18. Dzień, w którym się rozdwajam

765 57 39
                                    

18. Dzień, w którym się rozdwajam

- Głupku... odsłoniłbyś mi te oczy! – Luka prowadził mnie z zasłoniętymi oczami od chwili, gdy wysiedliśmy z pociągu. Mieliśmy spędzić wspólnie trochę więcej czasu, po całym tygodniu jego prób, a moich przygotowań do egzaminów baletowych. Ines coraz częściej dawała mi wolną rękę, usuwając się w cień i dając mi miejsce by zabłysnąć. Cieszyłam się, jednak oznaczało to mniej czasu na inne... rzeczy.

Moje szkolenie na Strażnika przedłużało się, jednak nie była to moja zła wola, a chęć zgłębiania tajników niektórych kwami. Dużo czasu poświęcałam na pracy z Psem. Łączyłam go z Biedronką i zasiadałam wygodnie na jakimś paryskim budynku poszukując śladów zagubionych kwami. Czasem w chwilach słabości wykorzystywałam Konia do podróży do Zakonu i razem z Wielkim Mistrzem rozszyfrowywałam Księgę przypisaną do Szkatuły. Chciałam by Mistrz Fu był ze mnie dumny i pewny, że poradzę sobie z nowymi obowiązkami.

W tym wszystkim był jeszcze Luka. Mój Luka. Rozkręcał własny zespół i miał za sobą pierwsze koncerty w paryskich klubach. Z wielkimi oporami przyjmował oferty z poza Paryża, bo oznaczałoby to rozłąkę ze mną, ale akceptowałam to. Przy nim czułam dużą stabilność. Nie musiałam martwić się o jego uczucia, to bardziej on mógł czuć się zagrożony z mojej strony.

- Daj mi jeszcze chwilę Netti – poprosił czule, prowadząc mnie dalej po kamienistej drodze.

- Jak się wywrócę...! – Zagroziłam, chwytając go mocno za jego dłonie przystawione do moich oczu.

- Złapałbym Cię. – zapewnił. – Nie otwieraj oczu! Poprosił, a jego dłonie zniknęły z mojej twarzy. Zamrugałam kilka razy rozglądając się po okolicy.

- Miałaś nie otwierać! – Zawołał z wyrzutem, podstawiając pod mój nos błękitną różę. Chwyciłam ją i od razu powąchałam. Byliśmy w lesie, zupełnie sami. W naszym obecnym trybie życia, było to coś niespotykanego. Luka rozłożył koc przy jednym z drzew i rozsiadł się wygodnie wyciągając gitarę z pokrowca. Usiadłam między jego nogami i oparłam się wygodnie o niego. Buchało od niego przyjemne ciepło. Luka zaczął grać spokojną melodię, a ja zatopiłam się w niej i starałam zrelaksować.

- Netti, wiesz, że Cię kocham? – Spytał szepcząc mi do ucha. Była to melodia dla moich uszu. Te słowa były wyjątkowe w jego ustach, gdyż rzadko wymawiał je tak wprost. Zwykle kamuflował je muzyką lub poematem, którego nie powstydziłby się Szekspir. Wtuliłam się mocniej w jego ciepłe ramiona. Jeżeli tak miał wyglądać cały ten dzień, to nie miałam się na co obrażać.

- Ładnie pachną Ci włosy – zatopił się w moich kucykach.

- Zebrało Ci się na czułości... - skwitowałam go ukradkiem wąchając jego bluzę, z którą się nie rozstawał. Pachniała woskiem do drewna i solą morską. Mimo, że mieszkał na statku zacumowanym przy rzece, z jakieś przyczyny zawsze czułam od niego morską sól. Chłopak przerwał grę i oplótł mnie swoimi silnymi ramionami.

- Nawet gdyby, to przecież jestem Twoim chłopakiem. Chcę byś to czuła. – szeptał mi do ucha. Ciepłe powietrze z jego ust oplatało moją twarz.

Tą idealną muzykę naszych oddechów, lekkiego powiewu wiatru w koronie drzew została brutalnie przerwana przez powiadomienie w moim telefonie. Starałam się, dosięgnąć telefonu, jednak Luka wcale nie zwalniał uścisku.

- Mari zostaw. – mruczał mi do ucha, gdy ja siłowałam się z własną kieszenią. – Niech to będzie dzień dla nas. – prosił właśnie, kiedy uruchomiałam ekran. Luka puścił mnie zrezygnowany. Kiedy odblokowałam telefon zamarłam i rozejrzałam się nerwowo po okolicy, z której trudno będzie się ewakuować – brak ludzi, infrastruktury.

Cud - Biedronka i Czarny KotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz