pierwsza część

2.1K 81 41
                                    

Podziękowałem przyjacielowi za dodanie mi otuchy i za dobrą radę, po czym zacząłem w końcu się ogarniać. Nie chciałem się zbytnio wysilać, jedynie obowiązkowo umyłem zęby i ubrałem koszulkę ekipy oraz najzwyklejsze dresy. Rozczochrane, nieułożone włosy idealne podkreślały całą stylówkę i wręcz prosiły się o pozostanie w takim, a nie innym stanie. Spojrzałem na zniszczoną nagrodę, z której pozostała tylko ramka wraz z gratulacjami i złoty przycisk. Nie zostało mi nic innego, niż posprzątanie tego, zatem zbiegłem na dół po jakąś zmiotkę. Udało mi się dostrzec, że w kuchni jest Mateusz, Łukasz i Krzychu. Chciałem dołączyć do ich pogaduszek, ale zbytnio nie miałem ochoty, zresztą wolałem pobyć dzisiaj sam ze sobą. Wziąłem potrzebne mi rzeczy i wróciłem do pokoju. Z bólem to wszystko posprzątałem i byłem zmuszony pójść do kuchni, aby to wyrzucić. Mimo wszystko zszedłem tam, chcąc ulotnić się stamtąd jak najszybciej.

- Cześć Karol, jak tam dzisiaj? - zapytał się mnie Wujaszek, po czym zauważył, co właśnie niosę. - Kolejną szklankę zbiłeś? Serio?

Skrzywiłem się. - Wszystko dobrze, a ta szklanka to przecież nic wielkiego. - wzruszyłem ramionami. W między czasie wziąłem worek na śmieci i wrzuciłem tam odpady.

- To już wiem co mnie rano obudziło. - zaśmiał się Krzychu.

Posłałem mu krzywy uśmiech. - Nagrywamy coś dzisiaj?

- Mieliśmy zerżnąć film od teamu x z tabliczkami - odpowiedział Łukasz, który najbardziej nie trawił ekipy Stuarta - Skoro oni od nas kradną to my też to zróbmy.

- Zaczniemy o... - wyciągnąłem telefon z kieszeni, który wskazał mi godzinę 11:04 - o godzinie 14, okej?

- Tak późno? Myślałem, że zaraz zabieramy się za nagrywanie.

- Muszę jeszcze coś załatwić - wycofałem się do wyjścia z kuchni, nie czekając na ich reakcje. Czułem się źle z tym, że ich okłamuję. Poszedłem ubrać buty oraz moją ulubioną kurtkę z nasa i nie zabierając nic więcej, wyszedłem z domu.

Niewtajemniczeni byli zdziwieni nagłą zmianą Karola. Niby wiedzieli, że w jego życiu ostatnio się nie układa, aczkolwiek mimo tego nadal był wesoły. Gdy Ci prowadzili dyskusję, Mateusz obserwował sylwetkę różowowłosego. Był przekonany, że zaraz zobaczy odjeżdżającego Mercedesa, ale ku jego zdziwieniu, Karol po prostu wyszedł z posesji. Znał przyczynę jego wyjścia, ale i tak chciał mu potowarzyszyć. Wiedział, że w ten sposób będzie zachowywał się nachalnie, choć nie przejmował się tym. Wyjaśnił szybko chłopakom, że wskoczy do najbliższej żabki po jakieś jedzenie i na całe szczęście odpowiedzieli mu bez żadnych domysłów. Powtórzył czynność Karola, mianowicie ubrał buty, płaszcz i od razu wyszedł z domu, a następnie z posesji.

Minęły zaledwie dwie minuty, a ja swoim ślimaczym tempem zdążyłem przejść niecałe 50 metrów. Myślałem o niczym i wpatrywałem się pusto w ziemię. W końcu do czternastej godziny miałem jeszcze sporo czasu. Totalnie się wyciszyłem, nie zwracałem uwagi na nic innego, niż moje przemieszczające się nogi. Dosłownie chwilę później moją uwagę przykuł Mateusz, którego się przestraszyłem.

- Po co przyszedłeś? - zabrzmiało to chamsko, mimo że nie miałem takich intencji.

- Ale spokojnie Karol, chcę po prostu spędzić z Tobą jakoś pozytywnie ten dzień... Chyba, że chcesz to mogę sobie pójść.

- Nie no, zostań, miło z twojej strony. Tylko co niby zamierzasz dzisiaj robić? - spojrzałem na niego zaciekawiony.

- Najzwyklejsza przechadzka. Pogadamy, rozwiążemy parę spraw.

- Miło z Twojej strony, że chcesz mi pomóc, ale zostaw mnie samego z tymi myślami. Jak Ci tak bardzo zależy to możemy gdzieś pójść, ale normalnie, jak zawsze.

- Jak nalegasz... - westchnął i szliśmy w kompletnej ciszy. Obydwaj się baliśmy cokolwiek powiedzieć. Nigdy nie czułem się aż tak nieswojo w jego towarzystwie.

- Bo wiesz... Mam kompletny mętlik w głowie. Próbowałem z nią sobie wszystko wyjaśnić parę dni wcześniej, ale nic z tego. Powiedziała, że nie ma czasu i poszła nagrywać reklamę na instagrama jakiegoś kremu. Mam wrażenie, że traktuje nasz związek tylko i wyłącznie jako chwyt marketingowy. Przed kamerami zachowuje się w stosunku do mnie jak przewspaniała partnerka, a najgorsze jest to, że sam zaczynam to tak traktować... - nie byłem w stanie dłużej wytrzymać tej krępującej ciszy, więc postanowiłem się w końcu zwierzyć.

- Nie no, słuchaj... Przykro mi to mówić, ale to się zamienia w toksyczny związek, was obu to zniszczy. Wiem, że to będzie w cholerę ciężkie, ale jak sobie niczego nie wyjaśnicie, nie widzę innego rozwiązania niż zerwanie.

- Kurwa - fuknął pod nosem - Nigdy, ale to nigdy nie mam szczęścia do kobiet.

- Brachu, masz takie powodzenie, że nie musisz się martwić - klepnął mnie po plecach - Znajdziesz jeszcze tą jedyną i nawet nie staraj się zaprzeczyć.

- Moze... Dzięki, że tak po prostu, bez większego powodu mi pomagasz. - zatrzymałem się, chcąc go przytulić.

- Jak to bez powodu? Jesteś moim przyjacielem, musimy się wspierać. - objął mnie.

Ta rozmowa mi pomogła. Czułem, że nie jestem z tym sam i mogę w każdej chwili liczyć na wsparcie Mateusza. Po chwili wypuścił mnie z uścisku i wbił we mnie niezadowolony wzrok. Znałem go już bardzo dobrze. - Uśmiechnij się w końcu - położył palce na kącikach moich ust i skierował je w górę. Po chwili wziął swoje dłonie i też się uśmiechnął, widząc wymalowaną radość na moich ustach. Ta sytuacja była tak głupia, że aż śmieszna i wybuchłem śmiechem. Mimo wszystko, byłem mu wdzięczny, że chce mi poprawić humor. Jeszcze chwilę się pośmialiśmy, po czym zaczęliśmy iść dalej.

- W sumie pójdziemy teraz coś zjeść? Nie jadłem śniadania, a jestem fest głodny. - zaproponowałem.

- Możemy wskoczyć do żabki, bo nawet powiedziałem chłopakom, że idę na zakupy.

- No i idealnie!

Równą godzinę zajęło nam dojście tam, kupienie produktów na jajecznicę, a następnie powrót. Nasza droga do domu minęła w lepszej, luźnej atmosferze. Zapomnieliśmy o moim problemie i cały czas sobie żartowaliśmy.

Gdy już wróciliśmy, na szczęście nikogo nie było w kuchni, więc na spokojnie wzięliśmy się za robienie śniadania. A dokładniej to ja się zabrałem, gdyż niebieskowłosy postanowił zająć miejsce przy krześle i przeglądać sobie telefon. Nie potrafiłem się skupić na gotowaniu, ponieważ co chwilę na niego zerkałem. Intrygowało mnie to, z kim tak bez przerwy pisze i w dodatku, dlaczego ciągle uśmiecha się do ekranu. Ceniłem sobie prywatność, lecz jednak powinien poświęcić mi więcej uwagi.

- Co Ty robisz? Może byś mi pomógł, bo odkąd wróciliśmy to nie spuszczasz wzroku z tego telefonu...

- Tak, tak, już - odpowiedział mi bez emocji w głosie. Była to typowa szybka odpowiedź, gdy kogoś lekceważymy.

- No kurde Mati, nie zachowuj się jak debil. - podszedłem do niego i pozwoliłem sobie spojrzeć na jego ekran. Zauważyłem, że z kimś zawzięcie pisze. - Kto to?

- Kto? - zerknął na mnie niezrozumiale, a chwilę później ponownie na telefon. Akurat w tym momencie dziewczyna wysłała swoje zdjęcie, była niepokojąco piękna. - A ona, poznałem ją niedawno.

- I teraz tak zamierzasz z nią cały czas pisać, a mnie mieć totalnie gdzieś? - mruknąłem z wyrzutem, wracając do robienia jajecznicy. Jednakże on był tak skupiony, że nawet nie uzyskałem normalnej odpowiedzi, oprócz mruknięcia. Jak najszybciej skończyłem robienie śniadania i nałożyłem byle jak swoją porcję na talerz. Bez słowa wyszedłem z pomieszczenia i postanowiłem zjeść w salonie. Ku mojemu zdziwieniu nie musiałem długo czekać, aż on do mnie przyjdzie. Oczywiście zapatrzony w telefon.

Nie wiem dlaczego, ale byłem odrobinę zazdrosny. Wtedy uświadomiłem sobie, iż chcę każdemu pokazać, że potrafię sam poradzić sobie ze swoimi problemami. Naprawię swoje relację z Werą i będzie tak, jak dawniej.

niesamowite, miałam początek tego w notatkach od ponad miesiąca i ostatnio dostałam mega wenę do pisania. mam pomysł na dalszą część tego opowiadania, z czego jestem bardzo zadowolona. buziaki!
ps cieszę się że jest coraz więcej shiperow


chłopaczyna ¦ friz x trombaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz