Rozdział I - Tosta ucieka z domu

146 9 1
                                    

Był mglisty i deszczowy poranek. Tosta - zwana także Truskawnikiem miała dość chodzenia do szkoły. Albowiem był już poniedziałek, a ona stale miała wyrzuty sumienia, że wybrała liceum oddalone od domu o kilometry, stale musiała dojeżdżać do niego autobusem.

Kilka razy zdarzyło się nawet, że wyszła z domu zbyt późno, bo za długo spała i zasypiała w autobusie zataczając dwa koła po całym mieście.

Wiele razy także błagała Oreoskę - przyjaciółkę z którą dzieliła mieszkanie, aby chodziła do szkoły za nią. Jednakże ona była od niej o kilka lat starsza i dawno zaczęła studiować. Wraca do domu wcześniej aby wykonać swoje obowiązki - to znaczy zrobić obiad, wyprać ubrania, sprzątać. Nie miała zbytnio czasu na żale swojej przyjaciółki, gdyż wychodziła z domu wcześniej bo zajęcia na jej uczelni zaczynają się już o godzinie 6:30.

Tego dnia jednak wszystko miało sie zmienić.
Gdy Oreoska wychodziła, a uczyniła to dziś o godzinę wcześniej, aby zdążyć kupić sobie śniadanie, Tosta zapewniała ja, że wreszczie się za siebie weźmie i bez histeryzowania pójdzie do szkoły.
Korzystając jednak z okazji czekała tylko aby zacząć swój plan, który opracowywała od tygodni.
Wszystko zapisała sobie w pamiętniku, aby mieć pewność, że nikt nie będzie się tym interesował.

"Punkt 8:00 rano, 15 minut później niż zwykle, wyjść z domu" - powtarzała w myślach dziewczyna.
Czekała z niecierpliwością, aby wybiec z domu.

***

Za pięć ósma stała już na przystanku.
Oczywiście nikt nie miał pojęcia że wyszła z domu o innej porze, bo Oreosia kończy zajęcia dopiero o 18, a sąsiedzi z naprzeciwka wyjechali na wczasy na Wyspy Kanaryjskie.

Nie wzięła że sobą czapki, ani też kurtki, jedynie swoją ciasną, zimową bluzę.
Wiatr szarpał kosmykami jej lśniących, czerwonych włosów, a ona samotna siedziała na metalowej ławce nie wzbudzając zainteresowania przechodniów.
Tu i ówdzie walczy się plastikowe torby i puszki po piwie, rytmicznie dzwoniąc do pogwizdu wiatru.

Wreszcie podjechał autobus.
Jak na wczesne pory przystało - pusty i jeszcze lśniący po nocnej kąpieli w myjni.
Jednak nie był to 174, którym zwykle dojeżdża do szkoły, a 169 do dworca.
Drzwi się zatrzasnęły, a dziewczyna wyjęła swój telefon, włączyła Discorda i zaczęła rozmawiać z przyjaciółmi.

Od czasu do czasu wyglądała przez okno, spoglądając na ludzi spacerującymi z psami na smyczy lub próbującymi wyprzedzić czas i zdążyć do pracy.
Mijała doskonale znane jej zaułki i ulice.
Kilkukrotnie powtarzała do siebie - "Czy na pewno tego chcę, czy muszę...", aż kierowca zaniepokojony spytał się czy wszystko w porządku.

***

Na kolejnym przystanku dosiadła się jakaś staruszka. Niska, w okularach, z siwoorzechowymi włosami i skórzaną torebką. W ręce trzymała wielgachną laskę - długą chyba na metr.
Zajęła miejsce obok Tosty.

Wreszcie zaciekawiona starsza pani zapytała dziewczynę:
- Nie bój się, dziecko, nie zrobię ci krzywdy - i przesunęła się w jej stronę.
- Spokojnie - bąknęła nastolatka.
Wtem seniorka pochyliła się w jej stronę
- Ja wiem, że nie jedziesz do szkoły.
I wskazała na mały kuferek dziewczyny.
Tostę przeszły ciarki; "A co jak ktoś się dowie!?"
Staruszka zauważyła, że dziewczyna mogła się przestraszyć i ściszyła ton:
- Nikomu nie powiem. Ale jedno musisz wiedzieć. - powiedziała
- Co powinnam wiedzieć? - Tosta odłożyła telefon, co zdarza jej się niezwykle rzadko w towarzystwie.
- Bo widzisz - kontynuowała pani - jak byłam w twoim wieku... no może trochę młodsza to też dałam drapaka!
- Skąd pani wie, że uciekam? - odparła młodsza
- Wiem, bo kiedy ja sama opuszczałam swoje strony bez wiedzy dorosłych, byłam przygotowana podobnie jak ty. I nie martw się, każdy ma trudny okres w życiu.
Staruszka zdjęła okulary i zaczęła wycierać o szmacianą chusteczkę.
Tosta nabrała do babki zaufania i postanowiła dodać coś od siebie.
- Ja uciekam do swoich przyjaciół, bo tu ich nie mam. A moi prawdziwi są daleko.
Starsza pani zaśmiała się i odpowiedziała z uśmiechem:
- Ja też uciekłam szukając swoich, jednak nie do przyjaciół, a do kochanego wujka do Anglii. Chowałam się w przypadkowych pociągach i przyczepach, aż po 2 tygodniach dotarłam do celu. Tam dorosłam i skończyłam studia... Ach wspomnienia! A ty dokąd słonko się wybierasz?
- Ja... - zaczęła zamyślona Tosta - ja... do Warszawy, droga pani!
- Ach! - westchnęła staruszka umieszczając okulary spowrotem na swoim nosie - To nie masz tak daleko. Życzę ci abyś dotarła cało i zdrowo.
- Dziękuję. - odpowiedziała nastolatka - Tylko nie mam kogoś kto mógłby mi asystować w czasie podróży. Po prostu boję się.
- Zaczekaj no skarbie, chyba wiem jak zaradzić - staruszka wyjęła karteczkę i długopis.

- Proszę - wręczyła jej kartkę z jakimiś cyframi. - To jest mój numer. Będziesz czegoś potrzebowała to dzwoń! Zawsze pomogę.
Tosta wzięła karteczkę i szybko wpisała numer pani do telefonu.

Nagle rozległ się donośny komunikat:
"Następny przystanek: dworzec główny"

Staruszka pochyliła się i powiedziała jeszcze do dziewczyny:
- To już czas.
I obie wyszły z autobusu, ale w przeciwnych kierunkach.

Tosta, potykając się rozwiązane sznurówki, szybko biegła do dworca, bo pociąg odjeżdżał już za pół godziny.
Miała już kupiony bilet więc nie musiała się martwić staniem w kolejce do kasy.

Gdy stanęła w bramie dworca głównego szepnęła do siebie:
- Idę. Nie ma już odwrotu.
I slalomem między gołębiami biegającymi po kamiennej posadzce pobiegła do sklepu.

Przewidziała każdy drobny szczegół - doskonale wiedziała, że w tego typu sklepach ceny są kilkakrotnie wyższe, więc wodę wzięła z domu, a na dodatkowe zakupy 100 złotych więcej.

***

W sklepie miała szczęście, że nie napotkała znajomej ekspedientki, która była koleżanką z uczelni Oreoski, a ona na pewno nie byłaby zadowolona gdyby dowiedziała się, że jej współlokatorka włóczy się sama po mieście zamiast być w szkole.

Po zakupach udała się na peron. Miała jeszcze piętnaście minut zanim przyjedzie pociąg, więc wyciągnęła swoją ulubioną mangę i korzystając z chwili zaczęła czytać.

PączkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz