Rozdział VIII - Stracone Złudzenia

51 5 0
                                    

Tosta dobiegła do do drzwi apartamentu.
Spodziewała się wszystkiego. Chciała wejść do środka, ale jednocześnie ją coś powstrzymywała. Zauważyła natomiast, że drzwi są uchylone.
Pomyślała sobie, że mogła czegoś niedosłyszeć i że wszystko jest w porządku, tylko po prostu Wika zeszła do swojego mieszkania piętro niżej i zapomniała zamknąć drzwi, gdy wychodziła.
Zeszła więc po cichu na dół, aby sprawdzić czy wszystko w porządku.
Zapukała.
Cisza. Brak jakiejkolwiek odpowiedzi.
Nacisnęła powoli klamkę - nic. Drzwi były zamknięte, nikogo nie było wewnątrz.
Przypomniała sobie także, że Vixer obok Mikala była jej najlepszą przyjaciółką, bo poznały się w dniu, którego już chyba nie pamiętają.
Postanowiła więc, że wróci do mieszkania Pączków i wreszcie dowie się co się właściwie stało pod jej nieobecność.

***

Tymczasem przyjaciele nadal siedzieli przy biurku wpatrzeni w panoramiczną mapę.
Do ciemni weszła Wódka i włączyła światło.
- Mogę się dowiedzieć co wyrabia ta dziewczyna? - i położyła na stole pogięty kawałek plastiku, który jeszcze chwilę temu można było nazwać telefonem.
Dziewczyna wskazała także na doszczętnie zruinowaną futrynę.
Grzymcia, Cynamonka i Shizu patrzyły na wszystko z przerażeniem. Zwłaszcza na drzwi, które wyglądały jak po wybuchu bomby.
- Mamy to jakoś wyjaśnić? - Zapytała Cynamonka.
- Nieee - powiedziała wychodząc ze swojej sypialni Jula. - Spokojnie...
Przyjaciele przerażeni pospiesznie pożegnali się i wybiegli.

***

Mikropolicjantowi wreszcie udało się posklejać resztki kompletnie zdezelowanej anteny. Już miał z nią wyjść na balkon, lecz zahaczył jej czubkiem o żyrandol. Nim się obejrzał, materiałowy klosz już leżał na jego głowie.
Jak lunatyk, cisnął antenę przez okno i poszedł do kuchni tłumaczyć się Oreosce, przy okazji tłucząc połowę kolekcji szklanek, która stała w korytarzu zbierana przez policjantów po dokańczanej kawie.
Wszedł do kuchni i "spojrzał" na dziewczynę.
- Chyba coś zepsułem - i wskazał palcem na klosz.
Oreoska nie wytrzymała. Chwyciła w obie ręce patelnię i solidnie przywaliła mundurowemu, strzepując przy okazji klosz z jego głowy. Dźwięk możnabyło śmiało porównać do dzwona kościelnego.

***

Tosta po chwili niepewności pchnęła drzwi apartamentu. W środku także zdawało się, że nikogo nie ma, ale na kanapie leżał...
- Mikalo!? - krzyknęła podekscytowana Tosta.
Zero odpowiedzi.
- Halo... - powtórzyła dziewczyna.
Zmartwiona podeszła do niego i jak się okazało, Mikalo spał tak mocno, że nawet wrzaski Truskawnika nie postawiły go na nogi.
Było już grubo po dwudziestej, więc Wika dawno powinna być w domu. Tosta zatem udała się do kuchni i od razu zaczęła wyć z bólu.
W stopę wbił się jej kawałek szkła, dosyć duży. Włączyła światło; odłamków na podłodze było pełno, wyglądało to jakby ktoś pokruszył zbity lód. Było aż biało.
Tosta prawie nie wiedziała o co chodzi, ale dostrzegła znajomie wyglądający strzępek papieru na płytkach.
To był list Vixer. No i już wszystko było jasne.
Tosta wybiegła z mieszkania, tylko nie wiedziała dokąd ma właściwie iść.
Po chwili natknęła się na resztę swoich przyjaciół wysiadających z windy.
- Gdzie jest Wika? - zapytała dziewczyna.
- Nie ma jej w domu? - zapewniła Grzymcia.
- Nie. - odpowiedziała ta pierwsza. - Pójdę jej szukać.

***

Tymczasem Vixer siedziała w samolocie i przeglądała czasopisma. Tak tęskniła już za przyjaciółmi, że niemal w każdej osobie pozującej na zdjęciach zamieszczonych w piśmie widziała przynajmniej jedną cechę, jaką zna od swoich przyjaciół.
Za oknem nie było już widać bloku, w którym mieszkała reszta. Jedynym widokiem była monotonia ludzi biegających po terminalach i szara płyta lotniska.
Dziewczyna chciała wrócić do domu, ale jednocześnie wiedziała, że ktoś z jej bliskiej rodziny potrzrbuje pomocy. Rozumiała, że na razie nie wróci, ale tym samym wiedziała, że kiedyś będzie ten moment, kiedy znowu stanie w progach apartamentu Pączków.

***

Lodzik grzebał w pozostałościach ze zniszczonej futryny.
- Ja nie wierzę, że ona to zrobiła, - ciągle zaprzeczał chłopak - nie miałaby tyle siły.
- Owszem. - powiedziała Jula - Ale jakimś cudem tego dokonała.
Wszyscy pozostali się z nią zgodzili.
Chociaż same drzwi nie były zbyt solidne, ale były grube. Futryna też do łatwych do zniszczenia nie należała - lite drewno. Coś takiego można rozłupać tylko mocnym uderzeniem siekiery, albo topora.

***

Tosta biegła wzdłuż parkowej alei. Coś jednak stale prowadziło ją do miejsca, które jest zakończeniem wszystkich nieszczęśliwych epizodów - szpitala. Wiedziała, że i tak trzeba będzie i tam sprawdzić - na wszelki wypadek na samym początku wędrówki, aby ewentualnie skrócić sobie czas chodzenia i szybciej się dowiedzieć co się stało, a potem spokojnie wrócić do domu.
Na chodnik wpadła piłka, wykopana przez jakieś dzieci z pobliskiego boiska za drzewami.
Dziewczyna nie patrzyła pod nogi i biegnąc z zawrotną prędkością, wbiegła w przedmiot, wywracając się na nawierzchnię.
Zdenerwowała się bardzo, co spotęgowało jeszcze niepokój spowodowany zaginięciem Wiktorii.
Dziewczyna podniosła piłkę i wściekła wykopała piłkę.
I choć to był dość lekki kopniak, piłka wcale się nie zatrzymała przed boiskiem, ale poleciała dalej, a wymijając obiekt, stale wznosiła się wyżej.
Wreszcie zatrzymała się zakleszczając się pomiędzy prętami balustrady jednego z balkonów na jedenastym piętrze.
Dziewczyna patrzyła na to wszystko totalnie oszołomiona i podsumowała mówiąc do siebie:
- Coś jest ze mną nie tak...

***

- Czy pani zdurniała do reszty? - wydarł się mikropolicjant - Lać policjanta na służbie?
- Może i przesadziłam - odparła atak Oreoska - ale niech pan sam przyzna, że to wszystko to lekka przesada!

Tymczasem Norrisowaty policjant walił w komputerek z powodu braku zasięgu satelitarnego, podczas gdy trzeci z funkcjonariuszy udał się do furgonetki po zapasowe części do konwertera.
W końcu sam kapitan się wkurzył i odstawił sprzęt na kanapę.

***

Tosta dalej biegła, ale po wyczynie z piłką szybciej traciła siły.
Ponownie mijała obiekty doskonale znane jej z dnia incydentu na stacji metra. Ostatecznie jednak postanowiła wstrzymać się od przywoływania wspomnień i skupić na jaknajszybszym dotarciu do zaplanowanego celu.
Nie zwróciła nawet uwagi na znajomego pijaka, który codziennie wyskakiwał z jakimś nowym wierszykiem.
W końcu dziewczyna postanowiła się zatrzymać i skorzystać z pobliskiej budki telefonicznej, aby wykonać połączenie do Cynamonki.
Automat okazał się być jednak tak prymitywny, że po pierwszych dziesięciu minutach Tosta odświeżyła cały swój słownik przekleństw. W końcu podeszła jakach kobieta z czapką parkingowego i powiedziała, że automat jest uszkodzony. Za to Tosta nie odzyskała już swoich dwóch złotych.

Po kilkunastu minutach dotarła do drzwi szpitala.
Korytarz, jak zawsze, był kompletnie pusty, ale... Tosta zauważyła na samym końcu znajomą sylwetkę.
Pobiegła sprawdzić, czy to rzeczywiście jej przyjaciółka.
- Wika? - zapytała z daleka.
Tajemnicza osoba podniosła głowę i zwróciła ją w stronę Tosty.
- Tosta? - zapytała Wika - Co ty tutaj robisz
Dziewczyna podbiegła do Wiki i zapytała się co zaszło w mieszkaniu pod nieobecność reszty przyjaciół.
- Wiesz... - zaczęła Wika - Chyba zasłabłam jak myłam szklanki. Nic się nie stało.
- To co ty tutaj robisz - ponownie zapytała Tosta.
- Ja... - ponownie ciągnęła Wika. - Ja...
Po chwili otworzyły się drzwi jednego z pomieszczeń i wyszła z niego kobieta w białym ubraniu.
- Zapraszam - i machnęła ręką na znak, że Wika musi wejść do środka.
- Potem ci wyjaśnię - rzuciła pospiesznie Wika i zniknęła za drzwiami gabinetu.

Tosta chodziła jeszcze kilka minut w kółko po korytarzu, aż wreszcie dla zabicia czasu przeczytała tabliczkę na drzwiach: "Adrianna Kapeć. Lekarz psychiatra" I ponuro opuściła szpital. Powoli wiedziała już co tak właściwie się stało i chyba już znała dokończenie zdania "...próbowała...".

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 04, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

PączkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz