Obudziłam się w moim pokoju. Draco jeszcze spał w najlepsze, spojrzałam na zegar. Świetnie jest dopiero 5.30. (kursywą piszę myśli bohaterki, a pogrubieniem moje wiadomości. Dop. Aut.) Wzięłam czarny top i białe rurki, poszłam po cichu do łazienki, wzięłam prysznic, umyłam zęby i związałam włosy w kucyka i weszłam do pokoju gdzie czekał już Draco. - No w końcu ! Ile można siedzieć w łazience Vivien! - krzyknął na mnie po czym wbiegł do łazienki. Usiadłam do toaletki i zrobiłam delikatny make up I zbiegłam na śniadanie (w tym opowiadaniu Draco będzie szedł na szusty rok tak jak Vivien, ale ona chodziła przez pięć lat do Ilvenmorny.) Gdy byłam na dole zobaczyłam coś, czego nigdy się nie spodziewałam. Voldemort. Voldemort był w naszym domu. - Ach jesteś już Vivien. Dzisiaj liczę że stawisz się na zebraniu śmierciożerców. - powiedział Voldemort. Kur** dobrze że umiem legilimencje i okulunencję. - Oczywiście że będę. - Powiedziałam z szacunkiem. - Acio tosy. - Mruknęłam. Po chwili w mojej ręce pojawił się tost. Szybko pobiegłam do Draco.
********
Hej mam nadzieję że się podobało. Ten rozdział ma 174 słów.