2. Powroty ludzi

229 37 7
                                    

Bardzo jej żal, że zgodziła się na kawiarnię. Dużo bardziej wolałaby bar - pełen ludzi z problemami, którzy sami nikogo nie oceniają po pozorach. 

Zamiast tego zajęła stolik na zewnątrz. Pod parasolką chroniącą jej głowę od słońca już zdążył zebrać się dym.

- Ten dzień był do dupy. 

- Totalnie do dupy. 

Właściwie to się nie znają. Połączyło ich dziwne i bolesne przeznaczenie. Są dorośli i muszą myśleć jak dorośli, dlatego nie mogą być nigdzie indziej. Nie, kiedy ból jeszcze rozchodzi się po kościach.

- Była ładna. 

- Nie była - odpowiada. - Znaczy była, ale... nie wiem. Teraz już mnie to jakoś nie obchodzi. 

- Za to z Adama był dupek. 

- Ale z nim byłaś.

- Dla mnie nie był dupkiem. - Mocno zaciąga się papierosem. - Aż do dziś. Co za cholerny pech. 

Zwala winę na dzień tygodnia, bo dziwnym trafem wszystko co złe przytrafiało jej się w czwartki. Przesądna z niej kobieta. A może po prostu szuka innego wyjaśnienia niż to, że życie jej nienawidzi. 

Dziś miała spotkać się ze swoim narzeczonym. Chciała zrobić mu niespodziankę, ale zauważyła, że przy drzwiach jego mieszkania kręci się jakiś facet. 

- Chcesz tam wejść? 

Przestraszyła się. W myślach zaczęła przywoływać lekcje samoobrony - już miała w gotowości ostry koniec klucza, gdyby akurat miała się bronić. Głos jej drżał. Narzeczonego nie było w domu, ale zapewniła że czeka na nią w środku, by uniknąć włamywacza. Choć on na takiego nie wyglądał. 

- Oh, zdecydowanie jest w środku - przytaknął. - Pytam, czy na pewno chcesz tam wejść?

I znów ogarnął ją lęk. 

- Bo może cię zranić to, co tam zobaczysz. 

Wyjaśnił jej, że szedł za jej narzeczonym aż tutaj. Że śledził swoją dziewczynę i że nasłuchiwał nieprzyjemnych dla jego uszu rzeczy już od godziny. Wyjaśnił, że sam nie jest z tego zadowolony, ale że tak to właśnie wygląda i że lepiej zostać na korytarzu. 

Czekali jeszcze godzinę, zanim kochankowie się pożegnali. Siedzieli na korytarzu w ciszy, każde cierpiąc swoje. 

Czuli przecież ten sam ból.

Ethan zaproponował jej kawiarnię. Bardzo nie chciał, żeby była sama, choć i on czuł się fatalnie. I nie powinni się widzieć już nigdy więcej. To nie było normalne. Nie powinni się poznać. 

Jednak chyba nikt inny by jej tak nie zrozumiał jak on - i na odwrót. 

- Wiesz, co jest dziwne? - pyta Nicole. - Że nawet po nim nie zapłakałam. To straszne. 

Ethan poprosił ją o zapalniczkę i sam odpalił papierosa. Zaraz po tym napił się kawy - gorzkiej, tak jak dzisiejszy dzień. Gorzkiej tak, jak gorzka jest prawda.

- Płacz przychodzi później. Kiedy jesteś już sama w domu i nie wiesz co masz robić. Wtedy samotność dobija. Jeszcze to nie dociera wszędzie tam, gdzie powinno dotrzeć. To dosyć powolny proces. 

- Mówisz, jakbyś to przerabiał.

Znów wypełnia płuca dymem. Myśli nad odpowiedzią kilka sekund. 

- Przerabiałem już odejścia ludzi. Nie wszystkie się klasyfikują w tej kategorii, pewnie dlatego sama nie pamiętasz. Przyjaciele z dzieciństwa, pierwsze miłości i tak dalej. 

- A powroty? - Opada na krzesło. Wywiesza głowę tak, że może obserwować niebo. - Jak to z nimi jest?

- Ludzie raczej nie wracają - odpowiada Ethan. - Chyba że czegoś zapomnieli. Na przykład lokówki czy innego gówna. 

Nicole się śmieje. 

- Co za tragedia. Pieprzona tragedia. 

Kelner pyta, czy chcą jeszcze kawy. Ethan swojej nie dopił, a Nicole nawet nie zaczęła - ale i tak proszą o więcej. 

- Oby oboje spłonęli w piekle - rzuca dziewczyna. - W najniższym kręgu pieprzonego piekła. 

Papieros wypada jej z ust prosto na betonową posadzkę. 

kawa i papierosyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz