I
Dzień, w którym pozwoliłam mu odejść
Spóźniona – jak zawsze biegłam wzdłuż ulicy Uniwersyteckiej w Siódmej dzielnicy, aby dostać się do hotelu Chezelles. Moi rodzice dostali tam kontrakt na słodki stół podczas bankietu podsumowującego działalność Gabriela Agresta w tym roku. Tata tak się przejął, że chcę tam zrobić prawdziwe show sztuki cukierniczej – podając chrupiące canolli które na oczach gości będą wypełniane śmietankowym kremem, przyozdabiając venuescape ozdobami z belgijskiej czekolady, czy w końcu na oczach gości wykończając croquembouche (wierzę z ptysiów) aksamitnym karmelem. Żeby wszystko było idealnie, miałam pomóc przy wydawaniu tych małych dzieł sztuki, ale jak zwykle postanowiłam pojechać metrem na ostatnią chwilę i teraz biegnę jak wariatka, aby zdążyć na czas.
Alya oczywiście wiedząc, że się spóźnię czekała przy wejściu technicznym z naszykowanym dla mnie strojem. Biała obcisła sukienka, sięgająca do połowy uda i błękitna szarfa luźno opadająca na naszym ciele, to specjalnie zaprojektowane stroje dla obsługi przez samego Pana Agresta.
- Dziewczyno, Twój tata już od zmysłów odchodzi! – Alya szybko chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do łazienki.
- Wiem! Wiem! – Cała roztrzęsiona starałam się ściągnąć podkoszulek podczas gdy Alya szarpała za nogawki spodni.
Naciągnęłam białą sukienkę przez głowę i odwróciłam się w stronę Alyi, która sprawnym ruchem mnie zapięła, a ja już sięgałam po szarfę. Zapięłam ją na ramieniu i poprawiłam włosy.
- Jeszcze buty – zasugerowała Alya poprawiając nerwowo moje dwa kucyki. Schyliłam się i założyłam białe tenisówki z sygnowanym imieniem Gabriela Agresta.
- Gotowa -podskoczyłam i naciągnęłam sukienkę trochę niżej.
- Świetnie dziewczyno! Alya szeroko się uśmiechnęła i w charakterystyczny dla siebie sposób uniosła kciuk do góry. Wzięłam swoje ciuchy i rzuciłam je w kąt koło rzeczy mojej przyjaciółki idą w stronę pokoju dla obsługi.
Zdążyłyśmy w ostatniej chwili. Tłum młodych ludzi ubranych w jednakowy sposób ustawiony był już w dwuszeregu. Po drugiej stronie pokoju zauważyłam ojca Adriena. Wysoki mężczyzna z nienaganną blond fryzurą i w białym garniturze. Wyprostowany i dopracowany w najmniejszym detalu. Koło niego stała Nathalie – jego nieodłączna asystentka która posuwała mu jeszcze dokumenty do podpisania. Kiedy Gabriel odwrócił się w stronę równo ustawionej obsługi zlał mnie ziemny pot. Cała zesztywniałam na myśl o karcącym wzroku perfekcyjnego projektanta.
- Ten wieczór jest dla mnie bardzo ważny – zaczął, powoli idąc wzdłuż dziewczyn i chłopców ubranych na biało i wyprostowanych jak struna. – Liczę, na wasze pełne zaangażowanie – ton jego głosu niemal że odbijał się od tej perfekcyjnej ciszy. Każdy z nas musiał przejść wieloetapową rekrutację by się tu dostać. Nawet ja i Alya, jako pomocnice słodkiego stolika musiałyśmy uzyskać aprobatę gospodarza.
- Wszystko macie zacząć podawać po pierwszy pokazie. Nie chcę nikogo widzieć na sali wcześniej. – Jego despotyczny ton brzmiał mi w uszach. Każde jego słowo brzmiało jakby był najwyższym generałem, a my zwykłymi szeregowymi z pierwszego plutonu. Sunął mijając po kolei trzynaście par obsługi i dochodząc do mnie i Alyi.
Szukałam w jego spojrzeniu aprobaty, jednak obojętnie mnie minął i szedł do wyjścia. Odetchnęłam z ulgą jak tylko zobaczyłam plecy projektanta.
- Dziewczyno chodź! – Alya pociągła mnie do drzwi jak tylko Gabriel zniknął za nimi i pozostał tylko dźwięk skrzypiących zawiasów.
- Zwariowałaś! – szarpnęłam ją szybko do tyłu. – Instrukcje Pana Agresta były jasne, mamy nie wychodzić. – spojrzałam na nią speszona.
CZYTASZ
Cud - Biedronka i Czarny Kot
FanficMarinette w jeden wieczór drastycznie się zmienia: zrozumiała, że miłość do Adriena jest nieosiągalnym marzeniem. Postanawia oddać całą swoją energię, którą do tej pory poświęcała na Adriena, dwóm celom: zostać projektantką, oraz ukończyć szkolenie...