Rozdział 7

82 7 4
                                    

SONNY

Miałem wyrzuty sumienia po tym co zrobiłem. Rye to mój przyjaciel. Mówimy sobie wszystko i zawsze możemy na siebie liczyć. A ja go zdradziłem.

-Jak mogłeś?! - wpadł rozwścieczony brunet.

Milczałem. Zupełnie nie wiedziałem co mam powiedzieć. Za Rye'm zobaczyłem Brook'a. Cholera. To on mnie pewnie wydał, ale dlaczego? Przecież mi obiecał, że nikomu tego nie powie.

Rye przycisnął mnie do ściany, a ja próbowałem go odepchnąć. Był zbyt silny.

-Hej! Bez nerwów, okej? - odparłem z lekkim strachem.

- Jak tu można bez nerwów, co?! Zdradziłeś mnie fiucie! - krzyknął wulgarnymi słowami.

O cholera, chyba się wkurzył i to nieźle.

- M-możemy porozmawiać spokojnie - zająkałem się.

-Nie! Wyjaśnisz mi to tu, i teraz! - odparł nadal zdenerwowany Rye.

Nie wiedziałem co powiedzieć. Bałem się, bo każda odpowiedzi może wkurwić bruneta. Lepiej będzie nie kłamać, bo mogę pogorszyć tylko sytuację. Muszę powiedzieć wszystko i to szczerze.

-Tak, wrobiłem cię. Alexandra jest załamana, bo zamordowaliśmy jej siostrę. Nawet nie sprawdziłeś kto jest naszą ofiarą.

- Ale ty też nie wiedziałeś, że ma siostrę!Jesteś do dupy! - wykrzyczał Rye. - Skurwysyn. - dodał pod nosem, po czym wyszedł z łazienki.

- Dlaczego mnie wydałeś? Zrobiłem ci coś? - zapytałem od razu Brooka.

Brooklyn nawet się na mnie nie spojrzał. Bał się.

-No nic... - powiedział cichym głosem.

Wyszedłem z toalety z powodu dzwonka na lekcje i poszedłem na angielski, więc musiałem usiąść z Rye'm. Usiadłem w ławce, po czym mój przyjaciel doszedł do mnie z niechęcią.

- Hello! Are you ready to next lesson?

- Yes. - odparłam cała klasa.

- Sorry za tą akcje na przerwie.- powiedział Rye.

- Okej. Nic sie nie stało....

***

W drodze do domu myślałem o dzisiejszym dniu. Nie wiem czemu, ale ta kłótnia mnie dotknęła. Czułem się źle z tym wszystkim. Ta cholerna szkoła mnie dobija. Pomyślmy: Moje oceny są chujowe, , zabiłem osobę bliską dla Alexandry. Co będzie następne? Jeśli mam być szczery to powiem to wprost, Spieprzyłem sobie życie. Chciałbym o tym wszystkim nie myśleć. To wszystko jest takie okropne... Mam tylko nadzieje, że Alexandra się o tym nie dowie.

Pięć minut póżniej przechodziłem obok domu Brook'a. Chociaż mnie wydał i tak go lubię. Jestem na niego zły co prawda, ale to tylko kwestia czasu zanim wyskoczymy gdzieś razem na piwko.

Telefon zaczął mi wibrować w kieszeni. Miałem nadzieje, że to Rye, jednak była to moja dziewczyna. Odebrałem telefon.

-Halo, co jest? - zapytałem.

- Sonny... - mruknęła dziewczyna.

W głosie dziewczyny wyraźnie było słychać strach. Czy to możliwe, że coś się jej stało? Miałem nadzieję, że tak nie jest... A może dowiedziała się, że to ja zabiłem jej siostrę?

- Ktoś włamał się do mojego domu... Wróciłam ze szkoły i... - odpowiedziała, po czym było słychać dziwny hałas.

Co tam się do cholery dzieje?! Muszę tam szybko iść bo Bóg wie co się tam stanie. Na szczęście byłem blisko jej domu, więc przyspieszyłem i modliłem się, żeby nic się jej nie stało. Pierwsza osoba jak przyszła mi na myśl to Rye, ale wiedziałem, że to nie może być on, ponieważ brunet zna Alexandrę od wielu lat i wiem że nic by jej nie zrobił.

Chyba że... Może oni to zaplanowali, wszyscy razem...Tak czy tak muszę się tam dostać. Kiedy już byłem przy domu mojej dziewczyny, zakradłem się do środka i powoli zacząłem przeszukiwać dom. Wszedłem do sypialni dziewczyny, po czym zobaczyłem zapłakaną brunetkę. Była przywiązana do krzesła, a na rękach i nogach były widoczne ślady bitwy.

-Co tu się stało do cholery!? Wszystko okej? - zapytałem, po czym podszedłem do dziewczyny i powoli zacząłem powoli odklejać taśmę.

- Siedziałam w pokoju i usłyszałam hałas, więc postanowiłam podejść do drzwi i sprawdzić co się stało. - odpowiedziała drżącym głosem. - Drzwi główne były otwarte i... Trzej chłopaków mnie napadło. Jeden uderzył mnie w głowę, przewróciłam się na podłogę. Potem ten sam chłopak zakleił mi usta, a drugi zaczął mnie ciągnąć do pokoju. Kazał siąść mi na krześle, więc siadłam. Związali mnie... - dodała.

Pojechałem z Alexandrą na pogotowie. Zabrali ją na salę, po czym opatrzyli jej rany. Nie widziałem zbyt dużo, bo lekarze praktycznie od razu kazali mi wyjść.

W tym momencie mój telefon zawibrował. Wyjąłem telefon z kieszeni w spodniach. Dzwonił Rye. Może przemyślał sprawę? Tak czy inaczej odebrałem.

- Hej Sonny. Jest sprawa... - powiedział niepewnym głosem.

- Co chcesz? Mów szybko, jestem z Alexandrą w szpitalu.

- Dlaczego? - zapytał.

- Długa historia, napadli ją. Coś mówiłeś o... - zacząłem mówić, ale Rye od razu mi przerwał.

- Chodzi o nasze morderstwo. Zaczęliśmy je planować z Brook'iem, ale to nie to samo. Bez ciebie nie damy rady... - odpowiedział.

-Okej, tylko nie dziś, dobrze?

-Dobrze. - odpowiedział i się rozłączył.

demon | RandyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz