Bachor udający dorosłego

33 4 0
                                    


MAGNUS

-Dlaczego sobie nie pójdziesz? Nie masz własnego domu? Nie jestem żadnym schroniskiem, impreza dawno się skończyła. Twoi przyjaciele polecieli sobie na magicznym jednorożcu do Idrysu. A ja jestem cholernie zmęczony. Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Zostaw moje ciastka, przestań nimi karmić Prezesa Miau i tak jest już gruby. Patrz jak na ciebie mówię. Boże! Czy wszyscy nelfin muszą być tacy irytujący?

-Prześpisz się ze mną? – zapytała wkładając ciasto do ust.

-Czy ty siebie słyszysz? Jesteś za młoda na takie rzeczy. Do tego powinnaś wrócić do instytutu! Czy ty masz moją koszulkę? Kto Ci pozwolił pożyczać moje rzeczy? Czy ty w ogóle masz stanik na sobie? Masz ty w ogóle trochę wstydu?

-Możesz przestać jęczeć? – zabrała mu kawę z dłoni i usiadła z powrotem na fotel. – Niby Wielki Czarownik Brooklynu a nie rozumie takich prostych rzeczy.

-O czym ty mówisz? – usiadł koło niej.

-Chodzę na te twoje imprezy, abyś mnie zauważył. Jak widać zadziałało – wzruszyła ramionami.

-Doprowadzając swoje ciało do zniszczenia i jako przekąska dla wampirów! Świetny plan. Mój brokat nad twoim świetlistym planem umyka.

-Jeszcze mnie wyrzuciłeś. A po za tym nie dałbyś mnie skrzywdzić – uśmiechnęła się pewnie.

-Skąd ta pewna?

-Kobieca intuicja – prychnął – Mam dla Ciebie propozycje.

-Słucham – zawiązał sznurek dresów.

-Zostańmy przyjaciółmi z korzyściami.

-Nie powinniście się rozmnażać jak małe króliki? – spytał, poprawiając włosy.

-Owszem ale, ale kolego. Jeśli się jest bezpłodnym to nie ma tego pieprzonego obowiązku.

-Dlaczego akurat ja? – złapał ją za podbródek.

-Zakazany owoc smakuje najlepiej? Pocałujesz mnie w końcu, czy mam przejąć inicjatywę?

-Nie wiesz, na co się piszesz. – uśmiechnęła się uwodzicielsko.

-Wiedziałam od samego początku

AGNES

Reszta listów opowiadała o zabawnych sytuacjach rodziców za czasów młodości, a także potrzebne rady na przyszłość. Mogła poczuć, że cała rodzina jest tuż obok niej. Schodząc na dół wyczuła pyszny zapach domowego dania. Uderzyła się w policzki i weszła do kuchni. Sewerus rozgościł się w pomieszczeniu tworząc tortillę z ulubionych składników dziewczyny.

-Pięknie pachnie – powiedziała.

-Głodna? – kiwnęła – Proszę, to twoja porcja.

Położył na blacie gotowe danie. Umyła dłonie i usiadła na blacie. Podziękowała z uśmiechem. Danie rozpływało się w ustach. Dobrze przyprawiony kurczak pobudzał zaspane kubki smakowe.

-Myślę, że jak wszystko pójdzie dobrze chcę tutaj zamieszkać – powiedziała Agnes.

-Jakby nie patrzeć to tutaj wychowywała się twoja rodzina. Każde wspomnienie związane jest z tym domem – powiedział ze smutkiem w głosie.

-Jednak mój prawdziwy dom jest w instytucie – westchnęła – To właśnie tam odkryłam swoje prawdziwe ja. Tam się uczyłam, ćwiczyłam poznawałam siebie. Tam poznałam ciebie.

-Ostatnia kwestia bardzo mi się podoba – puścił jej oczko. – Masz jeszcze dużo czasu.

-Dużo czasu, jak to nierealistycznie brzmi.

Oddech Ostatniego Łowcy [Zakończone]Where stories live. Discover now