|2| Czuję, że to nareszcie ten dzień...

335 23 6
                                    

Xeen gwałtownie poderwał się z łóżka, a po jego skroni spłynęła kropelka potu. Miał koszmar, którego nie mógł sobie już przypomnieć, lecz pamiętał, że dotyczył on Ojca i tajemniczej dziewczyny, którą widział dzień wcześniej na boisku. Jak nieprzytomny wstał z łóżka i skierował się do łazienki po drodze zabierając z szafy losowe ubrania. Gdy wszedł pod prysznic lodowata woda błyskawicznie zdjęła z niego ciężar poprzedniego dnia oraz nocy. Jej strumienie owinęły jego ciało pozwalając mu nacieszyć się przenikliwym chłodem. Przeczesał palcami włosy, po czym nałożył trochę szamponu i zaczął wcierać go dłońmi we włosy. Po prawie godzinnej łazienkowej rutynie czerwonowłosy wszedł do pokoju dogłębnie rozbudzony. Spojrzał w lustro na szafie, poprawił granatowy T-shirt z pomarańczowym napisem "I'm blaze of fire" i włożył niesforny kosmyk włosów opadający niestarannie na czoło za swoje ucho. Westchnął z zadowoleniem, złapał kartę i wyszedł z pokoju. Jego bose stopy stukały rytmicznie o podłogę w korytarzu, co jednak przesadnie mu nie przeszkadzało. Czuł się pełen nowej, dotąd mu nieznanej, pozytywnej energii. Z uśmiechem wymalowanym na ustach wszedł do jadalni i podszedł do szwedzkiego stołu nakładając jeszcze parujące jedzenie na talerz. Jajka sadzone. Usiadł przy stole koło Bellatrix i zabrał się do pałaszowania śniadania. Dziewczyna o niebieskich włosach przypatrywała mu się cały ten czas ze zdziwieniem.
- Dobrze się czujesz? - zapytała go w końcu przerywając mu posiłek.
- Znakomicie - odparł z uśmiechem i odstawił na bok talerz, po czym wstał od stołu uderzając lekko łyżeczką o szklankę.
- Proszę o ciszę. - powiedział, a jego koledzy i koleżanki z drużyny zgromadzeni na sali umilkli wlepiając w niego swoje oczy.
- Chciałbym obwieścić wam, że dzisiejszy trening będzie nieco inny niż zwykle. Sądzę, że jesteście już gotowi by podjąć się projektu Increase. - powiedział chłopak, a między jego kompanami rozległy się pomruki. - Będę na was czekał za dwie godziny przed salą treningową nr 48. - dodał - A teraz możecie już jeść. - skinął głową siadając z powrotem na krześle.
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? - szepnęła do niego Bellatrix. Nastolatek pokiwał twierdząco głową.
- Czuję, że to nareszcie ten dzień...
Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami wracając do posiłku. Wiedziała, że nie wydyskutuje już nic u kapitana. Nie kiedy miał taki humor. A nie miał go od dawna. Bardzo dawna...

Około dziesięcioletnia dziewczynka o intensywnie niebieskich włosach podbiegła do piłki i kopnęła ją w stronę śliwkowowłosej dziewczyny w mniej więcej tym samym wieku. Piłka jednak nie sięgnęła swego celu, gdyż jej tor lotu przeciął chłopczyk o czerwonych rozwianych włoskach. Przejął piłkę w powietrzu i błyskawicznie znalazł się z nią przy bramce przeciwnej drużyny. Kopnął piłkę wykonując salto, po czym wylądował gładko na ziemi uśmiechając się szeroko. Biało-czarny przedmiot ominął osłupiałego bramkarza i wpadł do siatki powodując poszerzenie się uśmiechu chłopczyka. Już po chwili obok niego pojawili się koledzy z drużyny klepiąc go po plecach i chwaląc za przejęcie i strzał. Dziewczynka, od której to wszystko się zaczęło słyszała śmiech chłopca, który mimowolnie wywołał uśmiech na jej twarzy. Cieszyła się jego szczęściem...

Bellatrix uśmiechnęła się na samą myśl o dzieciństwie spędzonym w sierocińcu - Słonecznym Ogrodzie - wraz z resztą drużyny Gai. Kątem oka spojrzała na rozświetloną uśmiechem twarz przyjaciela i kapitana zajadającego się śniadaniem i sama lekko się uśmiechnęła. "Będzie dobrze..." - pomyślała, jednak dalej nie była tego taka pewna.

Dwie godziny później przed grafitowymi drzwiami ze złotym numerem 48 zebrała się cała drużyna Gai. Zadowolony Xeen wszedł do środka wprowadzając za sobą towarzyszy. Pokój był cały z platynowych płyt, a na jego środku stało jedenaście platynowych "foteli operacyjnych". Zgodnie z poleceniami Xeen'a cała drużyna usiadła na "fotelach" i założyła podczepione do nich gogle i słuchawki. Czerwonowłosy ustawił kilka rzeczy na monitorze obok swojego "fotela" i również wykonał te czynności.
Poczuł jakby upadał, po czym nagle zmaterializował się na boisku. Obok niego stała już cała drużyna Gai.
- Ustawiłem na razie program na poziom podstawowy - zwrócił się do kolegów i koleżanek. - Zadanie polega na tym, że każdy z nas musi pokonać samego siebie. - spojrzał po twarzach nic nie rozumiejących piłkarzy - Uproszczając każdy z was będzie walczył ze swoim avatarem o nieco lepszych umiejętnościach. Z każdym poziomem avatar będzie miał lepsze umiejętności i pokonanie go będzie wymagało od was więcej pracy. Program jest również w stanie wyłapać wasze błędy i słabości, po czym wykorzystać je przeciwko wam, co pomoże wam stać się jeszcze lepszymi. A i jeszcze jedno -  dodał czerwonowłosy - aby wyjść z tego wirtualnego świata musicie pokonać swojego awatara...

____________________

Eluwina, ten rozdział nieco krótszy, ale i tak chyba nie jest źle, co nie? Mam nadzieję, że nie 😁 Piszcie mi proszę w komentarzach czy jest sens pisać to opowiadanie czy jest ono po prostu do dupy 🤫
Im_only_illusion

𝐛𝐥𝐚𝐜𝐤 𝐩𝐞𝐚𝐫𝐥 𝐚𝐧𝐝 𝐚𝐥𝐢𝐞𝐧; xavier foster. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz