A gdyby jednak na tą misję nasza główna bohaterka poszła z Zetsu ale nie czuli by do siebie nic? Gdyby jednak... Nie poczuła nic do żadnego z chłopaków... Gdyby to była dla niej tylko zwykła zabawa... I wtedy poznaje JEGO. Boga Shinobi. Kogoś, na czym widok jej serce zaczyna szybciej bić. Na czyj widok zamiera. Nie wie jak się zachowywać...
- Jesteś Madara Uchiha - padło z jej ust.
Obdarzył ją wyjątkowym uśmiechem. Jego oczy bładziły po jej ciele.
-Zgadza się. To był dobry ruch - wskazał Zetsu czekającego na skraju lasu. - Jesteś owiele inteligetniejsza niż mogło by się wydawać na pierwszy rzut oka.
- To komplement czy powinnam się obrazić? - uśmiechnęła się lekko.
Czuła stres. Stała naprzeciw jednemu z założycieli Konohy. Jednego z najsilniejszych Shinobi jakiego widział świat.
-Och, przyjmij to jako komplement - wyciągnął w jej stronę dłoń. Popatrzyła na niego zdziwiona na co zmieszał sie lekko. - Coś nie tak?
Pokręciła szybko głową i ściągnęła rękawiczke z dłoni chwytając jego dłoń. Poczuła potęgę bijącą od tego człowieka.
- Nie codziennie mam okazję poznać najgrozniejszego Shinobi świata.
-O, to miły komplement - ścisnął lekko jej dłoń i puścił.
Także poczuł pod jej skórą ogromy czakry. Oboje byli silni. Niesamowicie silni.
-Świat byłby piękniejszy gdyby nie tacy recydywiści jak my, nieprawdaż? - zapytał ruszając w stronę jabłoni.
- Nie sądzę - popatrzyła za nim i ostrożnie stawiając kroki podeszli pod drzewo.
- Nie? - popatrzył na nią zakładając dłonie za plecami.
-Czytałam o Tobie dość dużo - popatrzyla na korone drzewa.
-Ach tak... - zamknął w zamyśleniu oczy. - Więc czemu tu nadal jesteś? - spojrzał na nią uważnie.
- Nie rozumiem pytania - spojrzała mu w oczy i czuła, że przepada.
Bezdenna czerń pochłaniała ją. Traciła oddech patrząc na niego. Jego kurczę włosy szarpał delikatny wiatr. Wyglądał zjawiskowo pod jabłonią, z której delikatne płatki owoców opadały wokół nich. Przełknęła ciężko śline.
-Skoro czytałaś dużo, powinnaś wiedzieć, że jestem bardzo niebezpieczny - uśmiechnął się delikatnie.
Czarował. Mamił. Kusił.
- To fakt. Jednak ktoż z nas, wygnanych i skazanych nie jest niebezpieczny? - zapytała spokojnie i odwróciła od niego wzrok by skupić się na czymkolwiek innym niż podziwianie go.
-Trafne spostrzeżenie - przytaknął jej. - Dowiedziałem się trochę o tej waszej organizacji. W tym i o Tobie.
Przełknęła śline ciężko.
-Co masz na myśli? - zapytała drżącym głosem.
-Trochę o Twojej przeszłości. To strasznie niesprawiedliwe co Cię spotkało - popatrzył na nią po czym usiadł opierając się o drzewo. - Nie uważasz?
Odwróciła się od niego i spojrzała w niebo.
-Najwyraźniej tak miało być, Madaro Uchiha.
-Odważnie - zaśmiał się subtelnie. - Dawno nikt nie odważył się do mnie odezwać imieniem. Ale to nic. Może tak miało być, żebyś właśnie spotkała mnie? - zapytał beztrosko jakby pytał o pogodę.
Odwróciła się w jego stronę ze zmarszczonymi brwiami.
-Co masz na myśli?
Spojrzał jej prosto w oczy. Czuła, że nic jej nie grozi tutaj. Przy tym potężnym ninja nic nie mogło jej się stać...
-Oboje jesteśmy bardzo potężnymi osobami - wyciągnął do niej dłoń.
Popatrzyła na nią. Obiecywał jej. Kusił ją. Obietnica władzy, mocy i uczucia. Coś czego tak bardzo pragnęła od śmierci przyjaciół. Od wygnania. Jej ciągła ucieczka właśnie by mogła się zakończyć. Nic do stracenia tylko więcej do uzyskania. Wyciągnęła w jego stronę dłoń a on delikatnie ją ujął.
-Razem uczynimy pokój na tym świecie - popatrzył na nią i podniósł się na kolana. - Uczynie Cię moją królową. Panią pokoju - przyłożył policzek do jej dłoni a ona poczuła spokój. Tak dawno upragnione uczucie, teraz czuła je całą sobą. Wreszcie. Cos czego nie mogla osiągnąć sama, jemu udało się w ciągu kilku minut.
-Poprosiłem by Cię tu wysłali - podniósł się nadal trzymając jej dłoń. Patrzył w jej oczy i sam płynął. - Opowiem Ci całą prawdę. Wszystko co się stało było planowane - dotknął drugą dłonią jej policzka. Widział, że jest skołowana. - Wszystko prócz tego, że poznam Ciebie. Jesteś miłym zaskoczeniem w tym wszystkim. Nie spodziewałem się, że dołączysz do Akatsuki - ruszył spokojnie przed siebie a ona za nim.
Spojrzała w stronę gdzie stał wcześniej Zetsu i zmarszczyła brwi.
-Odszedł. Wrócił do siedziby. Taka była jego rola. Gdy dowiedziałem się o Tobie, całym sercem chciałem Cię poznać. Spotkać i zobaczyć czy naprawdę jesteś taka jak Zetsu opowiadał - uśmiechnął się w jej stronę. - I miał rację. Jesteś wspaniała.
Zmieszała się lekko i uciekła wzrokiem.
-Nie musisz się martwić. Teraz jesteś bezpieczna. Nikt o nas nie będzie wiedział. Nawet Pain - uśmiechnął się na jej niezrozumiejący wzrok. - Wytłumaczę Ci wszystko w domu. Od samego początku...
Dom... To słowo rozbrzmiewało w jej głowie pustym echem. Od lat żadnego miejsca nie nazwała tak. A teraz on mówi do niej, że pójdą do domu. Miejsca, którego nie znała. Jednak gdzieś głęboko w sobie zrozumiała poczucie bezpieczeństwa i spokoju. Im bardziej powierzchownie patrzyło się na nią tym bardziej było widać panikę na jej twarzy.
- Wiem, że sie boisz - stanął przed nią spokojnie i ujął jej dłonie. - Widać to z kilometra. Jednak możesz być spokojna - odgarnal jej kosmyk włosów z twarzy. - Pytaj o cokolwiek. Odpowiem Ci na wszystkie pytania - popatrzył jej głęboko w oczy i uśmiechnął się uspokajająco.
Przez chwilę patrzyła na niego. Podziwiała Tak bezgranicznie czarne oczy, hebanowe włosy. Linie szczęki, idealny orli nos.
- Czy każdy Uchiha musi być taki pociągający? - mruknęła i ruszyła spokojnie.
Zaśmiał się lekko nawet rozbawiony słowami dziewczyny. Nie spodziewał się że takie będzie jej pierwsze pytanie.
-Najwyraźniej tak. A ilu już poznałaś? - zapytał mężczyzna i dołączył do niej kierując ją w odpowiednią stronę.
-Jak na wymarły klan to całkiem dużo - popatrzyła na niego z uśmiechem i włożyła dłonie do kieszeni. - Itachi, Sasuke, Obito i teraz Ty. No był jeszcze jeden pojeb z przeszczepionymi Sharinganami na prawie cały ciele - skrzywiła się. - Paskudny typ. Danzo. No i dość dużo Uchihów pamiętam jeszcze sprzed wymordowania klanu.
-Opowiedz mi o tym - popatrzył na nią.
Był szczerze zainteresowany perspektywą z jakiej dziewczyna widziała to wszystko. Był pewien, że zdarzyła poznać członków Akatsuki na tyle by poznać ich historię. Był ciekaw tej jednej.
-Kiedyś przyjazniłam się z Itachim i Shisuim. Chodziliśmy razem do klasy, ja zawsze byłam odludkiem ale z nimi jakoś zlapałam nawet kontakt. Bardziej chodziło o misję niż przyjaźń. Dużo rozmawiali i dużo słyszałam. Znałam Itachiego na tyle by stwierdzić, że nie byłby w stanie sam dojść do wniosku o wymordowaniu całego klanu - popatrzyła spokojnie w niebo. - Potem Itachi odszedł do ANBU i już o wiele mniej się widywaliśmy. Takze starałam się tam dostać, jednak nie potrafiłam na tyle kontrolować swojej czakry. Czasem dostawała napadów...
-Jakich? - zainteresowany popatrzył na nią.
-Czakra po prostu wylewała się z mojego ciała. Potrafię absorbować czakre z innych jej użytkowników i otoczenia. Nie bardzo wiedziałam jak to kontrolować. Rozważano nawet zamknięcie mnie w celi.
-Zaczęto Cię uważać za zagrożenie - stwierdził cicho.
-Coś takiego - przytaknęła. - I wtedy poznałam ich... - odwróciła na moment głowę. Cicho chrząknęła i wróciła do opowieści. - W tym czasie Itachi zdarzył znaleźć narzeczoną. Był zakochany po uszy. Zresztą. Tak samo jak ona. Nic nie wskazywało na to, że mogło by dojść do rzezi. Nigdy. Z moją nową drużyną nauczyłam się kontrolować energię. I kilka dni po tym jak dostałam się w końcu do ANBU razem z nimi stało się to... Zanim tam przybyliśmy, jego już nie było - popatrzyła na Madarę w zamyśleniu. - Nie zrobił tego sam. Kazano mu. Dowiedziałam się tego przypadkiem. Po tych wydarzeniach, nie bardzo kto miał się opiekować jedynym ocalałym Uchihą. Małym Sasuke. Jaki morderca bez emocji dałby radę zabić wszystkich ludzi, których kochał, a zostawił tylko młodszego brata? - zadała pytanie i sama na nie odpowiedziała nawet nie dając mężczyźnie szansy. - Żaden. Idąc korytarzem usłyszałam rozmowę starszyzny - wzruszyła lekko ramionami. - Nikt nie jest bez uczuć. Prócz starszyzny Konohy.
-Widzę masz do nich uraz - poklepał ją lekko po ramieniu.
-Nawet nie wiesz jaki - uśmiechnęła się lekko. - Po tym co usłyszałam powtarzała wszystkim, że Itachi nie jest winny. Większość uważała mnie za wariatkę. Zakochaną biedną dziewczynkę, która nie przyzna się przed nikim do odrzucenia przez ukochanego i nigdy nie pozwoli by powiedziano o nim złego słowa - uśmiechnęła się lekko. - Jednak pewna część zaczęła coś podejrzewać. I wtedy dostałam rozkaz. Niczego i nikogo bardziej nienawidziłam niż Akatsuki. Powiedziano mi, że moi jedyni przyjaciele są ich informatorami i wykorzystują mnie do szpiegowania Konohy. Byłam kapitanem. A oni moimi przyjaciółmi. Mówiliśmy sobie wszystko - jej dłonie w kieszeniach zaciskały się mocno. - Uwierzyłam im. Byłam przepełniona nienawiścią. Zabiłam ich. I wtedy publicznie nazwano mnie wariatką i morderczynią wspołpracującą z Akatsuki.
- Musiałaś byś wściekła.
-Byłam przerażona. Czułam się niczym małe, zaszczute dziecko, które musiało uciekać. Natychmiast.
-I uciekłaś.
-Nie bez ofiar. Potem jeszcze wdałam w walkę z Kisame. Samehada dobrze sobie radziła z moim nadmiarem czakry - uśmiechnęła się lekko. - Potem pojawił się Itachi i kazał nam przestać. Nakrzyczał na Kisame, że co on niby wyprawia, że nie może mnie zabić, że jest bezużyteczny - zaśmiała się. - Po czym zabrali mnie do siedziby. Konan się mną zajęła. Anioł. Tkwi tam i trwa przy osobie, która nigdy nie odwzajemni jej uczuć. To brutalne.
-Brutalny jest cały świat w jakim żyjemy, zlotko - Madara odkrył kamień zasłaniajacy wejście do jaskini. - Jednak razem to naprawimy.
Weszła do środka i zdziwiona popatrzyła na Madarę. Wnętrze w przeciwieństwie do siedziby Akatsuki nie było zimne i nieprzyjemne A wręcz przytulne. Podłoga zasłana była futrami ze zwierząt. W małym kominku płonął przyjemny ogień ogrzewający całe okrągłe pomieszczenie, w którym znajdowały się dwa łóżka, mała lodówka, jedna komoda i biurko z krzesłem.
-Przytulnie tutaj - zauważyła.
-Miło mi to słyszeć - ściągnął sandały i wszedł na futro siadając na krześle. - Starałem się tak to zrobić byś czuła się tutaj swobodnie. W tamtym korytarzyku jest łazienka tak ze niczym się nie martw. Niestety nam, umarłymi zbiegły nie łatwo żyć.
- To nic. Bardzo mi się tu podoba - ściągnęła buty i z uwielbieniem dotknęła bosą stopą futra na ziemi. - Opowiedz mi wszystko o Akatsuki.
- Nie jesteś głodna? Może zrobię coś zanim zacznę? To dość długa historia - wskazał jej łóżko na skinęła lekko i usiadła na nim po turecku.
- Nie trzeba, dziękuję. Opowiedz mi po prostu - uśmiechnęła się lekko patrząc na niego.
Skinął lekko i zaczął opowiadać a ona przysłuchiwała się podziwiając wnętrze i ich właściciela.
CZYTASZ
♦aĸaтѕυĸι♦ 7 мιnυт w nιeвιe
FanfictionSasori: Naucz mnie kochać Pain: Naprawię Cię Itachi: Dajesz mi szczęście Kisame: Pokochasz potwora? Obito/Tobi: Dla Ciebie zdejmę maskę Orochimaru: Pokaże Ci tajniki nieśmiertelnej przyjemności Sasuke: Dla Ciebie zapomnę o zemście Deidara: Na...