Rozdział 1

1.1K 16 0
                                    

Ten poranek zmienił wszystko.Moje życie już od moich narodzin było dokładnie zaplanowane. Nie miałam wpływu na to co spotka mnie, nie mogłam wybrać swojej drogii życiowej. Wszystkie decyzje były podejmowane za mnie.Od dziecka byłam przygotowywana do swojej przyszłej roli. Zastanawiacie się jakiej?. Moja rodzina od zawsze była bardzo wierna zasadą, które panowały od lat. Najważniejszą z nich była ta, która ustanawiała, że każda dziewczynka urodzona w tej rodzinie z dniem swoich dwudziestych drugich  urodzin zostanie oddana jakiemuś wpływowemu mężczyźnie by umocnić status naszego rodu. Kobiety w naszej rodzinie traktowane są jako dodatek  mężczyzny. Uczą nas, że naszym zadaniem jest bycie jego ozdobą. Spełnianie zachcianek naszego męża. Nie wolno nam było okazywać żadnych uczuć. Wszyscy bacznie pilnowali się zasad panójących w tym świecie. Jedyną osobą, która nie zawsze trzymała się zasad była moja mama.Była inna próbowała mnie przed tym uchronić. Potrafiła okazywać uczucia i być dla mnie oparciem. Chciała dla mnie innego życia. Jednak zmarła kiedy miałam 8lat. Choroba zabrała mi jedyną bliską mi osobę. Nie rozumiałam dlaczego. Tamtej nocy  ostatni raz płakałam. Postanowiłam być silna dla niej. Zapomniałam o emocjach i obiecałam sobie że nigdy więcej moje serce się nie rozpadnie.

- Elizabeth. Z myśli wyrwał mnie głos Lory naszej gosposi. To starsza pani którą znam od dziecka. Po śmierci mamy w pewien sposób zastąpiła mi ją. Potrafiła okazać mi uczucia. Wspierała mnie. Zawsze mogłam na nią liczyć. To własnie ona była tym jedynym promyczkiem ciepła w zimnnej rezydencji. Sprawiała, że nie czułam się samotnie.Otworzyłam powoli powieki.Spojrzałam w lustro przed sobą. Moje długie czekoladowe włosy były upięte w delikatny kok , który zdobiły drobniutkie białe kwiatki wplątane w kosmyki. Na twarz opadały pojedyncze loki. Mój makijaż był mocniejszy niż zazwyczaj podkreślał moje niebieskie oczy . Usta w przepięknym naturalnym kolorze. Biała koronkowa suknia której tren ciągnął się jeszcze daleko za mną. Góra sukni pobłyskiwała za sprawą delikatnych cyrkoni. To właśnie ten dzień dziś poznam swojego męża w dniu naszego ślubu. Każda kobieta była by przeszczęsliwa widząc siebie w takim wydaniu. Jednak ja wiedziałam, że to początek kolejnego piekła w moim życiu z, którego nie ma ucieczki. Czułam ogromny niepokój i strach.

- To już czas kochanie. Starsza Pani poklepała mnie po ramieniu I poprawiła mój welon. Obdarzyłam ją słabym uśmiechem.

- rozchmurz się słoneczko twoja mama chciałaby żebyś się nie smuciła. Jesteś strasznie silna. Obruciła się i sięgła z torebki małe czarne pudełeczko.

- chciałaby żebyś miała to przy sobie. Wręczyła mi pudełko. Delikatnie uchyliłam je. Na welurowym materiale znajdowała się bransoletka zdobiona drlikatnymi kryształkami. Jeden z nich był w kształcie serduszka. Wyróźniał się pięknym odcieniem czerwieni.
- Katy miała ją w dniu swojego ślubu. To prezent od twojej babci. Staruszka uśmiechła się a ja pierwszy raz od dawna starałam się powtrzymać łzy i emocje.

- dziękuję. Ja nie spodziewałam się. Mój głos drżał. Staruszka wyjęła biżuterię z pudełka i zapieła na moim nadgarstku.
- porodzisz sobie. Jesteś niesamowicie silna. Objęłam ją w mocnym uścisku. Tak bardzo będzie mi jej brakować. Wymieniłyśmy się skromnymi uśmiechami i ruszyłyśmy w stronę schodów.Wzięłam głęboki wdech i stanęłam na krawędzi schodów.Moje serce biło jakby miało wyskoczyć. Nie miałam pojęcia kogo zobaczę na dole. Wzięłam kilka wdechów przymykając powieki . Do moich uszu dotarła melodia. Otworzyłam powieki przybrałam delikatny uśmiech i ruszyłam w dół. Najpierw dostrzegłam tłum gości bijących brawa  i mojego ojca . Pokonywałam kolejne stopnie aż moje oczy napotkały prawie czarne oczy szatyna. Zaparło mi dech w piersi. Jego kruczoczarne włosy były staranie ułożone zaczesane do tyłu idealnie wycieniowane boki. Wypielęgnowany niezbyt długi czarny zarost. Wyglądał na mężczyznę po trzydziestce.Garnitur który pewnie kosztował majątek. Zegarek. Na jego lewej dłoni błyszczał sygnet z literką ,,R". Biła od niego niesamowita tajemniczość. Jego postawa wzbudzała szacunek. Pokonałam ostatnie schody i stanęłam twarzą w twarz z moich przyszłym mężem. Ucałował moją dłoń wręczając mi ślubny bukiet
- Aleksander Russel. Obdarzył mnie delikatnym uśmiechem. Gdybym poznała go w innych okolicznościach uwierzyłabym w jego delikatność. Jednak wiedziałam, że to tylko idealna gra tego potwora.
- Elizabeth Holt. Odwzajemniłam uśmiech mimo, że wiedziałam że właśnie oddaje się w ręce prawdziwego diabła i nic nie mogę z tym zrobić. Chciałam mieć już to wszystko za sobą.

Rok gangstera Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz