The Past

737 41 7
                                    


Zagryzłem zębami mocno dolną wargę, by nie wybuchnąć śmiechem z kobiety śpiącej w moich ramionach, która przez sen właśnie włożyła sobie palec do nosa. Aspen zmarszczyła lekko brwi, zmieniając szybko pozycję, obracając się do mnie przodem. Jej usta były idealnie na wyciągnięcie moich warg, jej płytki oddech delikatnie mieszał się z moim.

A ja wpatrywałem się w blondynkę, nie mogąc nadal uwierzyć w to, że jest moja. Nikt już nie może mi jej zabrać, wreszcie mogę traktować ją tak, jak marzyłem od lat. Aspen nie była żadnym trofeum czy wygraną, broń Boże. Była skarbem, najcenniejszą osobą jaką zesłał mi los. Szkoda tylko czasu, którego potrzebowałem by docenić jego wagę.

Patrząc na jej rumiane policzki, pełne, lekko uchylone usta i zgrabne ramiona, w głowie pojawiło mi się co chwilę to samo, nurtujące pytanie;

Czy Aspen zawsze była tak piękna?

Z pewnością była, inaczej nie latała by za nią połowa męskiej części liceum, irytując mnie tym do granic możliwości. Ja ją kochałem za to, że była moją Aspen Morgan, a oni za jej wyjątkowo duże cycki jak na szesnastolatkę.

To przez nią żaden z moich związków nigdy nie wychodził. Co z tego, że umawiałem się z najlepszymi laskami w szkole a później modelkami Victorias Secret, jak żadna z nich nie była nią?

Chciałem zapisać tę chwilę na zawsze, nauczyć się na pamięć każdego skrawka jej ciała, ale niestety nic nie trwa wiecznie. Kiedy Aspen słodko spała i nic nie wskazywało na to, aby miało się to zmienić, usłyszałem ciche pukanie w szybę a zaraz po tym przez uchylone okno do środka wcisnęła się blond czupryna.

- Aspen..! - Dziewczynka z rumianymi policzkami bez zawahania wskoczyła ze schodów antypożarowych do małej sypialni mojej dziewczyny, ignorując kompletnie moją szczękę na wysokości podłogi.

Ale musiałem coś zrobić. Cholera, w wydawało by się bezpiecznej sypialni zjawiła się z powietrza dziesięciolatka, a ja nie mam na sobie nawet bokserek!

- Chloé? - Szepnąłem cicho do małej przyjaciółki Aspen, która stała już przy nogach łóżka, gotowa wgramolić się na nie i obudzić nagą kobietę leżąca na mnie.- Tu es... Aspen ... elle est... - Dukałem po francusku coś co zapamiętałem z lekcji Aspen jeszcze w szkole średniej, ale w zadzie sam nie wiedziałem do końca co chciałem powiedzieć.

- Możesz mówić normalnie, mój brat nauczył mnie bardzo dobrze mówić po angielsku. - Blondynka w różowych spodniach i niebieskim, nieco za dużym sweterku odpowiedziała mi bez zająknięcia, wprawiając mnie w jeszcze większe osłupienie, choć wydawało się to już niemożliwe.

Ale jej mocny akcent na słowa mój Brat również nie wydawał się przypadkowy.

Aspen przebudziła się nieco w moich ramionach, przeciągając się i wtulając bardziej w moje ramię. Westchnąłem cicho, nakrywając ją pościelą i umożliwiając dalszy spokojny sen. A przynajmniej taki miałem plan, dopóki mały diabeł w przebraniu słodkiego aniołka nie postanowił mi go pokrzyżować.

- Aspen miała spotkać się ze mną po śniadaniu, ona zawsze dotrzymuje obietnic. - Piskliwy głosik przypomniał mi o obecności trzeciej osoby w tym pokoju. Przewróciłem oczami, odwracając się do Chloé - Nie możesz przyjść za godzinę? Przecież widzisz, że ona...

- Ty ją budzisz albo ja to zrobię. - Co za tupet! Spojrzałem ze zmarszczonymi brwiami na nieco przerośniętą dziesięciolatkę, której moja niezadowolona mina nie robiła zbytniej różnicy. Nadal stała z założonymi na siebie ramionami i patrzyła wyczekująco, aż wreszcie spełnię jej życzenie.

Falling // H.S. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz