jeśli ktoś to czyta – kolejny rozdział *21* pojawi się, gdy pod 20 będą 4 gwiazdki, a zakończenie zbliża się tuż tuż..
Dom dziecka był miejscem, gdzie zawsze czułam się dobrze. Byłam tutaj odkąd pamiętam i nigdy nie sądziłam, że rok przed osiemnastymi urodzinami, będę mogła to miejsce opuścić.
Miałam tu parę znajomych i jedną przyjaciółkę, której ufałam — Eve.
Eve była czarnowłosą siedemnastolatką. Na jej twarzy zgromadziły się piegi, a oczy przybierały koloru morskiego.
Ja, jak to mówili, miałam "złote" włosy. Nie miałam piegów, tylko znamię w postaci łabędzia na plecach. Moje oczy były szare z złotymi plamkami.
Westchnęłam, gdy pakowałam ostatnie ubrania, jakie zostały mi w szafie.
Dziś, Ja Rachel Blod, opuszczam dom dziecka i zaczynam żyć, jak każdy normalny nastolatek. Wcześniej też tak żyłam, tyle z tym, że teraz będę miała własny dom, pokój.
I będę musiała opuścić Eve.
— Masz mnie odwiedzać, jasne? — praktycznie rozkazała, gdy nadal pakowałam ubrania.
Zaśmiałam się cicho, przytakując. Nie był to wesoły śmiech, raczej smutny. Nie chciałam się z nią rozstawać.
Ale miałyśmy komórki, zwykłe cegły, dzięki którymi się kontaktowałyśmy. W szkole chodziłyśmy zawsze razem i to miało się nie zmienić.
— Będę, obiecuję. — odparłam i przyłożyłam rękę do serca.
Było lekko po dziewiątej, a mój nowy opiekun prawny miał być koło dziesiątej trzydzieści.
Pospieszyłam się z pakowaniem, aby mieć jeszcze czas na rozmowę z Eve. Nie mogłam ścierpieć tego, że nie będziemy się codziennie widywały, jak było zawsze.
Teraz tylko w szkole i może, jeśli dostanę zgodę od nowego opiekuna, ja będę odwiedzać ją, a ona mnie.
Zasunęłam walizkę z drobną pomocną Eve, odłożyłam ją w kont, obok szafy i zajęłam miejsce na moim łóżku. Teraz to już w sumie byłym.
— Szkoda, że nie może wziąć też ciebie. — powiedziałam, smucąc się.
Czarnowłosa przytuliła mnie do siebie. Oplotłam jej ciało swoimi ramionami.
— Będziemy się widywać, no nie? — uśmiechnęła się. — będzie dobrze.
Oblizałam wargi, wzdychając. Praktycznie całe życie spędzone w tym miejscu, a tu nagle musiałam je opuścić.
Wiązałam z tym miejscem wiele wspomnień, które zostaną mi w pamięci na długo.
— Okej, więc co robimy? — spytała, wstając.
Podeszła do biurka, w którym znajdował się nasz ekwipunek na wieczory filmowe. Wyjęła z szafki w meblu chipsy, a do tego słodkie i kwaśne żelki, które kochałam.
Zaczęłyśmy rozmawiać na różne tematy. Między innymi też o Nathaniel'u Efronie, który postanowił mnie adoptować.
— Widziałaś go, prawda? — spytała, żując kawałek kwaśnego żelka.
Zaprzeczyłam kiwnięciem głowy.
— Tylko na zdjęciu. — przyznałam i w głowie przywołałam sobie jego obraz.
Na zdjęciu jego brązowe włosy były w artystycznym i pociągającym nieładzie, trzy guziki rozpięte u błękitnej koszuli i oczy, świdrujący bursztynowy kolor nie opuszczał mnie, odkąd zobaczyłam fotografię.
— I co? — spytała, będąc zaciekawioną.
Uśmiechnęłam się i przygryzłam wnętrze policzka.
— Gorący. — skwitowałam.
Dziewczyna zagwizdała, wachlując się ręką. Spojrzałyśmy na siebie i następnie zaśmiałyśmy.
— Wiesz ile ma lat? — spytała po dłuższym czasie.
W głowie próbowałam sobie przypomnieć liczbę, o której mówiła Sofia — nasza opiekunka.
Pamiętałam, że uważałam go za młodego, skoro zechciał wziąć dziecko w tym wieku. Dowiedziałam się, że był sam.
— Około trzydziestki. — mruknęłam, nadal się zastanawiając. — jak się dowiem na pewno, to ci powiem.
— I tak ma być. — uśmiechnęła się. — pamiętasz, jak rozmawiałyśmy o tym, że chciałabyś mieć tatusia?
Doskonale pamiętałam tę rozmowę. Poświęciłyśmy na nią dużo czasu i obie miałyśmy takie same plany.
— No, pamiętam. — potwierdziłam, podnosząc jeden kącik ust do góry.
— Może to ten tatuś, Rachel?
Przed chwilą przyszła Sofia z informacją, że Nathaniel już na mnie czeka.
Przytuliłam się do przyjaciółki. Nie zauważyłam, że obie zaczęłyśmy płakać.
— Dobra, leć po cię nie puszczę do niego. — zażartowała, śmiejąc się przez łzy. — pa, słońce.
— Do zobaczenia w szkole, Eve.
Chwyciłam rączki walizek, spojrzałam smutno na przyjaciółkę i z westchnięciem opuściłam pokój.
Szłam za Sofią, która korytarzem prowadziła mnie na dwór. Ścisnęłam mocniej rączki, nie wiedząc, czego mogę się jeszcze spodziewać po mężczyźnie.
Korytarze były w kolorze kremowym z białymi paskami po środku i sufitem.
Podłoga była wyłożona gumową wykładziną. Była we wzorach kwiatów i pszczół.
Bardzo dojrzałe
Zobaczyłam drzwi za którymi stał mężczyzna.
Nathaniel
Przełknęłam ślinę. Był parę metrów przede mną, ubrany w czarny podkoszulek i niebieskie, jeansowe spodenki.
Było ciepło. Maj, oznaczający praktycznie koniec roku szkolnego. Cieszyłam się dobrymi ocenami, które udało mi się zdobyć z Eve.
Ubrana w cappuccinowe ogrodniczki z walizkami w ręku, zbliżałam się do mężczyzny, u którego teraz miałam mieszkać.
Pod ogrodniczkami miałam bluzkę z napisem "BABY". Na stopach miałam również cappuccinowe trampki.
Wyszliśmy z domu dziecka. Mężczyzna oparty stał o białego Mercedesa.
Zagryzłam wargę, gdy napotkałam jego przeszywający wzrok. Od razu go spuściłam, idąc za Sofią.
Był naprawdę przystojny, jeszcze bardziej niż na zdjęciu. Ten seksowny artystyczny nieład w burzy jego włosów...marzenie.
— Witam. — Sofia uścisnęła rękę z Nathaniel'em. — to jest Rachel Blod, pańska wybranka.
Wybranka, jak to dziwnie brzmi
— Dzień dobry. — podniósł lewy kącik ust. — cieszę się, że wreszcie mogę ją poznać. — przy tym zdaniu, skupił się na mnie.
Odwróciłam wzrok w lewo, aby nie zatopić się w jego oczach. Dlaczego los chciał, żebym natrafiła na takie ciacho?
— Dobrze, zostawię już pana z Rachel. — skinęła lekko głową i odwróciła się w moim kierunku. — mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa, Rachel.
Przytuliła się do mnie, co chętnie odwzajemniłam. Sofia była naprawdę miłą i kochaną osobą. Dbała o nas, więc razem z Eve nie mogłyśmy na nic narzekać.
— Trzymaj się, kochana. — wyszeptała, zanim odsunęła się ode mnie i odeszła.
Przygryzłam wargę i powoli odwróciłam się w stronę mężczyzny. Patrzył się na mnie z lekkim uśmiechem.
— Chodź, pokaże Ci twój nowy dom.
***
C H E R Y L L
CZYTASZ
Daddy [√]
Romance★DRUGA CZĘŚĆ PT. „OH, DADDY..." JEST JUŻ DOSTĘPNA. ZAPRASZAM DO CZYTANIA★ Wszystko zmieniło się, gdy trafiłam do niego. * * * #1 - Daddys