8.

4.4K 90 27
                                    

*wszystkich rozdziałów – z opublikowanymi – jest 21 + piszę 22. mam w planach zrobić duuużo "rozciągnięć" w książce lub namieszać, więc mam nadzieję, że będziecie czekać na epilog, bo zdaje mi się, że niedługo zakończmy rozdział z "DADDY". miłego wieczoru xx

zachęcam do gwiazdkowania, bo to sprawia, że moja motywacja rośnie*

*skończyłam pisać całą książkę, teraz tylko muszę publikować dla was rozdziały*

Ścisnęłam mocniej ramię plecaka, przemierzając szkolny plac. Większość uczniów jeszcze siedziała na dworze i czerpała przyjemność z pogody.

— Lottie, musisz mi wszystko opowiedzieć! — głos przyjaciółki wrócił mnie na ziemię, gdy jej ramiona oplotły się wokół mojej talii.

— Oczywiście. — zaśmiałam się, przytulając ją do siebie. Odsunęłyśmy się na odległość jednego metra, ciesząc się jak dzieci.

— Chodźmy do szkoły. — nakazała, ciągnąc mnie za łokieć do szkoły.

Weszłam z Eve do środka. Od razu powędrowałyśmy do odpowiedniej sali, aby nie spóźnić się na lekcję. Powoli wchodziłyśmy po schodach na trzecie piętro, gdzie znajdowała się sala.

Klasy przeważnie były otwarte, gdy był tam nauczycieli, bądź inny opiekun.

— Więc? Gadaj! — popędziła mnie podekscytowana. Chyba bardziej się przejmowała ode mnie.

— Hej, spokojnie. — zachichotałam, szturchając lekko jej ramię. — wszystko po kolei.

Przekręciła oczami. Po chwili zadzwonił dzwonek, oznaczający rozpoczęcie lekcji.

Westchnęłam i sięgnęłam po plecak. Wyjęłam potrzebne dla mnie przybory, a następnie odwróciłam się do Eve.

— Opowiem ci o wszystkim później. — mruknęłam, uśmiechając się lekko. Westchnęła.

— Ze szczegółami? — zagryzła wargę.

— Ze szczegółami.

Chwilę później nauczycieli Baxter zaczął prowadzić lekcję biologii. Nie przepadałam za tą lekcją, głównie przez jego wymagania, które były nie do końca możliwe w spełnieniu.

Po zakończeniu pierwszej lekcji, opuściłam salę z Eve. Szłyśmy powoli po korytarzu, gawędząc o projekcie na biologię.

— Ouh, dobrze, że w grupie mamy Stephanie. — przyznała czarnowłosa. — naprawdę, on chcę mnie udupić!

Trąciłam ją ramieniem, aby była ciut ciszej. Uważała, że owy nauczyciel chciał ją"udupić" i dlatego ciągle tak ją wypytywał.

— Nie przesadzaj. — zachichotałam.

Zrobiła minę typu: spadaj i zostawiła mnie w tyle, przyspieszając. Przekręciłam oczami ze śmiechem i ruszyłam za morskooką.

Doszłyśmy pod salę matematyczną, która jak się okazało, była zamknięta. Usiadłyśmy na ławce przy sali.

— Jaki jest Nathaniel? — spytała, opierając się plecami o ścianę. Zrobiłam to samo, a wzrok wlepiłam w ścianę przed sobą.

— Hm.... — zastanowiłam się chwilę. — opiekuńczy, miły, konserwatywny. — wyliczałam na placach.

— Przystojny. — wtrąciła. — widziałam go z okna, gdy po ciebie przyjechał. Ciacho.

Dałam jej kuksańca w ramię, żartując z niej. Wstałyśmy z ławki, gdy zadzwonił dzwonek. Pani Olsen jeszcze chwilę się spóźniała, a gdy przyszła, wpuściła nas do sali i kazała zaczekać.

— Musiało się coś stać. — bąknęła pod nosem Eve. Odsunęła krzesełko i na nim usiadła, bacznie się nad czymś zastanawiając.

— Pewnie tak. — poparłam ją. Pani Theresa miała poważną minę, pod którą skrywał się smutek. Naprawdę było to widać.

— Ciekawe co się stało... — powiedziała do siebie, opierając dłoń na brodzie.

Wyjęłam książki i zeszyty, odłożyłam plecak na bok i spojrzałam na przyjaciółkę.

Obie przejmowałyśmy się jej problemami, bo była miłą kobietą, która zdawała sobie sprawę z nawału materiału i doskonale nas rozumiała.

Dlatego też robiła nam często kartkówki i sprawdziany, a za to mniej zadań i odpowiedzi przy tablicy.

Zazwyczaj były krótkie ale z najważniejszymi elementami, jakie były na poprzednich godzinach.

— Później się jej zapytamy, o to. — mruknęłam.

Kiwnęła głową, siedząc cicho. Reszta klasy wesoło gawędziła ze sobą, nie zwracając uwagi na widok nauczycielki.

— Hola, hola! — krzyknęła, zamykając za sobą drzwi. Oparłam się o krzesło i uśmiechnęłam się do niej, co sama odwzajemniła. — nie było mnie parę minut, a wy tak zdążyliście nahałasować?

Odwróciłam się przodem do tablicy, obok której stało biurko nauczycielki. Zajęła swoje krzesło, odłożyła tableta i obdarzyła mnie spojrzeniem.

— Zaczynamy lekcję. — odparła. Wzięła do dłoni tableta i coś sprawdziła. — macie teraz powtórki.

Wstała i podeszła do tablicy, zgarniając przy okazji marker, który był do niej przeznaczony. Zapisała temat "Twierdzenie Pitagorasa".

Zaczęła objaśniać nam temat, aby przybliżyć powtórkowy dział. Po paru minutach skończyła.

— Wyjmijcie książki, otwórzcie na stronie dwieście trzydziestej dziewiątej i przeczytajcie treść zadania. — rozkazała i usiadła na swoim miejscu.

Dzieliłam z nią się książkami, więc nasze plecaki nie były tak ciężkie, jak u niektórych osób.

— Gdy już to zrobicie, poproszę jedną osobę do zrobienia takowego zadania. — dokończyła.

Otworzyłam podręcznik na odpowiedniej stronie i zaczęłam czytać treść zadania.

Było proste, patrząc na inne. Westchnęłam i otworzyłam zeszyt, w którym zapisałam odpowiednie dane i zaczęłam wykonywać zadanie.

Dzwonek oznaczał zakończenie kółka matematycznego. Spakowałam rzeczy do plecaka i wraz z Eve ruszyłam do wyjścia z klasy.

— Do widzenia. — pożegnałam się z kobietą, co ona również uczyniła.

Wyszłyśmy z klasy jako pierwsze. Niekoniecznie chciało mi się schodzić na parter ale wchodzenie na piętro było jeszcze gorsze.

Poprawiłam opadające ramię plecaka. Westchnęłam, gdy prawie spadłam ze schodów, przez nieuwagę jednego z chłopaków.

— Uważaj, co robisz. — warknęłam, posyłając mu gniewne spojrzenie.

Wiedziałam, że nie usłyszał ale byłam zła.

— Choć, Rachel. — przyjaciółka pociągnęła mnie za ramię, prowadząc w stronę wyjścia.

Odetchnęłam świeżym, ciepłym powietrzem, owiewającym w moją twarz.

W oddali zauważyłam samochód. Biały Mercedes, a obok niego wysoki brunet z okularami na nosie. Przygryzłam wargę, zauważając w nim Nathaniel'a.

— To on? — Eve wskazała ruchem głowy na mężczyznę, patrzącego się w naszą stronę.

— Mhm.

***
C H E R Y L L

Daddy [√]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz