Jamie x Brianne

158 3 0
                                    

-Ten projekt w życiu się nie uda- stwierdził powoli Jamie, zabierając się za swoją piekielną gorzką, smolastą kawę, którą miał nadzieję obudzić się z rannego otępienia.

Miał problemy z porannym wstawaniem i zawsze ledwie wyrabiał się z pojawieniem na czas. Wcześniej wystraczyłby urokoliwy uśmiech czy rzucenie flirciarskiego spojrzenia, ale teraz gdy miał szefa musiał się pojawiać na czas. Nie ulegało wątpliwości, że zyskał pracę jak i awanse dzięki sławnemu nazwisku, choć gdyby ktoś chciał mu to udowodnić, szybko wyprowadziłby delikwentna z błędu. Jamie miał może znaną rodzinę, lecz należał do tego typu ludzi, które pracują na swój sukces. Nawet jeśli nie musiał wrzucać w swoją pracę tyle wysiłku co inni, aby osiągnąć wysokie stanowisku to nie miał zamiaru dać się zaszulfadkować jako złote dziecko, które ma podane wszystko na tacy.

-Ten projekt został już wprowadzony w życie- zapowiedział chłodno szef, mierząc go nieuprzejmym spojrzeniem, które natychmiast uciszyło blondyna.-A ty będziesz pracował z...panną Tarth.

Jamie skinął głową, samemu nie wiedząc do sądzić o takim przydziale. Znał Brianne zaledwie z widzenia i nie był pewny czy zamienili kiedykolwiek chociażby parę słów, nie licząc oczywiście ,,cześć" czy ,,do wiedzenia". Nigdy nie zainteresował się kobietą z jednego, niezwykle prostego, ale i dość próżnego powodu: nie była ładna. Lannister nigdy nie zniżyłby się do poziomu oceniania kogokolwiek po wyglądzie, zważywszy na swojego brata, ale nie ukrywał, że bardziej interesowały go drobne, śliczne blondynki. Brianne miała co prawda jasne włosy, ale nazbyt krótkie, obcięte na chłopaka i wpadające bardziej w kolor budyniu waniliowego niż miodu. Cholera, powinieniem z tym przestać, bo mam ochotę na słodkie- pomyślałaś Jamie przełykając ślinę. Praktycznie przebiegł koło automatu, bo wiedział że jeśli spojrzy na zawartość to od razu wyda kilkanaście złoty na batoniki, a ostatnio jego koszula zrobiła się ciaśniejsza. Powinien wrócić na siłownię, ale nie miał zapału, zresztą, jego kochanki nie narzekały, stąd niechęć do zmiany przyzwyczajeń.

-Brianne.-Spojrzał na dziewczynę z miłym uśmiechem, ale ta jedynie podała mu wypchaną teczkę i zaczęła mówić:

-To nasz projekt na firmowy ogród, funkocjonalny, a zarazem...

-Zrobiłaś wszystko sama?- spytał zaskoczony Jamie, unosząc brew, choć jednocześnie czuł pewne rozdrażnienie zachowaniem kobiety.

-Tak- odparła krótko, patrząc na niego ostro, a potem dodała.-Chciałam zminimalizować nasze kontakty do zera, ale niestety musia...

-Posłuchaj mnie- zaczął Jamie, przerywając kobiecie już po raz drugi, bo ta niebywale działała mu na nerwy.

Nie żeby liczył, że zacznie się ślinić na jego widok, ale miał nadzieję na chociaż nutkę współpracy, nić porozumienia a nie takie coś. Został potraktowany jak paskudny szalenie irytujący robal, mimo że nawet niczego nie zrobił.

-Nie... I tak doskonale wiesz, że choćby nasz projekt był najgorszy to i tak wygra, bo twój tatuś jest słynnym bankierem- oświadczyła chłodno kobieta, poprawiając marynarkę, a Jamie poczuł jak zalewa go krew.

-To nie oznacza, że chcę iść na łatwzinę! Nie mam zamiaru niczego nie robić i udawać Greka! Możesz sobie o mnie myśleć co chcesz, ale nie jestem tego typu człowiekiem!- Warknął, obdarzając kobietę najbardziej wściekłym spojrzeniem na jakie było je stać.

-Jak chcesz możesz wprowadzić swoje poprawki, wtedy pracy będzie po równo- podsumowała niezbyt uprzejmie kobieta, ubierając torbę i wracając do swojego stanowiska pracy.

-Jeśli myślisz, że to koniec naszej rozmowy to grubo się mylisz Brianne!- Powiedział Jamie, idąc za nią tak szybko, iż kiedy się zatrzymała, prawie wpadł na jej plecy.

Prefki/GoT zawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz