~Nagle ktoś wszedł do pokoju~
To była Vaggie
O cholera.
Nie jest dobrze. Jest bardzo bardzo źle. W trybie natychmiastowym odsunęłam się od Alastora.
Vaggie z sekundy na sekundę robiła się coraz bardziej wściekła.-CO. WY. ROBICIE. RADZE ODPOWIADAĆ SZYBKO PÓKI POWSTRZYMUJE RZUCENIE SIĘ NA ALASTORA.
-A-ale kochanie... On nic nie zrobił.. Chciał mi tylko poprawić humor...
-CZYM ?! BYCIEM TAK BLISKO ?! CAŁOWALIŚCIE SIĘ ?!
-Ależ skąd ! Źle się czułam. Alastor się mną zaopiekował, a potem włączył muzykę i ze mną zatańczył. Chciał mi tylko poprawić humor !- mówiłam wszystko zgodnie z prawdą. Nie dopuściłabym się nigdy do zdrady ! Jestem królewną piekieł, ale no kurde to nie ma nic do rzeczy !. To że moimi rodzicami jest Lucyfer i Lilith... Pogrążam się jeszcze bardziej co nie ? W każdym razie nigdy nie chciałabym zranić osoby takiej jak Vaggie. Jest może trochę wybuchowa, ale nigdy wobec mnie. No może z wyjątkiem tej sytuacji.
Co do Alastora, ciągle stał w jednym miejscu w ogóle się nie odzywając. Ręce założone miał do tyłu. Jak zawsze. Elegancja i kultura to u niego podstawa. Alastor jest zawsze taki spokojny, opanowany. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam żeby się wściekł i to wcale nie dlatego że znam go dzień. Wcale. W każdym razie nie wiem czy chce widzieć jak się wścieka. Gdyby taka spokojna osoba jak Alastor się wściekła, możliwe że zginęłoby ze 100 osób. Śmieszne. Zginąć w życiu po życiu. Ciekawe gdzie byśmy wtedy trafili. Do podwójnego piekła ? To brzmi jeszcze bardziej irracjonalnie niż myślałam że będzie. A wracając do tego co się dzieje... Bo chyba się trochę bardzo pogrążyłam w myślach, Vaggie próbuje zadźgać Alastora swoją dzidą, ale ten jedynie co robi to siedzi na szafie.. a właściwie leży.-Księżniczko czy mogłabyś..-zaczął mówić, ale nie zdążył dokończyć
-Mowiłam żebyś tak na mnie nie mówił.
-A więc Charlie czy mogłabyś zabrać to dzikie stworzenie ode mnie ? Z początku było to całkiem zabawne, ale teraz nudzi mnie to zachowanie gdyż nieudolnie próbuje mnie trafić tą swoją zabawką.
-TO JEST DZIDA TY CHU-
-Tak już ją zabieram. Vaggie chodź. Vaaaggieeee. Uh. Dobra- objęłam ją w pasie, podniosłam i wyniosłam do pokoju. Chciałam z nią jeszcze pogadać.
-Dlaczego aż tak nie lubisz Alastora ? Chciał mi tylko pomóc, a ty się na niego rzucasz jakby zabił mi matkę.
-Charlie zrozum ! Tacy ludzie się NIE zmieniają. Ja chcę dla ciebie dobra.
-Skoro tacy ludzie są jacy są , albo jak też mówisz się nie zmieniają, to ja w teorii jestem bezduszną, kłamliwą suką jak mój ojciec.
-Ty jesteś wyjątkiem
-Ehh. Jednak się nie rozumiemy. Wracam do pokoju. Przemyśl sobie wszystko. Mówisz w końcu zdać sobie sprawę z tego że Al nie jest taki zły jak go malują.
-I wnioskujesz to po jednym dniu znajomości. Jesteś śmieszna- powiedziała gdy byłam już przy drzwiach.
-Alastor zostaje tu na dłużej. Będziesz miała sporo czasu na obserwację.
-Zaraz co- ale ja jej tylko pomachałam ręką na odchodnym i wyszłam z pokoju. Przeszłam przez długi hol i otworzyłam drzwi do swojego pokoju.
Alastor leżał na moim łóżku. Odwrócony tyłem. W tle dalej leciała muzyka z radia. Chwila, czy on zasnął ? Podeszłam do niego po cichu. Miał zamknięte oczy. Spał tak spokojnie. Gdy śpi wygląda na tak bezbronnego. Nie chciałam go budzić ,a też byłam zmęczona, więc bardzo cicho położyłam obok niego i nakryłam nas kołdrą.
CZYTASZ
My lover is serial killer // Charlie x Alastor
Fanfiction*brak opisu bo autorka jest za leniwa * UWAGA ! Brak cenzury, duża ilość przemocy