𝙱𝚎𝚐𝚒𝚗𝚗𝚒𝚗𝚐

1.2K 86 28
                                    

Dzień szesnastych urodzin zdecydowanie był dniem, którego z niecierpliwością wyczekiwał każdy nastolatek. Od momentu, w którym dowiedział się, o co chodzi z dziwnymi napisami na nadgarstku, z podekscytowaniem odliczał do tego jednego, niepozornego wydarzenia w jego życiu. Jongho nie miał zamiaru wykraczać poza tę normę. Gdy pewnego słonecznego popołudnia zapytał taty, dlaczego ma parę śmiesznych znaków na swoim przegubie, a jego ojciec z lekkim uśmiechem na wargach wytłumaczył mu, o co chodzi - myśli chłopca cały czas zaprzątała ta niezwykła historyjka o swojej bratniej duszy. Miał nadzieję - można nawet powiedzieć, że był pewien - iż już niedługo spotka swoją idealną osobę i bez żadnych przeszkód będą mogli wieść spokojne życie. Jednak im starszy się stawał, tym więcej rozumiał, a wszystkie wymysły małego dziesięciolatka zostawały w tyle, zastąpione przez troski i zmartwienia. Nawet to nie zniechęciło go do wyczekiwania, więc z każdym dniem upewniał się, że na pewno zmienił kartkę w kalendarzu i zmniejszył liczbę, zapisaną na papierze, który dumnie wisiał przyczepiony do korkowej tablicy nad jego biurkiem. Bał się, że znalezienie tej odpowiedniej osoby wcale nie będzie takie łatwe, ale myśl, że ktoś stworzony specjalnie dla niego na pewno jest gdzieś na świecie, napawała go ogromnym optymizmem w tej sprawie. I może to dlatego, a może to po prostu ogromna chęć posiadania kogoś przy swoim boku - nieważne, co dokładnie by to było - sprawiło, że jedenastego października dwa tysiące szesnastego roku równo o godzinie dwudziestej trzeciej czterdzieści sześć, Jongho trząsł się z podekscytowania, odliczając minuty, jakby od tego miało zależeć jego życie.

Był naprawdę bliski płaczu, gdy zegar wydawał się zwolnić, a godzina nadal nie wskazywała północy. Ze zdenerwowaniem, ale i ogromną radością, pocierał delikatnie skórę na nadgarstku, wyczekując swoich szesnastych urodzin. Spojrzał jeszcze raz na godzinę w telefonie, a gdy nareszcie wskazała upragniony czas - Jongho bał się wrócić wzrokiem na swoje przedramię. Spędził parę dobrych minut, wpatrując się bez celu w ścianę przed sobą, kiedy w końcu odważył się zerknąć na przegub. Niczego na nim nie było. Przetarł oczy, skórę na ręce i upewnił się, że godzina, którą wskazuje jego telefon, jest dobra, ba, zrobił to wszystko parę razy! Jednak skóra nadal była czysta, a w sercu chłopca zaczął rodzić się ogromny zawód. Nie miał pojęcia, dlaczego to, na co tyle czekał, wcale nie nadchodziło. Był tym wręcz przerażony. Ze łzami w oczach westchnął, odkładając telefon na szafkę. Chciał położyć się do spania i zapomnieć o tej wielkiej wpadce, jednak, gdy tylko wyciągnął rękę do wyłącznika, nadgarstek zaczął go niemiłosiernie piec, a miejsce na ciele lekko się rozjaśniło. Szybko przyciągnął dłoń do siebie, nie mogąc uwierzyć w to, co miało miejsca. Nie liczył się nawet ból czy strach przed całym procesem. Ważny był napis, który powoli wypalał się na przegubie Jongho.

„Nazwij mnie księżniczką!"

Co do cholery?

Następną minutę Jongho spędził, tępo wpatrując się w nadgarstek. Czy naprawdę jego bratnia dusza miała okazać się rozpieszczoną dziewuchą, której zależeć będzie tylko na drogich ubraniach i markowych torebkach? Chłopiec westchnął, gasząc lampkę. Z kwaśnym uśmiechem ułożył się na poduszce, przymykając oczy. Miał ogromną nadzieję, że los zrobił sobie mały żart, a jego druga połówka wcale nie będzie wyglądała jak ta z jego wymysłów, jednak im dłużej o tym myślał, tym bardziej tracił resztki optymizmu. Pociągnął jeszcze nosem, przykrywając się kołdrą po sam czubek głowy. Zacisnął oczy, czując narastające zmartwienie.

***

Gdy Jongho powolnie przekroczył próg szkoły, do jego uszu dotarł głośny krzyk, a po chwili na swoich plecach poczuł wieszającego się przyjaciela.

- Jongho, skarbie, wszystkiego najlepszego! - wrzask Wooyounga dotarł prosto do jego ucha, przy okazji roznosząc się po korytarzu. Parę osób uśmiechnęło się delikatnie w ich stronę, niektórzy nie zwrócili uwagi, a inni - zazwyczaj ci, których nadgarstki nadal nie były zapełnione - patrzyli na nich z zazdrością czy obrzydzeniem wymalowanym na skrzywionych twarzach. Najmłodszy z trójki posłał im mały uśmiech, mimo wszystko nie poświęcając na to większej uwagi. Złapał swojego przyjaciela pod kolanami, poprawiając go sobie na plecach, po czym obdarował pozostałą dwójkę - która, swoją drogą, również zawiesiła się na jego barkach - szerokim, ukazującym różowiutkie dziąsła, wyszczerzem. Starsza dwójka dodała szybkie życzenia od siebie, solenizant podziękował, a potem - czego chyba każdy mógł się spodziewać - temat spadł na napis, który od ośmiu godzin dumnie widniał na nadgarstku chłopaka.

- Więc? - jako pierwszy zapytał Yeosang, z niecierpliwością łapiąc za rękę młodszego, próbując dojrzeć ukryty pod bluzą tatuaż. Jongho ze śmiechem wyrwał przedramię, jednak zaraz ze smutnym uśmiechem zerknął na towarzyszy.

- Jongie, co jest tam napisane? - zapytał Hongjoong, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciela w geście pocieszenia. Dobrze pamiętał reakcję swoją czy Yeosanga i Wooyounga na ten niezwykły napis, jednak ta najmłodszego nawet się z nimi nie pokrywała. Chłopiec westchnął, odkrywając parę znaków. Każdy szybko przeczytał treść, z niezrozumieniem patrząc na Choi.

- Co z nim nie tak? - zapytał Wooyoung, unosząc brwi.

- Uch, nie chodzi o to, że coś z nim nie tak - zaczął Jongho, nerwowo bawiąc się palcami. - Po prostu trochę boję się, że osoba, którą spotkam, nie będzie taka, jaką sobie ją wyobrażałem. Wiecie, to trochę dziwnie brzmi.

Delikatny uśmiech pojawił się na wargach trójki, gdy powoli objęli chłopca, zaczynając iść w stronę odpowiedniej sali.

- Jongho, nie masz się czym martwić, naprawdę - Joong pogłaskał młodszego po głowie, czule odgarniając jego przydługą grzywkę z oczu. - Nawet jeśli ten ktoś nie będzie taki, jakim go sobie wyobrażałeś, na pewno się dogadacie. To twoja bratnia dusza, przecież nie jest nią bez powodu, tak?

Jongho zastanowił się chwilę, zaraz wesoło kiwając główką.

- Zresztą, jeśli chodzi o dziwne napisy, to chyba powinienem być jedynym, który miałby w tej sprawie coś do powiedzenia - Hongjoong prychnął, odwijając kawałek swojego swetra, pod którym jasno widniało wyraziste „Jesteś idiotą".

Pozostali zachichotali, uśmiechając się w stronę Kima. Jongho był strasznie szczęśliwy, że miał za przyjaciół akurat tę trójkę. Wiedział, że byliby w pobliżu, nieważne, co by się stało i chyba właśnie ta myśl podbudowywała go najbardziej. Co prawda nie mówił im tego za często - ba, można nawet stwierdzić, że nie mówił im tego w ogóle - jednak gdzieś w głębi serca był każdemu z nich ogromnie wdzięczny i nie wyobrażał sobie nawet, co zrobiłby bez nich u boku.

𝙲𝚊𝚕𝚕 𝚖𝚎 𝚙𝚛𝚒𝚗𝚌𝚎𝚜𝚜 | ᴶᵒⁿᵍᵍⁱOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz