Rozdział IV - Szpieg, który wpadł pod pociąg

65 6 5
                                    

Następnego dnia Tosta wraz z przyjaciółmi wyszła przed blok, aby złapać trochę świeżego powietrza.
Robiło się z dnia na dzień coraz cieplej - słońce zdobiło bezchmurne niebo, ptaki śpiewały na gałęziach, a nawet bezpańskie koty zaczęły wychodzić coraz częściej z ukrycia.
Z racji tego jednak, że taki słoneczny dzień wypadł akurat we wtorek, był to jeszcze dzień pracy i nauki.
Tosta nie musiała się tym przejmować, bo swoją szkołę zostawiła kilometry za sobą - tak też jakby miała czegoś żałować, to tylko tego, że opuściła Oreoskę bez zostawienia żadnej wiadomości.

Z paczki przyjaciół wciąż do liceum chodzili Shizu i Mikalo. Cynamonka właśnie była na ostatnim roku studiów, a reszta zakończyła naukę dużo wcześniej, ze względu na rozpoczęcie ścieżki kariery zawodowej - Wika została redaktorką w lokalnej gazecie, a Vixer z Grzymcią zajęły się pisaniem książek. Stąd też mieli pieniądze na zakup apartamentu (wliczając w to jeszcze drobny wkład reszty).

Shizu wraz z Mikalem dojezdżali zwykle tego dnia do szkoły autobusem, ale Mikalo stwierdził dzisiaj, że jest zbyt zmęczony po wczorajszej imprezie, więc oznajmił, że dziś pojedzie metrem i wysiądzie na stacji tuż pod budynkiem liceum, oszczędzając w ten sposób siły na resztę dnia.

Wika pojechała do pracy, więc zostały tylko Grzymcia i Vixer, no i oczywiście Tosta.
Zatem dziewczyny zaproponowały, że odpoczną jeden dzień od pisania i zabiorą swoją koleżankę na wycieczkę po stolicy.
Oczywiście Truskawnik nie protestowała, bo bardzo chciała zobaczyć miasto, którego nigdy nie miała okazji zwiedzić.

Jako środek transportu wybrały własne nogi, ponieważ po drodze przyjaciółki ominęłyby pewną atrakcję, która miała być kolejną niespodzianką dla Tosty z okazji jej wstąpienia do paczki. Oczywiście Kosiarka i Vixer doskonale wiedziały, czym się interesuje ich koleżanka, gdyż przez ten długi czas dużo czasu ze sobą esemesowały.

Przeszły przez wąski plac, w którym napotkali całkiem natrętnego pijaka, który uczepił się ich i z dobre trzysta metrów bekał i co chwile się wydzierał:
- Lalala labamba. Agata wpadła do szamba.
Na szczęście w końcu mu się znudziło i wpadł po drodze w jakieś krzaki.

Dziewczyny zawiązały Toście oczy grubą chustą, a gdy doszły do celu jej oczom ukazał się olbrzymi, mający chyba z trzy piętra sklep z mangami.
- Niespodzkanka!!! - krzyknęły na raz Vixer i Grzymcia i wepchnęły do ręki Toście papierek z napisem "BONUS. WYBRANE 3 POZYCJE Z TYM KUPONEM ZA DARMO!"
- Jeju... - wydusiła Tosta - I to wszystko od was?
Vixer i Kosiarka przytaknęły głowami, a nim się obejrzały ich koleżanka była już wewnątrz sklepu

***

- Halo, policja? - biegała po pokoju zrozpaczona Oreoska. Za wszelką cenę próbowała odnaleźć swoją przyjaciółkę, więc zdecydowała się na jeden krok dalej - wezwać wsparcie.
Przekazała zatem informacje centrali, a jakieś pięć minut później pod oknem stał już dostawczak wyładowujący tabun mundurowych.

Do jej mieszkania weszli trzej policjanci - jeden do złudzenia przypominał Chucka Norrisa, drugi miał takiego zeza, że żeby popatrzeć na boki musiał podtrzymywać oczodoły palcami. Trzeci z nich miał chyba metr pięćdziesiąt wzrostu, bo zaraz po przekroczeniu progu mieszkania dosyć solidnie przywalił czołem w kant szafki na buty.

Oreoska zaprosiła ich do kuchni, zrobiła kawy i rozpoczęła konwersację:
- Panie służba! - i zaczęła bulgotać wstrzymując płacz - Niech pan znajdzie moją przyjaciółkę. Jedyną jaką mam...
- Dobrze! - wykrztusił Norrisowaty policjant - będzie pani musiała nam opowiedzieć o szczegółach. Tak. Tutaj usiądźmy, a ekipa przeszuka jej pokój w poszukiwaniu śladów. Tak. Zacznijmy więc. Tak.
Zatem podczas gdy ów policjant zaczął zbierać zeznania od szlochającej Oreoski, drugi mundurowy wparował do pokoju Tosty i zaczął majtać pędzelkiem po wszystkim po czym się dało (wliczając w to nawet bieliznę), a trzeci usiadł w salonie i z nałożonym na czoło opatrunkiem chłodzącym zajął się pożeraniem kabanosów.

***

Dziewczyny były już po zakupach.
Tosta wdzięczna za wszystko swoim przyjaciółkom, podsumowała wypad:
- To był wspaniały dzień - i zaczęła przeglądać swoje nowe mangi - Czegoś takiego jeszcze nie doświadczyłam przez całe swoje życie.
- Wiesz - odparła Grzymcia - w końcu przyjaciele mają się wspierać.
- No przecież. - zakończyła Tosta i zsunęła się na kanapie.
Wtem nagle podskoczyła.
- No tak! - zaczęła się wydzierać - przecież już jest prawie szesnasta!
- Właśnie - dodała Vixer - Zróbmy Mikalowi niespodziankę i pójdźmy po niego na stację!

Wszystkie trzy przyjaciółki zjechały windą na dół, podziwiając po drodze panoramę Warszawy, i niedomknowszy nawet drzwi wejściowych (co uczynił za nie wiatr), puściły się pędem w kierunku stacji metra.
Po drodze, korzystając z okazji pierwszego przejścia ulicą Bonifacego, podziwiała cuda architektury - to jest kamienice, skomplikowane skrzyżowania, oraz wielkie centrum handlowe.

Przy okazji schodzenia do stacji, Grzymcia popisała się swoimi umiejętnościami skakania, przeskakując w dół prawie po 10 stopni.

Wreszcie znalazły się w wielkiej hali, gdzie słychać było wyłącznie wycie elektrycznych silników pociągów oraz szmer i kroki przechodniów.
- Nigdy nie jechałam metrem - stwierdziła Tosta
- Spokojnie - Pocieszyła ją Vixer - jutro będzie okazja! Jedziemy jutro na zebranie do Pałacu Kultury. Możemy zabrać też i ciebie!
Tosta pocieszona usiadła na ławce i zaczęła rozmyślać.

Tymczasem z głośnika wydobył się  komunikat, a na peron resztkami wtoczył się pociąg metra.
Jednak z głośnika wydobył się kolejny komunikat o odwołaniu kolejnego kursu, gdyż maszynista właśnie tego pociągu zgłosił do bazy usterkę.

Zatem drzwi się otworzyły, a pomiędzy tłumem nastolatki zobaczyły Mikala.
Maszynista opuścił skład w poszukiwaniu usterki, która podobno dotyczyła komputera pokładowego.

Z głośnika wydobył się kolejny, tym razem inny, ale za to o wiele głośniejszy komunikat, aby nie wsiadać ani nie wysiadać z tego pociągu.
Mikalo właśnie robił krok w stronę otwartego wyjścia z wagonu, ale jego sylwetka zniknęła za przechodzącym tłumem Chińczyków. Jak to niestety na nich przystało, muszą wszystko obfotografować.
Gdy już sobie poszli, Mikala nie było widać.
- Gdzie on jest - powiedziała Tosta.
- Nie wiem - odparła Vixer.
Naraz wszystkie trzy dziewczyny zaczęły wołać przyjaciela. Ale go nigdzie nie było.
Jedyne co Grzymcia zdołała wyłapać, to skomlenie transmitowane przez charakterystyczny słodziutki głosik, oraz to, że dziwnym trafem cały pociąg przesuwa się do tyłu.
Nagle skład się zatrzymał wywołując głośny okrzyk słodkiego głosiku.
Zdezorientowana Grzymcia wydusiła:
- Chyba wpadł...
I rzuciła się pędem do szpary między wagonem a peronem.
To co zobaczyła nie jest możliwe do opisania słowami.
Do Tosty dotarło co się stało i naraz przeleciały jej przez głowę wszystkie wspomnienia związane z Mikalem jakie pamiętała.
Wyszeptała tylko:
- Mikuś...
I opadła bez sił za ramiona bladej Vixer, która nie mogła dojść do siebie.

Grzymcia natomiast wyła z płaczu chyba głośniej niż silnik samolotu i wrzeszczała:
- LUDZIE! POMOCY! WYPADEK! TUTAJ!!!
Jednak ani po wielkim tłumie, ani po maszyniście nie było śladu.

Tosta pamięta tylko jak przyjechali strażacy i przewrócili na bok ważący ze 200 ton fragment pojazdu i z głębokiej na metr szpary torowiska wydobyli jej przyjaciela, który po wypadku wyglądał nie do opisania. I film się urywa.

***

Grzymcia dosłownie poleciała za ratownikami, aby jeszcze zobaczyć swojego najlepszego przyjaciela.
Vixer została z Tostą na ławce przed oddziałem ratunkowym, przed barierką i panoramą Wisły.
W końcu ponuro Vixer zagadała do Tosty
- Pewnie się zastanawiasz, czemu ona tak przeżywa.
Tosta spojrzała na nią. Vixer kontynuowała:
- Bo widzisz, on jej raz uratował życie.
Tosta podkuliła nogi wykazując zainteresowanie tematem.
- Kiedyś, parę lat temu - znowu ciągneła druga - byliśmy w centrum handlowym na Sadybie. W sklepie przewrócił się na nią spory regał z napojami. Lekarz powiedział, że miała wiele szczęścia, bo gdyby jedna z półek uderzyła ją niżej, prawdopodobnie Grzymcia by już nie żyła...
Wtedy Tosta wyprostowała się i powiedziała do Vixer:
- Wiesz, ja myślę, że my tak nie zareagowałyśmy, bo nigdy nie miałyśmy drugiej połówki...
Spojrzała w jej błękitne oczy, po czym dodała:
- Mogłybyśmy znaleźć sobie jakiegoś chłopaka...
Vixer się uśmiechnęła i odpowiedziała:
- Kto powiedział, że musimy?
I złapały się za ręce, poczym zmierzywszy w stronę balustrady, objęły się ramionami i zaczęły obserwować zachód słońca.

PączkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz