Byliśmy na miejscu po minutowym marszu, to bardzo długo jak na mnie. Nigdy nie uprawialam takiego sportu ekstremalnego. Życie na krawędzi.
- Ale Ty jesteś niegrzeczna - zamruczał jongsuk, widząc moje spocone ciało i czerwony ryj. - budyń usiądź mi na mordzie.
Puściłam mu oczko i podeszłam do jednego z lekarzy.
- co robimy? - zapytałam z zaciekawieniem.
- wlozymy Ci igle w pizde i pobierzemy mocz.
- aha brzmi nieźle
- i zabierzemy twoje dna, żeby cie sklonowac. - dodał szeptem lekarz, zacierajac rece. Ale udałam że tego nie słyszę.
Usiadłam na takim dziwnym krześle i czekałam aż lekarz wróci. Nagle usłyszałam strzały i wszędzie była krew, później wybuch rozpierdolil sciane przede mną.
- Budyń-chan! - krzyknął lee, wylaniajac się z wybuchu. Wziął mnie pod pache i spierdolil ze mną.
- Cco? - ocknelam się dopiero na następny dzień.
- Chcieli Cie zabić, uratowalem cie. - powiedział wsciekly, trzymając mnie na kolanach. - Zajebe ich wszystkich, slyszysz??????!?!?!
- Nie krzycz!!!! - podniósłam glos. - chodźmy się kochać.
No i poszlismy.