CHAPTER 4

13 2 0
                                    

   - Ty chyba sobie właśnie żartujesz, a wierz mi nie mam czasu na takie bzdety. (...) Oczywiście, że wiem, ale ona nie może sobie zmieniać od tak projektu (...) Nie obchodzi mnie to. (...) Rany jak to lekkomyślnie z mojej strony o mało co, a bym się przejął... - mężczyzna uśmiechnął się półgębkiem, a nawet lekki bezuczuciowy chichot opuścił jego usta. - (...) Pewnie, że zostanie, a ja zostanę królową pszczółek, weź mnie nie rozśmieszaj, ona jest po prostu tępa, a jak się boisz to daj mi ją teraz. (...) Rozwiązuje nasz kontrakt, możesz sobie teraz szczekać, ale ja nie zamierzam robić interesów z jakimiś bez mózgami, a dodatkowo bitchami czyhającymi tylko na większy pieniądz i nie tylko. Żegnam.

    Po tej wyczerpującej rozmowie z tymi dwiema niemotami aż mi się ich żal zrobiło, że jeszcze takie beznadziejne, nic niewarte szczyle gdzieś tam sobie żyją i jeszcze się mnożą... okropne. Na świecie jest ponad 6 bilionów ludzi, a jednak takie gnidy życiowe mają lepsze życie sercowe niż on. Czy świat mnie tak naprawdę nienawidzi? No cóż trudno. Nagle 24 latek usłyszał ciche, acz stanowcze pukanie do drzwi jego gabinetu.

- Proszę. 

- Dzień dobry szefie. To dokumenty, które miały przyjść wczoraj. Dzwoniłem do adresata i jak tylko się dowiedziałem, że "poczta" nawaliła, pojechałem od razu odebrać je osobiście. Tu szef musi podpisać, pan Park już je podpisał. - mężczyzna siedzący na wygodnym, skórzanym fotelu szybko podpisał co miał. Ufał Namjoonowi i wiedział, że sam przejrzał wszystkie papiery, skoro dawał mu je do podpisania to znaczyło, że wszystko z nimi dobrze, a nawet lepiej, że są idealne. 

- Właśnie czy przypadkiem coś się u niego nie wydarzyło, kojarzę to nazwisko.

- Tak to dość delikatna sprawa i nie dotycząca nas aż tak bardzo dlatego nie poinformowałem szefa jeszcze. Raport złożę jutro o 9.15, mam gości w domu i muszę zostać tu po godzinach żeby go napisać. 

- Pewnie, nie spiesz się. Ważne żebyś wykonał go idealnie, co wiem, że tak dokładnie zrobisz. - uśmiechnął się leciutko, prawie niezauważalnie szaro włosy. Podziwiał, to że Nam nie dość, że jest jego jednym z najbliższych i zarazem jednym z jedynych przyjaciół jakich ma, to swoje obowiązki jako dyrektor oddziału w Ilsan, był najlepszym z jego pracowników. Dodatkowo był on z nim aż 5 lat, dosłownie od samego początku firmy. 

- Dobrze, to już wszystkie dokumenty, raport jutro, a właśnie jak tam twoje 'specjalne zdolności', użyłeś ich dziś do podtrzymania kontraktu? - zagaił RM (to skrót od rap monster - nikt raczej nie kwapi się by dociekać czemu miał on taką ksywkę od początku i czemu ją zamienił, to dość bardzo tajna informacja/przez nie wiem, po prostu zostawmy ten temat w spokoju). 

- Nie, rozwiązałem go. Nie wiem czemu był on w ogóle podpisany i on i ona tak samo beznadziejni, chyba zrobiłem to dla zabawy, przeceniłem tych dwoje .. zdecydowanie ich przeceniłem.

- Bardzo dobrze, wiedziałem, że to nie był dobry pomysł. Ta żmija od początku mi nie pasowała. Co tym razem chciała zmienić w ostatniej  sekundzie?

- Chciała nowy projekt całej kuchni łącznie z całą elektroniką i umieszczeniem kontaktów. Mam innych klientów, którzy wiedzą ile pracy i pieniędzy w to wszystko wchodzi, a nie chce mi się później szwendać po sądach, żeby mnie pozywała, "że nie wie ile pieniędzy jej na to poszło". Nie będę zarabiać kosztem mojego zdrowia psychicznego. - powiedział poddenerwowany mężczyzna. Namjoon spojrzał na swojego pracodawcę widząc, że zaraz może wybuchnąć jeszcze większą złością. Delikatna, prawie kredo biała dłoń zaciskała się niebezpiecznie mocno na kielichu, długie palce praktycznie oplotły go całego. 

- Szefie.. - mężczyzna z dzikim, straszliwym spojrzeniem odwrócił głowę w jego, a Nam poczuł jak ten wzrok przenika go na wylot, prawie jak strzała przeszywająca słomową tarczę, nienawidził jak jego przyjaciel patrzy tak na niego.

 - mężczyzna z dzikim, straszliwym spojrzeniem odwrócił głowę w jego, a Nam poczuł jak ten wzrok przenika go na wylot, prawie jak strzała przeszywająca słomową tarczę, nienawidził jak jego przyjaciel patrzy tak na niego

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

 Jego szef był pełen negatywnych emocji, że nawet nie przejął się tym, że szkło zraniło jego dłoń. Szkarłatna krew spływała powoli po ręce, rękawie od koszuli, który wchłonął część płynu, aż po łokieć oparty na mahoniowym biurku. Ten mebel to jedyna rzecz, którą Yoongi postał w prezencie i była dość ważną jego częścią. Wcześniej należało ono do pradziadka śnieżnobiałego mężczyzny, który tak jak i jego prawnuk został wydziedziczony przez rodzinę, która się do niego nie przyznawała.  Park Sung-woong zostawił mu ten przedmiot w spadku, po tym jak tajemniczo zniknął i od 6 lat nikt o nim nie słyszał, jakby rozpłynął się w powietrzu..

Tylko on jako jedyny nie odtrącił chłopca, który miał wtedy 15 lat, porzucony, odziany w szmaty, które ledwo zakrywały mu ciało w środku jednej z najzimniejszych zim

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tylko on jako jedyny nie odtrącił chłopca, który miał wtedy 15 lat, porzucony, odziany w szmaty, które ledwo zakrywały mu ciało w środku jednej z najzimniejszych zim. Wziął chłopca do siebie pod dach i nauczył go wszystkiego co umie, w biznesie, w życiu i co najważniejsze jak nie ranić innych swoją potężną mocą (przynajmniej nie nieumyślnie). Jako były gangster, a wtedy najbardziej wpływowy biznesmen na świecie, Yoon miał najlepszego nauczyciela, jakiego świat widział. Teraz 9 lat później, zupełnie jak jego mentor, podbijał rynek światowy swoją firmą, która zajmowała się dekorowaniem oraz budowaniem najpiękniejszych domów na świecie oraz projektowaniem cudownych, wręcz fantazyjnych ogrodów. Rodzina Min natomiast coraz szybcej upadała, prosili oni ich dawnego syna o wsparcie finansowe, oczywiście im odmówił, oni wyrzucili go i przez dziewięć lat nawet nie pisnęli słowem, a teraz chcieli wykorzystać swoją dawną zabawkę tylko po to by odwalił za nich brudną robotę, a oni żyli w dostatku.

- Nam, biorę urlop. Mam dość tych wszystkich szczyli (czyt. klientów), możesz do mnie dzwonić, tylko nie łącz mnie z żadnym z nich. - oznajmił szaro włosy.

- Dobrze. - odpowiedział wyższy mężczyzna. - Czy raport też mam ci zdać przez telefon?

- Nie. Pojawię się u ciebie w domu punktualnie o 9, przy okazji pogadam z Jinem.

- Jasne. W takim wypadku, do zobaczenia jutro szefie. Wychodzę dziś wcześniej. - powiedział Namjoon. Yoon skinął mu tylko głową na pożegnanie, a następnie odwrócił się przodem do szyby, podziwiając panoramę Seulu z 100 piętra. Ostatnią rzeczą, którą widział Joon wychodząc z gabinetu szefa, to była prawa ręka, którą Agust opierał na oparciu fotela, a rozbity szklany kielich z powrotem stał się cały i pełen wytrawnego czerwonego wina, a wszystkie rany na dłoni przyjaciela zniknęły.  

Ice Candies and Long-lived WineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz