The Valentines Day

838 34 8
                                    

Podniosłam leniwie prawą powiekę, zerkając na zegar wiszący naprzeciwko mojego łóżka. Okej, było już po 12, więc powinnam wstawać by nie mieć wyrzutów sumienia, że marnuję cały dzień w łóżku.

Ale nie miałam siły. Sen był zdecydowanie za krótki, z tego co pamiętam pomimo, że wróciłam do mieszkania tuż przed drugą, zasnęłam dopiero koło czwartej.

Oczywiście maczał w tym palce pewien zielonooki brunet, który złamał moje serce ponownie na tysiąc małych kawałeczków.

Wczoraj zasypiałam na mokrej od łez poduszce, czując się jakbym znowu była nastolatką, a Harry dupkiem, który złamał mi serce. Prawda była jednak taka, że oboje byliśmy już dorośli. Oboje graliśmy na swoich emocjach, oboje przyciągaliśmy się jak magnez i działaliśmy na siebie jak narkotyk.

Bo co z tego, że Harry kolejny raz złamał mi serce, skoro one od zawsze należy do niego?

14 luty 2010, Holmes Chapel

Siedziałam w łóżku w samych bokserkach i koszulce mojego taty, pijąc gorącą czekoladę i  wycierając łzy spływające po policzkach po obejrzeniu kolejnego odcinka Plotkary. Ten serial doprowadzał mnie do takiego stanu prawie za każdym razem, kiedy go oglądałam.

Dzisiejszy dzień był jednym z moich ulubionych dni w roku, mimo, że nigdy nie obchodziłam walentynek z żadnym chłopakiem. Może to dziwne, ale bardzo lubiłam atmosferę tego święta, patrzeć na znienawidzonych przez wszystkich singlów obściskujące się pary i sklepy pękające w szwach od wielkich misiów i czekoladowych serduszek. Lubiłam patrzeć jak mama zakłada specjalnie dla taty czerwoną sukienkę i udaje wielce zaskoczoną bukietem czerwonych róż, które dostaje zawsze 14 lutego od prawie dwudziestu lat.

Słysząc pukanie do drzwi spodziewałam się zaraz zobaczyć w nich Victorie, od której dowiem się, że razem z Joe idą dziś na kolacje na miasto i czy chciałabym coś na wynos.

Ku mojemu zaskoczeniu nie zobaczyłam w nich mojej mamy. Harry wsadził nieśmiało głowę do mojego pokoju, zamiast wparować i rzucić się na łóżko jak zwykle.

-Harry? Co ty tu dzisiaj robisz? -Zapytałam, zakrywając się ukradkiem kołdrą. Harry stał w progu w stroju sportowym, co znaczyło, że przybiegł tu prosto z treningu drużyny piłkarskiej.

-Aspen, tak bardzo, bardzo mi przykro... - Powiedział podchodząc do mojego łóżka, rzucając na nie pudełko czekoladek. -Jak się trzymasz? - Zapytał i usiadł obok, a moje gałki oczne prawie wyszły z orbit.

- Nie rozumiem, jak mam się trzymać?

- Przecież widzę, że płakałaś. Przysięgam, jak tylko zobaczę jutro tego dupka Davis'a w szkole, to tak go skopię, że... - Nie dałam mu dokończyć, przerywając mu z piskiem.

- Harry do cholery, czemu chcesz się bić z Taylorem Davisem?! - Zapytałam wystraszona. W tym momencie na twarzy Harrego pojawiło się jeszcze większe zdezorientowanie niż na mojej. Zacisnął usta w wąską linie, podnosząc brwi wysoko do góry, potrząsając ciemnymi lokami we wszystkie strony. Milczał, skanując moją twarz tak jak zawsze, kiedy chciał dowiedzieć się prawdy.

- Nie rozumiem, na treningu wszyscy mówili tylko o tym! - Powiedział podniesionym głosem, wstając z mojego łóżka. - Davis wszystkim powiedział, że Cię zostawił! - Harry chodził po pokoju, zataczając małe koła, jak zwykle kiedy się denerwował. Zdjął grubą bluzę z logiem szkoły, zostając jedynie w koszulce na ramiączkach i sportowych dresach. - John widział was jak rozmawialiście po lekcjach, a Eleanor sama zapropnowała, że weźmie moją zmianę w piekarni. Aspen, czy ty się ze mnie śmiejesz?- Styles zerknął na mnie zatrzymując się w miejscu.

Falling // H.S. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz