Ludzie zawsze przyjmują do świadomości to, co chcą. Ja chciałam uwierzyć, że moja sąsiadka miała wobec mnie rację. Ale jej nie miała.
Wdrapałam się na przedostatnie piętro z wielgachną torbą. Za pierwszym razem miałam problemy z biciem serca, jednak zdążyłam przez ten czas przyzwyczaić organizm do większych wysiłków. Była tu winda i co z tego? Przecież to zardzewiałe żelazo w każdej chwili mogło stanąć. Zdarzało się tak.
Spojrzałam na zegarek zdobiący mój nadgarstek. Czarne wskazówki wewnątrz srebrnej oprawki wskazywały pięć minut przed czasem, jednak one same się spóźniały o trzy. Miałam dziewięćdziesiąt sekund, by skontrolować swój wygląd. Ubrałam kremową garsonkę, spódnicę do kolan i oczywiście białą koszulę. Włosy spięłam w starannego koka. Wypadało prezentować swój rodzaj muzyki. Po krótkim namyśle wysunęłam poza uczesanie kosmyk.
Babsztyle by mnie zabiły.
Nie założyłam ulubionych wysłużonych trampek, tylko eleganckie półbuty w czarno-białe paski z kokardkami. Brzydziły mnie, jednak były wygodne (w przeciwieństwie do reszty ubioru) i pasowały mi dość dobrze.
Zapukałam energicznie do drzwi. Pies sąsiadów zaczął na to ujadać, a ktoś się rzucił do drzwi. Oczywiście była to gospodyni, głowa rodziny oraz strasznie nadopiekuńcza i upierdliwa matulka tego palanta. Zaprosiła mnie do środka, trajkotając, jakby zaciągnęła całego jointa na raz. Miała na sobie zwiewną sukienkę okrytą pogniecionym swetrem. Smród papierosów i stęchlizny mnie owinął.
Cudownie, teraz będę cuchnąć. Pierwsze co zrobię po powrocie do siebie to umycie włosów.
- Poproszę wodę - powiedziałam, kiedy zapytała mnie o pragnienie.
Bez problemu dotarłam do salonu, siadając przy sześcioosobowym stole. Przewiesiłam garsonkę i torbę na krześle, czekając sama. Ten nieuk się spóźniał, podczas gdy ja przybyłam idealnie. Na jego miejscu dostałabym...
Kobieta z siwiejącymi włosami szybko do mnie wróciła. Powinna zacząć się farbować - starość łączona z przepracowaniem dawała jej się we znaki. Postawiła przede mną szklankę ze sztucznego szkła, odciskami i wodą po brzegi. Skrzywiłam się. Mnóstwo wspomnień przeleciało mi przed oczami, a w każdym z nich naczynia były z dodatkiem śliny lub znacznie gorszym paskudztwem. Gospodyni z dobrego domu wiedziałaby, żeby przynieść pustą szklankę i dzbanek z napojem. Ponieważ jednak wierzyłam, że ta pani nie dorzuciła mi jakiegoś ohydztwa, wypiłam trzy łyki.
- Bardzo się cieszę, że znalazła pani dla niego czas - powtórzyła po raz któryś. - To taki zdolny chłopak. Miał ostatnio problemy, ale wierzę, że się podciągnie.
- Rozumiem - mruknęłam, a moja twarz nadal nie wykazywała wielu emocji. - Chciałaby pani, żebyśmy poćwiczyli coś konkretnego?
- Och, chyba tylko powtórzyć poprzednie piosenki. Troszkę czasu minęło i moje dzieciątko mogło ich zapomnieć.
- Nie ćwiczył więc systematycznie? - stwierdziłam. - Prosiłam go, aby grał trzy razy w tygodniu przynajmniej po piętnaście minut.
- Ależ ćwiczy, ćwiczy! - skłamała przerażona matka. - Jednakże to nie to samo powtarzać samemu, a z kimś, kto się na tym zna!
- Zobaczymy.
Zerwała się nerwowo z miejsca, kiedy zadzwonił dzwonek. Ja w tym czasie wyciągnęłam odpowiednie nuty i udawałam, że nie słyszałam wściekłych szeptów z przedpokoju.
- Dzień dobry - przywitał się nastolatek, ubrany jakby wrócił z koncertu rock and roll'owego.
- Dobry wieczór - odpowiedziałam poprawnie. - Chcesz przy mnie powtórzyć jakiś utwór, który ci nie wychodzi?
CZYTASZ
Żar nienawiści
FantasyPamiętacie te wszystkie historyjki z dzieciństwa, które zawsze kończyły się morałem, jacy to my mamy nie być, bo inaczej spotka nas smutny los? Czego to ludzie nie wymyślą? Uwielbiam ludzi, nie zrozumcie mnie źle, ale mimo wszystko zawsze będzie ze...