20. Dzień, w którym stworzyłam kwami

750 54 16
                                    

20. Dzień, w którym stworzyłam kwami

- Cokolwiek robiłeś, zrób to znowu! – Zażądałam ze łzami w oczach wchodząc do Mistrza Fu. Starzec zdezorientowany posyłał mi pytające spojrzenia. Tikki latała cała zdezorientowana, a Mistrz starał się z mojego żądania wyciągnąć cokolwiek pożytecznego.

- Cokolwiek robiłeś przez ostatnie dwa lata, zrób to znowu. – Błagałam. Emocje jakie przeszły przez moje ciało wręcz mnie zabijały... Kochałam Czarnego Kota, kimkolwiek był, choć nawet nie wiedziałam w którym momencie to się stało... Mistrza nagle olśniło.

- Chodź i usiądź... to będzie dłuższa opowieść. – wyjaśnił zapraszając mnie do salonu.

Kiedy skończył mi tłumaczyć czym jest Dziedzictwo, Rytuał... miałam jeszcze większy mętlik w głowie.

- Ale ja tego nie pamiętam... - wymamrotałam niepewnie. – Przecież Tikki zrobiła tyle dobrego... jak ja mogłam zwariować z tego powodu...

- Właśnie tak działa Rytuał, pochłonęłaś potężną dawkę wspomnień, wszystkich Biedronek, Czarnych Kotów, Lisów... wszystkich posiadaczy Miraculum z tej szkatuły. Każdy zły uczynek dokonany ich rękami wydaje Ci się teraz... błahy. – Starał się jak najlepiej mi to przybliżyć.

- Ale pamiętam ten moment, jeden... czułam smutek, byłam zagubiona i wtedy... - mrowienie moich ust stawało się coraz intensywniejsze, a serce zaczęło kołatać jak oszalałe - ...mam wrażenie, że nigdy nie kochałam mocniej. – wyznałam, sama zaskoczona tymi słowami, przypominając sobie każdy pocałunek z Luką teraz wydawał się niczym...

- Mistrzu ja za dwa tygodnie mam ślubować wieczną miłość facetowi, którego nie kocham! – zajęczałam chowając twarz w dłoniach i nie umiejąc sobie tego wyobrazić. Przez ostatnie dwa lata byłam z mężczyzną, którego jak się okazuje nie darzyłam nawet w połowie tak mocnym uczuciem, jak mogłabym Czarnego Kota, którego zawsze odtrącałam.

- Myśleliśmy, że po takim czasie to uczucie zaniknie. – wyjaśnił Fu klepiąc mnie po plecach...

- Czyli, razem z Mistrzem Ping wtedy daliście radę to wyłączyć? – Spytałam z nadzieją wpatrując się w jego stare przekrwione oczy. Ten spuścił głowę, jakby się tego wstydził.

- To był błąd... po roku wycofaliśmy się z tego pomysłu... - mówił spokojnie, a po tonie było widać, że nie chce nawet rozważać ponownie tej koncepcji...

- Opowiedz mi jak to zrobiliście... - poprosiłam.

- Nie Marinette, to Was tylko krzywdziło. – wyjaśnił kręcąc głową, a do moich oczu napływały łzy.

- Ja chcę tylko zapomnieć tą jedną rzecz... - zaczęłam wręcz błagać... - raz w życiu móc wymazać z swojej pamięci tą jedną jedyną rzecz... - szeptałam wpatrując się w Mistrza, a ten tylko ze współczuciem mi się przyglądał, nie wiedząc co ma mi poradzić.

- Przykro mi... - zaczął niepewnie i wtedy usłyszeliśmy trzask dochodzący z kuchni. Przewrażliwiony Mistrz zaraz tam ruszył, a ja ruszyłam za nim ocierając łzy.

Kuchnia Fu nie była duża, jeden długi blat po jednej stronie i przejście po drugiej. Koło okna leżała stłuczona doniczka... Wyzz był w gotowości do przemiany, a Fu wyglądał na zaniepokojonego. Wszystko na pierwszy rzut oka wyglądało normalnie. Mistrz wskazał bym się nie ruszała i oboje obserwowaliśmy otoczenie.

- Tam – szepnęłam i delikatnie pokazałam palcem na cień, który przez chwilę był widoczny za czajnikiem. Mistrz zareagował błyskawicznie... przeszedł przemianę i w kostiumie Żółwia nadal przyglądał się otoczeniu, gotowy w każdej chwili rzucić tarczę na intruza by go uwięzić. W końcu je zobaczyłam i zabrakło mi słów by opisać to urocze stworzenie.

Cud - Biedronka i Czarny KotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz