Rozdział VI - Przyjaciół ma się tylko raz.

44 6 1
                                    

Nastała kolejna noc.
Wika siedziała z głową w talerzu jajecznicy, bo po biegu ze szkoły nie miała nawet siły na zjedzenie kolacji i pójście do łóżka. Zatem okazja spania na jajkach z masłem nie zdarza się zbyt często, ale do najprzyjemniejszych rzeczy nie należy.
Podobnie jak i ona, wszyscy z przyjaciół spali. Nikt się nie przemieszczał w całym blokowisku. Połowa mieszkań na całym osiedlu była jeszcze pusta, bo wzniesiono je stosunkowo niedawno. Zresztą sami mieli okazje zakupić tu apartament jako jedni z pierwszych.
Z resztą nie było tylko Vixer. Miała jeszcze ważną sprawę na mieście do załatwienia, a zawsze gdy przychodzi do domu później, często zatrzymuje się w jakimś fast foodzie na godzinę.

***

- Więc. Tak. Proszę Pani. Tak. Jest jedenasta wieczorem, a my tu dalej siedzimy. Tak. - burczał bez przerwy Norrisowaty policjant - koledze skończyły się kabanosy.
Oreoska wstała tak gwałtownie, że aż zatrząsł się żyrandol.
- Mam gdzieś kabanosy - i wypluwając wprost na twarz mundurowego połowę zawartości czwartej z rzędu filiżanki kawy zaczęła wydzierać się jeszcze głośniej - Gdzie jest do cholery Tosta!?
- Moja droga. Tak - znowu ciągnął facet - powtarzam od dwóch godzin, że robimy to co w naszej mocy. Wysłaliśmy...
- Ilu wysłaliście mam głęboko gdzieś - znowu przerwała Oreoska - za co Wam płacą? Co? Za szukanie zaginionych, czy za wpierdzielanie kiełbasy u kogoś na kanapie?
Norrisowaty policjant zamyślony podniósł się i niezainteresowany komentarzami dziewczyny podszedł do okna.

***

W domu Pączków zadzwonił budzik.
Wszyscy postawili się błyskawicznie na nogi i pobiegli do kuchni, aby zjeść śniadanie.
Wika zaczęła nalewać każdemu idealnie odmierzoną, ale dość solidną porcję owsianki. Co jednak jest absolutnie rzadko spotykane, w garnku zostało jej całkiem sporo, a wszyscy już mieli przydzielone porcje.
- Kogoś brakuje? - wyjąkała ze słuchawkami na uszach Wika.
- Nie wiem - obróciła się na krześle Cynamonka i rozejrzała po pomieszczeniu. - Chyba wszyscy wstali, co nie?
I jak wszyscy pozostali zabrała się za konsumowanie swojej owsianki.
Nic nie wskazywało na jakiś problem. Wszystko było tak jak zawsze: wszyscy siedzieli w kuchni, wszystkie siedzenia były zajęte, a Wika od czasu do czasu wydzierała na pół apartamentu fragmenty piosenek.
Wtem Tosta prawie się zadławiła płatkami, gdyż tak szybko chciała otworzyć myśl.
- Kogoś brakuje! - i przeleciała wzrokiem po wszystkich obecnych w kuchni.
Reszta spojrzała na nią pytająco.
- Tak! - ponownie krzyknęła Tosta - Kogoś brakuje!
I zaczęła rozmyślać kto jeszcze oprócz Mikala może być tego dnia nieobecny przy stole. Zanim ktoś zdążył cokolwiek powiedzieć, Tosta wyprzedziła swoich przyjaciół wydzierając się na cały studwudziestometrowy apartamet:
- Vixer!!!

***

- O. Tak. - Burknął Norrisowaty policjant. - Mamy trop! I to nie bylejaki!
Oreoska zrozpaczona wreszcie zauważyła tą malutką iskierkę nadziei i spojrzała na faceta.
- Jej wychowawczyni powiedziała nam, że nie było jej w szkole. - I policjant sięgnął do saszetki po paczkę kabanosów.
- I co? - tracąca zmysły Oreoska ponownie zaczynała być wściekła - Tyle?
- Tyle. - Przytaknął policjant. - Cały czas szukamy.
Oreoska odłożyła gazetę sprzed trzech lat i wreszcie ufając mundurowym powiedziała lekko rozweselona:
- Wreszcie coś zaczęliście robić, ale w dobrym kierunku.

***

Mówiła coś, że wróci później, albo przenocuje w hotelu?
- Nie - powiedziała Wika - i nie przejmując się sprawą zabrała się za mycie naczyń.
Wszyscy zdezorientowani nie wiedzieli co robić. W końcu Grzymcia zasygerowała:
- Pójdźcie szukać na górze. Jakiegoś listu, notatnika, czegokolwiek od Vixer. Ja będe szukać z Cynamonką tutaj.
Tosta pędem rzuciła się na piętro w poszukiwaniu którejś z tych rzeczy.

PączkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz