesteśmy bezpieczni już po wszystkim.
- Dotknął posiniaczoną twarz żony. - Jestem przy tobie... - Cichy jęk wydobył się z ust kobiety. Mężczyzna otwarł szeroko oczy, które wypuszczały coraz to nowsze błękitne kropelki.- Kocham Cię...słyszysz ? - Szept Mikołaja stawał się coraz głośniejszy. - Proszę Cię wstań...
- Mężczyzna pochylił się i pocałował jej małe zimne usta. Sparaliżowana strachem Alexandra była cała spięta.- Nicky... - Wyszeptał tak dobrze znany mu głos. Oczy jego Alix wpatrywały się w niego.
CZYTASZ
Ostatni Carowie
Historical FictionCo z nami będzie Nicky ? - Te słowa ledwo przeszły jej przez gardło. Nastała niezręczna cisza. Mężczyzna chwycił jej dłoń i objął swoimi rękami, nie spuszczając wzroku z obskurnej ściany przed łóżkiem. - Pamiętasz Liwadię wiosną ? - starał się mów...