Uwaga scena erotyczna na końcu rozdziału!
-Pójdę na misję z Kakuzu - popatrzyła twardo w oczy Lidera na co westchnął.
- Jak chcesz. Wyruszycie jutro koło południa. Macie do zlikwidowania dwa cele - wysunął w jej stronę teczkę. - Podobno są bardzo silni i dobrze by było gdyby chociaż jednego udało wam się przynieść w półsprawnego.
Uniosła brew.
-Słucham?
- To co powiedziałem. Chciałbym ich zbadać.
Skrzywila się biorąc teczkę i wyszła. Już postanowiła, że nie dostarczy Painowi ani grama żywego człowieka. Poszła do siebie i zastanawiała się chwilę jak przekazać skarbnikowi, że jutro wyruszają na misje. Usiadła przy biurku i popatrzyła na korkową tablice przed nią. Kilka zdjęć, jakieś wycinki z gazet. Niby nic nie znaczyło ale dla niej miało wartość sentymentalną. Z ciężkim westchnieniem podniosła się i ruszyła korytarzami do pokoju skarbonki. Zatrzymała się na moment z wachaniem.
A co jeśli to była tylko pokazówka? Nie mam zielonego pojęcia co tak naprawdę myśli Kakuzu...
Zielonego... Jak oczy mężczyzny. Piękny kolor trawy połączony z przekrwionymi oczami nadawał mi groźnego wyglądu. Ale czy ona się to bała? Nie. Nie miała czego. Chociaż z tego co słyszała zabił poprzednich partnerów. Ale Hidan ciągle żyje..
-Wchodzisz czy nie? - drzwi z rozmachem otworzyły a mężczyźnie ukazała się śliczna zdziwiona twarz.
- Nie strasz mnie! - krzyknęła.
- To ty sterczysz pod moimi drzwiami od piętnastu minut.
Ilu?! Przecież tylko na moment się zamyśliłam..!
-Dobra. Mogę wejść?
Odsunął się z przejścia i powoli weszła do jego pokoju. Czysty, pedancko poukładane rzeczy równo na półkach. I łóżko. Wyglądało zachęcająco...
- Nie waż się - burknął. - Co chciałaś?
-Pain wysyła nas na misje. Jutro koło południa mamy ruszyć.
-Czemu ze mną? - usta pod jego maską się poruszyły.
- Po Chuj to cholerstwo nosisz? - zapytała. - Przecież jesteśmy w bazie.
- Nie lubię jak się ktoś na mnie patrzy - rzucił jej znaczące spojrzenie.
-Przecież nikt... oi - zmarszczyła brwi.
Rzeczywiście to ona była tą osobą, którą zawsze się niego gapiła gdy zdejmować maskę.
-Cieszę się, że zrozumiałaś.
- To nie tak - mruknęła zmieszana ze zamieszczonymi brwiami.
-A jak?
- Po prostu... A chuj noś sobie to cholerstwo! - krzyknęła i wybiegła za drzwi.
Z paniką w oczach ruszyła korytarzami w poszukiwaniu kryjówki dla swojej czerwonej twarzy. Prawie się przyznała, że lubi oglądać jego twarz! Nie powiedziała mu tego w kańciapie i teraz też nie miała zamiaru. Zniknęła w swoim pokoju zamykając go szczętnie a sobą i zniknęła w łazience. Sciagnela z siebie ubrania i weszla pod prysznic. Gorąca woda była dla niej zbawieniem. Oblepiała jej ciało tumanami kojącej pary i pozwalała porzucić całe spięcie z ciała. Mimo że, było już po wszystkim, po tej całej pierdolonej grze to miała ochotę wyć. Zawyć do księżyca z rozpaczy. Ta organizacja to jedna wielka patologia społeczna. A ona siedziała w tym bagnie po czubek głowy.
-Szlag by to trafił - warknęła do siebie.
A mogło być tak pięknie. Mogła dalej chodzić z Konan na misje. Uśmiechnęła się na wspomnienie aniołka. Jedyną osobą, której od samego początku w pełni ufała. Połączyła je cicha solidarność jajników. Mimo to była dostojnie dziewczynie wdzięczna za to co dla niej robiła. Za każdą przemytą ranę, za każde słowo otuchy. To do niej zawsze się udawała gdy nie mogła spać. Gdy dreczyły ją złe myśli. Gdy po prostu chciała z kimś spokojnie pogadać. Owszem często zdawała się w dyskusję z którymś z chłopaków ale zazwyczaj kończyło się to średnio w połączeniu z jej frywolnym charakterem. Przypomniała sobie pierwsze potyczki słowne z Hidanem czy Deidarą. Mimo wszystko lubili się. Pamiętała jak pierwszy raz dorwała się do włosów starszego Uchihy. Myślała, że ją zabije wzrokiem ale westchnął i powiedział żeby kontynuowała. Sprawiali jej wiele radości w życiu ale jednak... To te zielone oczy zawsze stały za jej plecami. Zawsze chroniły jej dupę gdy zadzierała z kim popadnie na jakiejś misji. Czasami się zdarzało, że Pain wysyłał ją z którymś z zespołów ale mimo wszystko to bracia zombie byli jej wtedy najbliżsi. Z resztą nie potrafiła tak łączyć ataków, często kazali jej się nie narażać i po prostu poczekać. Nie lubiła tego. Czuła się wtedy bezużyteczna a przecież taka nie była!
Wyszła spod prysznica zawijajac się w ręcznik i wróciła do pokoju siadając na łóżku. Cholerne zielone oczy, które za nią ciągle łaziły. Obserwowały.
-Lubię te oczy - mruknęła opadając na łóżko.
Nawet nie zauważyła kiedy zasnęła.
CZYTASZ
♦aĸaтѕυĸι♦ 7 мιnυт w nιeвιe
FanfictionSasori: Naucz mnie kochać Pain: Naprawię Cię Itachi: Dajesz mi szczęście Kisame: Pokochasz potwora? Obito/Tobi: Dla Ciebie zdejmę maskę Orochimaru: Pokaże Ci tajniki nieśmiertelnej przyjemności Sasuke: Dla Ciebie zapomnę o zemście Deidara: Na...