Kobieta była ubrana jak Jedi. Na jej twarz opadały kosmyki brązowych włosów. Szatynka miała zamknięte oczy i siedziała po turecku. Ręce miała skrzyżowane, a między nimi unosił się miecz świetlny. Szaty były białe i mimo licznych zabrudzeń wyglądały jak nowe. Dziewczyna wyglądała na nie z tej epoki.
— Wiesz kim jest ta kobieta? – Kylo momentalnie odwrócił się i przeciął tajemniczą postać. Lecz ta nie upadła na ziemię w dwóch kawałkach. Zamiast tego wydawała się znudzona całym zajściem.
— Kim jesteś?! – spytał przykładając koniec miecza do jej gardła. Dziewczyna spojrzała najpierw na broń, a potem na chłopaka.
— Miłe powitanie – wzruszyła ramionami i odepchnęła miecz świetlny, który wyłączył się i upadł pod ścianą. Ren przestraszony cofnął się i przyciągnął rękojeść miecza. Włączył go i znów wystawił przed siebie, lecz ostrze przeniknęło przez skórę dziewczyny. Brunet dopiero teraz zorientował się, że wokół szatynki unosi się niebieska mgła.
Kylo zamrugał kilka razy, po czym stwierdził, że dziewczyna stojąca przed nim jest identyczna jak ta siedząca na kamieniu, oraz jest ona duchem. l nie może mu nic zrobić. Przez chwilę trwała niezręczna cisza.
— Cóż, wracając do pytania. Była głupia. Poświęciła się dla galaktyki myśląc, że ktoś ją zapamięta. Ale to już przeszłość. Teraz jest częścią tej świątyni. Więc...miłego życia – powiedziała obojętnie i zniknęła pozostawiając po sobie niebieską mgiełkę.
— Czekaj, nie! – chciał ją złapać, lecz ta już zniknęła.
Spojrzał na ciało dziewczyny siedzącej na skale, a następnie na miejsce, gdzie przed chwilą znajdował się duch Jedi. Wybiegł z pokoju i rozglądnął się po korytarzu, lecz tam też jej nie było. Zrezygnowany wyszedł ze świątyni i udał się do statku.
Minął zaledwie miesiąc od pobytu na planecie z świątynią Sithów, a Kylo Ren znów tam wrócił. Inni użytkownicy ciemnej strony byli tam raz w swoim życiu, lecz on poczuł, że musi tam wrócić. Coś go tam wzywało. Tym razem wylądował bliżej świątyni. Szybkim krokiem udał się do jej wnętrza. Było jaśniej niż ostatnio, ponieważ było południe. Dwa czerwone słońca świeciły jasno na jasnoniebieskim niebie rzucając swój słaby krwistoczerwony blask na korytarze świątyni. Gdy Kylo stanął na pierwszym stopniu schodów, posypał się z nich czerwony proch. Chłopak chwilę stał w miejscu, a następnie wbiegł na drugie piętro. Schody nie zapadły się, lecz kilka małych odłamków spadło na ziemię. Chłopak skręcił z głównego korytarza do małego pokoju, w którym znajdowała się śpiące ciało dziewczyny.
— Czego tu znowu szukasz? – przestraszony odwrócił się. Zobaczył dziewczynę, którą widział miesiąc wcześniej. W jasnym świetle czerwonych słońc nie było widać, że jest duchem.
— Mówiłaś, że jesteś częścią tej świątyni – kobieta przytaknęła. – Gdy wchodziłem po schodach...one się rozpadają – dziewczyna przewróciła oczami.
— Nie twoja sprawa. – odpowiedziała, po czym odwróciła się w stronę drzwi i już miała wyjść, lecz Kylo zatrzymał ją.
— Chwila, nawet nie znam twojego imienia! – spróbował ją złapać, lecz jego ręka przeszła przez jej ciało. Dziewczyna odwróciła się i spojrzała mu prosto w oczy.
— Po co ci one? Nie znajdziesz go w żadnej księdze Jedi o bohaterach! – ostatnie słowo szczególnie podkreśliła. Szatynka zamknęła oczy i chwilę nic nie mówiła. – Rey. Mam na imię Rey.
— Czemu świątynia się rozpada? – powtórzył pytanie.
— Mówiłam, nie twoja sprawa – odwróciła się w stronę wyjścia i stanęła w łuku wejścia do pomieszczenia.
— Możesz mi zaufać...
— Jesteś sithem!
— Nie jestem nim! – Rey podniosła brwi. – Jestem rycerzem Ren, to znaczna różnica! – dziewczyna przewróciła oczami. – Nie wiesz, kim jestem.
— Posiadam moc, tylko ci przypominam. Nie znam twoich rodziców, ale dosyć dziwne jest to, że twój mistrz ma nazwisko Skywalker. Zupełnie jak Jedi, który nas zdradził – Kylo zrobił krok do tyłu, przez co prawie wpadł na ciało dziewczyny.
— Chodzi ci o...
— Anakina Skywalkera. Ah, biedna Padmé. Zmarła niedługo po porodzie...
— Zaraz, kim jest ta cała Padmé? – Rey zamknęła oczy, by chwilę później je otworzyć.
— Twoją babcią – chłopak zrobił taką minę, jakby zobaczył Dartha Vadera w piżamie. – Oh, naprawdę o tym nie wiedziałeś?
— Skąd ty to wiesz? Jesteś uwięziona tu od wieków!
— Mówiłam ci już, jestem częścią tej świątyni, a więc jestem także w jakimś stopniu częścią samej mocy. – odpowiedziała nadal wpatrując się w jego oczy. Po kilku minutach niezręcznej ciszy znów się odezwała. – Cóż, na mnie już czas. – powiedziała i zniknęła w niebieskiej mgle.
~~~
— Jesteś rozdarty, mój uczniu. – Kylo Ren klęczał w masce przed wielkim tronem, na którym siedział Najwyższy Wódz. To on go tu przyprowadził, nauczył władać mocą i mieczem świetlnym. – Czuję w tobie...wahanie.
— To nic. – powiedział nadal z opuszczoną głową. Snoke zaśmiał się i wstał z tronu.
— Ostatnio dość często gdzieś znikasz. – powiedział robiąc kolejne kroki w jego stronę. – Chciałbym, abyś dokończył swój trening. – chłopak podniósł głowę i spojrzał na niego. – Odnajdź Skywalkera i resztę Jedi, a następnie zabij ich wszystkich.
— Skywalker to jedyny Jedi. – odparł Kylo Ren. W odpowiedzi otrzymał drwiący śmiech i dwa słowa:
— Zabij Jedi.
~~~
Obudził się przerażony. Od ostatniej rozmowy ze Snokiem budził się każdej nocy. Jego ostatnie słowa brzęczały mu w głowie, a on nie mógł ich z niej wypędzić.
Wyszedł z swojej kajuty, na korytarzu jak zwykle roiło się od szturmowców, którzy stawali na baczność i schodzili mu z drogi. Wszedł do hangaru. Nikogo w nim nie było, ponieważ był to jego prywatny hangar. Wsiadł do swojego myśliwca i wyleciał nie odpowiadając kontrolerowi. Gdy już obliczył skok w nadświetlną, przeciągnął dźwignię i kilka sekund później gwiazdy się rozmazały. Przypominało to mu podróże z ojcem, gdy był mały. Zawsze, gdy leciał statkiem wspomnienia wracały. A on nie mógł się ich pozbyć.— Han Solo nic dla mnie nie znaczy – powiedział sam do siebie.
Po upływie kilku minut przeciągnął dźwignię z powrotem. Ukazała się przed nim średniej wielkości czerwona planeta. Kylo wylądował na niej, nieopodal świątyni.
Schody na pierwsze piętro wydawały się jeszcze bardziej kruche niż przedtem. Wszedł do tego samego pokoju, w którym był tydzień temu. Wyjął miecz świetlny i podszedł do dziewczyny siedzącej na skale. Wystawił przed siebie rękę i zamknął oczy. Gdy usłyszał charakterystyczny dla miecza dźwięk, broń wypadła mu z ręki i potoczyła się na drugi koniec pomieszczenia.— Zdrada – usłyszał kobiecy głos zza siebie.
Gdy odwrócił się zobaczył Rey, a obok niej jego miecz świetlny włączony i lewitujący nad ziemią. Jej oczy, mimo tego iż była duchem, błysnęły czerwienią. Wystawiła rękę przed siebie i miecz świetlny poleciał w jego kierunku. Używając mocy zatrzymał go i szybko przypiął do pasa.
— Chciałeś mnie zabić! – powiedziała nadal z czerwonymi oczami. Kylo spojrzał na nią ze zmróżonymi oczami. – Wynoś się stąd!
— Słuchaj, to nie tak...
— Wynoś się! – wykrzyknęła i odepchnęła go mocą tak, że wpadł na ścianę, która rozpadła się na kawałki. Wypadł na zewnątrz świątyni i uderzył o ziemię wraz z kawałkami ściany. Wszytko go bolało, ale dość szybko wstał i spojrzał na wielką dziurę w ścianie. Kobiety już tam nie było.
CZYTASZ
❝𝒛𝒂𝒑𝒐𝒎𝒏𝒊𝒂𝒏𝒂 𝒃𝒐𝒉𝒂𝒕𝒆𝒓𝒌𝒂 | 𝒓𝒆𝒚𝒍𝒐❞ ✓
De Todo❝- Chwila, nawet nie znam twojego imienia! - Dziewczyna odwróciła się i spojrzała mu prosto w oczy. - Po co ci one? Nie znajdziesz go w żadnej księdze Jedi o bohaterach! - Ostatnie słowo podkreśliła szczególnie. Szatynka zamknęła oczy i chwilę nic n...