The City

1.4K 51 16
                                    

31 grudnia 2011, Londyn

Harry's POV

Aspen tańczyła oderwana od rzeczywistości, razem ze swoimi znajomymi ze szkoły.
Z naszymi znajomymi i przyjaciółmi, których nie widziała od przeprowadzki we wrześniu. Opowiadała mi w święta jak się za wszystkimi stęskniła, cieszyła się z imprezy sylwestrowej pierwszy raz w życiu. Przecież zawsze nienawidziła sylwestra.

Ale teraz było inaczej. Aspen była inna. Żyła chwilą, widziałem jak świetnie się bawi z ludźmi, z którymi oboje spędziliśmy całe życie.

Imprezę organizowałem razem z chłopakami z zespołu. Po roku czasu udało nam się stworzyć między nami naprawdę świetną więź, więc wspólny pierwszy Sylwester był oczywistą rzeczą. Każdy z nas zaprosił kilku najbliższych znajomych i przyjaciół, wynajęliśmy fajny klub w Londynie i wszystko zapewniliśmy. Z tego co zauważyłem, każdy dobrze się bawił, wszyscy odnajdowali się w towarzystwie. Louis nie odstępował swojej nowej dziewczyny na krok, spędzał z Eleanor każdą wolną chwilę. Niall próbował poderwać jedną z bliższych koleżanek Aspen i nawet mu to wychodziło, Liam gdzieś zniknął, a Malik oczywiście krążył w okolicach baru.

A ja siedziałem samotnie w loży, zastanawiając się jak doszło do tego, że Aspen nie jest już moją Aspen Morgan. Wyglądała tak samo jak rok temu, może jedynie jej włosy były odrobinę dłuższe a dziewczyna nabrała bardziej kobiecych kształtów. Delikatny francuski akcent, który zawsze miała, stał się bardziej zauważalny, ale oprócz tego, to nadal była Aspen.

Więc dlaczego ja jej nie poznawałem?

Wziąłem kolejnego shota. Nikogo nie było obok, ale picie w samotności wcale mi nie przeszkadzało. Miałem cholerne 17 lat a zachowywałem się jak pierdolony alkoholik z dwudziestoletnim stażem. Uśmiechnąłem się sam do siebie przez moje śmieszne porównanie i przechyliłem głowę do tylu, wlewając gorzki płyn do gardła.

- Harold, dlaczego z nami nie tańczysz? - Usłyszałem jej głos. Aspen usiadła na kanapie obok mnie, ale po chwili osunęła się układając swoją głowę na moich kolanach. Starałem się nie zwracać uwagi na jej cholernie krótką sukienkę, która podwinęła się przez to jeszcze wyżej. Patrzyła się na mnie rozbawionym wzrokiem, a jej wielkie błękitne oczy przez alkohol błyszczały bardziej niż zwykle. - Dlaczego nie bawisz się na własnej imprezie, co? -Uśmiechnęła się i podniosła dłoń, wplatając ją w moje włosy. Uwielbiała się nimi bawić, a ja kochałem jak to robiła, tak jak teraz.

Nie umiałem odpowiedzieć na żadne z jej pytań. Chciałem coś powiedzieć, jednak wszystko co powstawało w mojej głowie wydawało się absurdalnie głupie i nie na miejscu, co mnie niesamowicie irytowało. Dlaczego nie umiałem już rozmawiać z Aspen? To przecież tej blondynce przez ostatnie lata zwierzałem się dosłownie ze wszystkiego. Czemu teraz nie potrafiłem jej powiedzieć jak się czuje? Dlaczego nie..?

Zerknąłem w dół, uświadamiając sobie o ciągłej obecności dziewczyny obok mnie. Ona chyba też zapomniała gdzie się znajduje, jej oczy były zamknięte a usta lekko uchylone, przez co mimo głośnej muzyki słyszałem jej spokojny oddech.

Aspen zasnęła na moich kolanach, a ja kurwa dalej nie wiedziałem, o co mi tak właściwie chodzi.

- ...8! ...7! - Słyszałem krzyki osób obecnych na imprezie, widziałem Louisa z Eleanor machających, abym przyszedł powitać z nimi nowy rok. Aspen chyba poczuła zbliżającą się północ, zaczęła się przeciągać i chwilę potem wstała z krótkiej drzemki, przecierając oczy.

- ...3! ...2! - Objąłem przyjaciółkę w talii, przyciągając ją do siebie. Jej blond włosy spływały wzdłuż błyszczącej, granatowej sukienki, która podkreślała jej wszystkie atuty.

- Szczęśliwego Nowego Roku, Harry. - Wyszeptała śpiącym głosem, wtulając się w moje ciało.

- Happy New Year, my dear Aspen Morgan. - Odpowiedziałem, co spowodowało piękny uśmiech na jej twarzy.

A ja pierwszy raz poczułem, że ten rok na serio może być dobry. Wszystko przez dziewczynę, która była znowu ze mną. Przez samą jej obecność uwierzyłem, że jeszcze nic nie straciliśmy. Jeszcze mogę wszystko naprawić.

Odsunąłem się od Aspen, patrząc w błękitne jak ocean oczy. Byłem gotowy. Naprawdę, jestem w końcu gotowy żeby jej to powiedzieć.

- Aspen, ja muszę... - Ale nigdy nie dokończyłem tego zdania. Nigdy nie powiedziałem jej, jak bardzo ją kocham. Znów przerwał mi dzwonek jej telefonu, a rumieniec jaki się pojawił na jej twarzy po zobaczeniu numeru na ekranie sprawił, że nie miałem wątpliwości kto dzwonił.

Więc pozwoliłem jej z nim rozmawiać. Zostawiłem ją w loży mimo, że chyba mnie wołała. Właściwie chyba nawet nie odebrała telefonu. Ale dla mnie to wszystko już nie ma znaczenia.

Straciłem ją na zawsze.

***

1 grudzień 2019, Londyn

Aspen's POV

Byłam cholernie zmęczona. Dwa miesiące prób praktycznie dzień w dzień, wstawanie codziennie o 6 i praca do późnych godzin. Przynajmniej mój wysiłek nie poszedł na marne, Trivata tuż po premierze zgarnęła świetne oceny krytyków.

Nieskromnie mówiąc, postać w którą się wcieliłam została oceniona najlepiej. W życiu nie spodziewałam się, że dostanę główną rolę. W końcu byłam nowa w teatrze. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że tutaj muszę zapracować na swoją renomę z Paryża od nowa. Nie mam pojęcia, co dokładnie skłoniło naszego reżysera do powierzenia mi roli Violetty, ale nie śmiałam się sprzeciwiać i dałam z siebie wszystko, mimo zdartego gardła przynajmniej raz w tygodniu. W końcu to dla mnie świetna szansa na wybicie się w Londynie.

A sam Londyn? Nie zachwycał, jak zwykle. Wydawało mi się, że Anglia jest moim domem, a od 3 miesięcy czuję się jak na wakacjach i z utęsknieniem czekam na powrót do la maison.

Chciałam do Domu, który nie był tak naprawdę związany z żadnym miejscem. Moim domem przez ostatnie lata były ramiona jednego blondyna, i choć nie chciałam się do tego przyznać, tęskniłam za nimi jak za niczym innym na świecie. Było mi wstyd, ale tęskniłam za poczuciem ciepła, bezpieczeństwa, stabilności.

Jednak nie tęskniłam za samym André.

Już po tygodniu w Londynie, przemokniętą do suchej nitki, marzyłam o pięknej jesieni w Paryżu. Nie sądziłam, że aż tak bardzo będzie mi brakować tego miasta, kultury i języka. Myślałam o powrocie do mojego kochanego apartamentu i potraktowanie tej całej wyprowadzki jako małej przygody, ale nigdy nie brałam tego ułomnego planu na poważnie.

Aż do teraz.

Gdy tylko wyszłam z garderoby na główny korytarz teatru, zauważyłam znajomą brunetkę pędząca w moją stronę. W innych okolicznościach jej widok sprawiłby mi największą przyjemność na świcie, ale dziś przyprawił mnie prawie o omdlenie.

Oczywiście przez zielonookiego chłopaka z brązowymi lokami idącego tuż za nią.

Pieprzony Harry Styles.

Wszystko przestało mieć znaczenie. Moje opadające ze znużenia powieki stały się historią, zapomniałam o natapirowanych i sterczących we wszystkie strony włosach i przesadzonym makijażu scenicznym.

Gemma tuliła mnie i komplementowała, zachwycała się sztuką i z trudem udawało mi się skupić uwagę na jej paplaninie. Czułam gorące spojrzenie zielonych tęczówek na moich plecach, gdy tylko odwracałam od niego wzrok. Przez głowę przelatywało mi tysiące myśli, chciałam uciec w bezpieczne miejsce i już nigdy go nie zobaczyć, ale jednocześnie chciałam go przytulić, wygarnąć wszystko co leżało mi na sercu.

Przynajmniej uświadomiłam sobie jedną rzecz.

Rozdział Harry Styles nie został zamknięty, a ja do wyboru mam dwie opcje; albo definitywnie zamknę go dzisiaj, albo pozostanie otwarty już na zawsze.

Tylko którą z nich wybrać?

Falling // H.S. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz