Nowy Jork, godzina 2:33 I 56 sekund, dochodzi godzina 2:34, to bardzo późno. Miałam być w domu ale nie mogłam się powstrzymać, poszłam do klubu. Rodzice mnie zabija.
Jestem Budyn, Budyń Budyńska i mam x lat. Jestem szczupła wysoka blondyna, ubieram tylko dżinsy, nie noszę stanika bo każdy jest dla mnie za mały. Tam gdzie mnie pocalujezz smakuje budyniem hihi
Zrobiło się niebezpiecznie. Byłam cała najebana i podeszlo do mnie kilku typow. Poprosili mnie o coś ale nie powtorze tego bo się wstydze. Ale odmówiłam, są za brzydcy jak dla mnie. Skandal.
Nagle jeden podszedł i chciał mnie przelecieć na to ja mowie:
- Chuj cie chyba boli.
- Nie, jest cały w dobrej formie zaraz się przekonasz. - odparł.
No to wpadłam. Koniec ze mną. Czekałam na najgorsze.
Wtedy ktoś złapał mnie za nadgarstek i uciekł ze mną z klubu. W oddali było słychać strzały z broni, a w moim nozdrzach unosił się słodki zapach męskich perfum.