Pani Kim wyprała brudną pościel i posprzątała odłamki szkła, doprowadzając pokój dziewczynki do porządku. Toaletka wciąż stała na swoim miejscu; ostre kawałki szkła zerkały z drewna złowrogo, jakby chciały powiedzieć: Spójrz, to twoja wina, znów nie posłuchałaś, znów wyrządziłaś szkody.
Sierota nie wychodziła tego dnia z pokoju. Zeszła jedynie późnym popołudniem na obiadokolację, a potem na powrót usiadła na szarawym materacu, z uwagą wsłuchując się w mantrę wypowiadaną przez oszpecone pomieszczenie. Zawiodłaś. To twoja wina. Wszyscy chcą, żebyś zniknęła.
Usiadła na kafelkowej balustradzie i ostrożnie spuściła nogi na dół. Ostatnie promienie słońca muskały koralowe niebo i jej blado-siną skórę. W ogrodzie naprzeciw niej suszyła się pościel upstrzona brunatnymi plamami. Była powieszona na drucie rozciągniętym pomiędzy jabłoniami. Jedno z drzew było chore, nie rodziło już owoców. W zasadzie było już martwe; nie miało na sobie ani jednego listka. Joohyun pamiętała dzień, w którym umarło. Pamiętała dzień, w którym listowie rośliny przybrało kolor orzecha laskowego, a potem, dzień po dniu, opadało bezgłośnie na ziemię. Grabiła je później z panią Kim, podśpiewując rymowankę dla dzieci. Wtedy była najmłodsza w sierocińcu, wszystko obracało się wokół niej. Była oczkiem w głowie wszystkich mieszkańców i pracowników ośrodka. Najstarsze rodzeństwo chętnie oddawało jej swoje porcje deseru, żeby tylko nie przestawała się uśmiechać.
A potem wszystko się skończyło. Do sierocińca trafiły niemowlęta, którymi trzeba było się zajmować, najstarsze rodzeństwo wyprowadziło się z domu. Z powodu chwilowego przeludnienia wyrzucono dziewczynkę na poddasze, a pokój, który dzieliła z Ysabelle, jej starszą siostrą, oddano maluchom.
Ysabelle wyprowadziła się rok później. A ona, przez dynamiczne zmiany, jakie zaszły w jej życiu, została zapomniana. Jak szmaciana laleczka. Mimo wszystko bardzo szybko zaprzyjaźniła się z samotnością. Wpływ na to miała przede wszystkim pani Park, którą zatrudniono do pomocy przy nowych wychowankach. Za jej pośrednictwem zaczęła kłamać, chować się, uciekać, skrywać bolesne tajemnice. Nie była już beztroską dziewczynką o rumianych policzkach. Powoli zamykała się w sobie. Nabrała odcieni szarości, wyparowała z niej bezustanna radość. Szczery śmiech był rzadkością. Przestała pomagać opiekunce w ogródku, przestała bawić się z młodszym rodzeństwem. Dni spędzała siedząc na balustradzie lub na łóżku, noce – zwijając się na podłodze.
Stara furtka pokryta rdzą skrzypnęła przeciągle. Brunetka wiedziała, kto przyszedł. Wiedziała też w jakim celu. Wychyliła się ostrożnie, zaciskając dłonie na miedzianym parapecie. Już raz w taki sposób spadła. Miała wtedy wiele szczęścia, skończyło się na kilku złamaniach i skręconym nadgarstku. W zaciemnionym wejściu na teren sierocińca zamajaczyła ludzka, zgarbiona sylwetka.
– Dzień dobry, Eunseo! – usłyszała ochrypnięty głos, szczebiocący irytująco. Źle kojarzył się dziewczynce. – Dzieci były grzeczne? Nie naprzykrzały ci się?
Co za ironia, jaka pani Park potrafi być potulna...
– Witaj, najdroższa. – odparła rozmówczyni, domykająca drzwi wejściowe sierocińca. – Dzieci są już po kolacji, nie sprawiały problemów. Są tak kochane... tacy podopieczni to prawdziwy skarb!
Obie kobiety roześmiały się pogodnie i ucięły sobie krótką pogawędkę.
– Ale, wiesz, martwi mnie zachowanie Joohyun. – dziewczynka usłyszała panią Kim. – Od pewnego czasu dziwnie się zachowuje, zauważyłaś?
– Wiesz, zwykle gdy przychodzę, już smacznie śpi...
Perfidna kłamczucha!
– Miej ją, proszę, na oku. Nie chciałabym, żeby spotkało ją coś nieprzyjemnego... martwi mnie jej zachowanie. Naprawdę mnie martwi.
– To zrozumiałe, kochaniutka. Jak najbardziej zrozumiałe. Bez obaw, zadbam o to, żeby dziś wcześnie zasnęła. Może obudzi się z lepszym humorem...
Dziewczynce zdawało się, że na twarz młodszej kobiety wpełzł brzydki uśmiech, tak nieprzyjemny, jak ogromny, tłusty robal wyginający się w łuk. Równie obleśny, co temperament otyłej pani Park.
– No, pora na mnie. – przemówiła Eunseo, zawieszając wzrok na rabatkach strzegących furtki. – Do zobaczenia jutro, Mijin.
Minęły się w bramie. Joohyun zeskoczyła z balustrady i udała się do pokoju, uprzednio szczelnie zamykając wyjście na balkon. Mam tylko minutkę, tylko chwilkę, zanim tu będzie! W panice położyła się pod kołdrą ubraną w świeżą pościel i obróciła się twarzą w stronę ściany. Zacisnęła powieki. Pozostało tylko mieć nadzieję, że uda się oszukać opiekunkę i tym razem nie zrobi krzywdy sierocie. Chociaż ten jeden raz.
Było tak, jak przewidziała - chwilę później usłyszała skrzypienie starych, drewnianych schodów prowadzących na poddasze.– Cześć, kochana! – zaświergotała pani Park, wchodząc do pomieszczenia. – Śpisz? W ubraniach? – zapytała z powątpieniem i odkryła kołdrę.
Śpię, śpię!! Zostaw mnie wreszcie, odejdź stąd! Nie obudzę się, wcale się nie poruszę!
– Hm, niech będzie. – prychnęła kobieta, odpalając papierosa. – Mam nadzieję, że zapach palonego tytoniu nie będzie cię zbytnio drażnił.
Dziewczynka oddychała płytko, lecz spokojnie, by nie wydać się. Chociaż łzy cisnęły się jej do oczu, a gardło ściskało się, by spowodować kaszel, dziecko nie poruszyło się. Wyczekało długie, duszące kilkadziesiąt sekund, nie zmieniając pozycji. Wreszcie opiekunka zgasiła papierosa i kaszlnęła szarym dymem.
– W porządku, widzę, że przestała doskwierać ci astma. Do zobaczenia jutro... ech, kto by spamiętał te wasze imiona? – mruknęła, zanim wyszła.
Zamknęła drzwi. Joohyun wiedziała, że próbuje ją zmylić. Poczekała paręnaście sekund i dopiero wtedy usłyszała ciężkie stąpanie po skrzypiących schodach. Wyśliznęła się z łóżka i cichutko wyszła na balkon, oddychając chaotycznie, niemiarowo, łapczywie wdychając czyste powietrze.
– Nie cierpię tej pani. – jęknęła w stronę fioletowych surfinii, kaszląc cichutko. – Dlaczego ona też tak bardzo mnie nienawidzi?
;;
hej, z tej strony autorka (o czym nietrudno się domyślić)
zdaję sobie sprawę, że rozdział wciąż nie powala jakością, ale nie mogłam dłużej patrzeć na bezsensowne zdania sklecone ze sobą za pomocą kilku kropek i myślników...
tak, kiedyś ten rozdział wyglądał o wiele gorzej, może część z was go pamięta.
miłego dzionka i smacznej kawusi ❤
CZYTASZ
THE WAR | SEULRENE
FanficO kamiennym golemie, który egzystował spokojnie i o tym, jak odnalazł kropelkę życiodajnej wody, która wydrążyła w twardej skale drogę do dawno skutych w niej emocji i uczuć. Książka w trakcie korekty i aktualizowania rozdziałów; przewidywana kontyn...