5. Oświadczyny

851 19 6
                                    

❄ Jon Snow

-Jon?- Delikatnie złapałaś zaskakująco ciepłą dłoń mężczyzny, chcąc wybudzić go z chwilowego otępienia w jakie wpadł.

-Hmm?- Snow wyglądał tak jakbyś dopiero co go obudziła, więc jedyne co mogłaś zrobić to parsknąć śmiechem.

-Jesteś nieprzytomny- stwierdziłaś ze szczerym rozbawieniem, siadając na ławeczce przy Czardrzewie.-O czym tak myślisz, ponuraku?- spytałaś cicho, podchodząc do Jona i delikatnie całując jego zimny, jasny policzek.

Snow delikatnie pogładził twą dłoń kciukiem i westchnął ciężko, odwracając się do ciebie przodem.

-Przypomina mi się noc kiedy składałem przysięgę. Wyrzekłem się wtedy wszystkiego, oddałem całe swoje życie Nocnej Straży. ,,Nie będziesz miał żony ani nie spłodzisz dzieci". Teraz kiedy zostałem zabity i z niej odszedłem te słowa wydają mi się piekielnie głupie...

-Chciałabym o tym zapomnieć- mruknęłaś cicho, przesuwając palcami w miejscach gdzie pod ubraniami skrywały się blizny.-Myślałam, że cię straciłam i przeklinałam bogów za to jak łatwo potrafią dać nadzieję, by potem bezlitośnie ją odebrać.

-Zgadzam się.-Jon westchnął cicho, nim delikatnie pocałował cię w czoło, uśmiechając czule.

Odgarnęłaś czarne loki z jego czoła, gładząc policzek.

-Teraz nie obowiązuje mnie żadna przysięga, a moja warta się skończyła- stwierdził Jon, z delikatnym uśmiechem, nim cię pocałował.-Gdyby mój pan ojciec dowiedział się, że oświadczam się w zwykłym lesie i bez jakiegokolwiek prezentu dla narzeczonej zapewne dostałbym dość długie kazanie na ten temat.

-Co?- Cóż Jon zapewne nie oczekiwał takiej odpowiedzi, padającej z twoich ust, więc parsknął nerwowym śmiechem. -Przepraszam, po prostu...

-Czy chcesz zostać moją żoną i dzielić ze mną resztę życia, w prostszej wersji?- spytał cicho Jon, uśmiechając się ciepło i delikatnie chwytając twoje obie ręce. -Możemy dzisiaj złożyć sobie przysięgę, pod tym drzewem, jeśli oczywiście...

Przerwałaś, zachłannie całując Jona i rzucając się na jego szyje z takim impetem, że prawie byś go przewróciła.

-Oczywiście, że chcę. Kocham cię Jon.

-Ja ciebie też, najdroższa.

🐺 Robb Stark

Zastanawiałaś się kiedy ta niedorzeczna farsa w końcu się skończy, a ty będziesz mogła wrócić do swej komnaty. Zupełnie nie bawiło ciebie siedzenie w zatłoczonej, dusznej sali, wypełnionej pijanymi lordami. Niestety, musiałaś tu tkwić i udawać szczęśliwą, a także czekać na oficjalne oświadczyny króla północy. Szczerze nie rozumiałaś tego całego zamieszania i miałaś go szczerze dość. Dla ciebie takie wielkie bale były bezsensowaną stratą pieniędzy, ale musiały się odbywać. Gorzko pomyślałaś, że wisi nad wami widmo wojny, a mimo to inni lordowie zamiast się zbroić czy przejmować nadchodzącą rzeźnią, pili i obżerali się jak świnie.

-O czym myślisz, pani?- Robb delikatnie chwycił twą dłoń, uśmiechając się uprzejmie.

-O tym, że to jedzenie mogłoby być rozdane biednym. Niektórzy z lordów nie jedzą po to by jedynie zaspokoić głód, a powinno się jeść by żyć, a nie żyć aby jeść- stwierdziłaś cierpko, zupełnie się zapominając.-Wybacz panie ja...

-Nie musisz przepraszać, bo to dobrze powiedziane, pani- Robb uśmiechnął się do ciebie ciepło, delikatnie gładząc cię po dłoni kciukiem.

Spojrzałaś ku niemu szczerze zaskoczona, a młodzieniec uśmiechnął się uprzejmie.

W końcu Walder wstał, a razem z nim młody wilk.

Prefki/GoT zawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz