1. Każdy labirynt ma swój koniec

429 50 2
                                    

(Za wszystkie ilustracje dziękuję Ani - młodej artystce, która dodaje moim opowiadaniom koloru i kształtu)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(Za wszystkie ilustracje dziękuję Ani - młodej artystce, która dodaje moim opowiadaniom koloru i kształtu)

Płaszcz tego mężczyzny sięga aż za kolana. To nie jest moda dzisiejszych czasów. Może chęć tego jegomościa, żeby odstawać od reszty. 

Zamawia sobie stolik przy oknie, choć nikt inny nie chce tam siadać. Prosi o kawę - o czarną, gorzką kawę. Pyta, czy może zapalić - restauracjom zazwyczaj nie wypada się zgadzać, ale jeśli miałby wyjść tylko dlatego, że ktoś zabroni mu kosztować nałogu, lepiej mu jednak na to pozwolić. 

Odpala papierosa żarową zapalniczką. Mocno zaciąga się za pierwszym razem. 

Do restauracji wpada ktoś inny - jego dobry znajomy, z którym się tutaj umówił. Kiedy go zauważa, przyspiesza w kroku.

- Długo czekałeś? - pyta zdyszany. Udaje mu się złapać kelnera i prosi o to samo co jego towarzysz. Gdyby tylko wiedział, o co ten poprosił... 

- Dopiero przyszedłem - odpowiada. - Zapalisz? Możesz wziąć jednego.

Paczka leży na środku stołu. Nie waha się poczęstować. 

Kilka razy wciąga do płuc dym i stara się unormować oddech - nie ma zbyt dobrej kondycji.

- Tak bez niczego? Kawa i papierosy? 

- Czarna kawa i papierosy. I tak.

- Aha. - Chyba właśnie uświadomił sobie, że też będzie musiał napić się czarnej kawy. - Chciałeś się spotkać. Coś się stało?

- Musiało się coś stać? Przyjaciele się już nie spotykają? 

- Nie, George. Nie spotykają, jeśli nie mają do siebie interesów. Przynajmniej ja tak to widzę. 

- Ślepy jesteś, towarzyszu - mruczy pod nosem. Wypuszcza dym nosem i wpatruje się jak ulatuje przez uchylone okno. - Chyba nigdy nie miałeś przyjaciela, co?

- Do rzeczy. 

Kelner przynosi im kawę i pyta, czy nie chcą niczego zjeść. Oboje odmawiają. 

Kelner odchodzi. 

George rozgląda się po pomieszczeniu i wzdycha głęboko. Zaczyna kasłać, a kiedy przechodzi, pochyla się nad Warnerem. 

- Potrzebuję twojej pomocy, Warnerze. Myślę, że jako jedyny nie uznasz mnie za świra jeśli coś ci wyznam. 

Warner zawsze myślał że George jest jakiś inny, ale trzymał to dla siebie. Chyba po prostu nie chciał zrobić mu przykrości. 

- Mamy po sześćdziesiąt lat. Tak sobie wstaję i myślę, że coraz bliżej mi końca. No wiesz - na świecie źle się dzieje. Ludzie umierają. Mamy zarazę, kto wie, kiedy wszystko znów stanie na nogi? To chyba moment, kiedy wszyscy zaczynamy się zastanawiać, czy dobrze żyliśmy. I jak to będzie, jeśli jutro ma być przez cały dzień ciemno. No bo... a, nawet nie wiem! 

Popija kawę, która jest jeszcze wrzątkiem. Parzy sobie przy tym język. 

- Czuję się jakbym wziął rozwód ze światem. Chyba rozumiesz? Nie tylko na półkach sklepowych są pustki, w ludziach też są pustki. Boją się śmierci, a to pokolenie tak sobie z niej żartuje. Ale się martwią, przyjacielu. Oj, martwią się. Nawołują do uważania na siebie, a sami nie potrafią się ochronić. I mówiłem ci, pamiętasz? Że jakoś tak mi dziwnie we własnym domu. Biorę życie za niekończący się labirynt zguby. Świat robi czystkę, a my jesteśmy ogniwami, których trzeba się pozbyć? Co za bzdury. Sami się wybijemy. Ludzie się sami wybiją. Bo nie mogą wyjść z labiryntu. Bo się już nudzą. 

W radio leci właśnie komunikat o wstrzymaniu mistrzostw w piłce nożnej. George kręci głową. 

- Świat się kończy. 

- Wiesz co, kolego? - Towarzysz George'a gasi papierosa w wazonie ze zwiędłymi różami. Udaje, że też upija łyk kawy. - Jak dla mnie, to każdy labirynt ma jednak swój koniec. 

kawa i papierosyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz