Rozdział I Przesłuchania

116 11 7
                                    

- A więc podsumujmy... - zaczął komisarz krążąc wokół siedzącej na krześle Marii. - Posiadanie broni bez zezwolenia, udział w nielegalnych wyścigach, jazda bez prawa jazdy, stawianie oporu przy aresztowaniu... - oparł się o stół przed dziewczyną. - Wiele rozrabiasz, jak na małolatę - nachylił się nad nią.
- Odwal się! Nie wiesz kim jestem! - odkrzyknęła.
- Jestem ciekaw - komisarz wyprostował się, skrzyżował ręce na klatce piersiowej i spojrzał na Marię.
- Jestem królową gangu! I spróbuj mi tylko coś zrobić, a moi ludzie cię dojadą.
- Ooo, trzęsę się, trzęsę, dziewczynko - zakpił mężczyzna. - A teraz powiedz w końcu jak się nazywasz, bo mi to potrzebne do akt.
- Nie!
- Dobrze, policytujmy. Czego byś chciała za tę jakże cenną informację?
Maria milczała. Policjant westchnął.
- Słuchaj, myślę, że obojgu nam nie chce się tutaj siedzieć. Może po prostu dam ci cukierka, czy coś? I rozejdziemy się w swoje strony.
Maria dalej milczała. Po chwili jednak burknęła:
- Naleśniki.
- Co?
- Naleśniki.
- W porządku - odparł mężczyzna siadając naprzeciwko niej na krześle. Wziął w dłoń długopis i przystawił go do kartki. - Więc?
- Maria Sueska.
- O, ta słynna królowa gangu Dark Angels? - zadrwił.
- On się wcale tak nie nazywa - zaperzyła się Maria.
- Dobra, tylko żartuję. Choć przyznam, że to nazwisko coś mi mówi... Nieważne. Skontaktuję się z twoimi rodzicami, niech wiedzą, co z ich córką. A jutro na dołku, oczywiście dostaniesz naleśniki na śniadanie.
- Jak to na dołku? Na jakim dołku?! Myślałam, że mnie uwolnisz!
- A czy ja coś takiego mówiłem? - komisarz zaśmiał się pod nosem, podszedł do drzwi, uchylił je i zawołał na korytarz: - Młody! - po chwili do pomieszczenia wszedł policjant. - Zaprowadź pannę na dołek.
Maria zmarszczyła brwi. Była zła. Ten glina użył szczwanego podstępu, by wyłudzić jej nazwisko! I co będzie jak dowie się, że jest sierotą?

Godziny w celi dłużyły się Marii niemiłosiernie. Leżała na pryczy patrząc w sufit. Postanowiła popełnić kolejną próbę przekonania pilnującego ją policjanta, do wypuszczenia jej z celi. Wstała i podeszła do krat.
- Panie klawiszuuu? - zaczepiła go przeciągając ostatnią sylabę.
- Nie, nie wypuszczę cię - odparł zirytowany. - To tak trudno zrozumieć?
- Ale ja będę bardzo, bardzo, BARDZO wdzięczna - powiedziała próbując brzmieć zalotnie.
- A ja będę miał bardzo, bardzo, BARDZO duże kłopoty.
- A słyszał pan o kobietach wartych grzechu? To ja jestem.
- To znaczy?
- Jestem bad girl. Lepiej mieć mnie po swojej stronie.
- Hmmm... - klawisz udał zamyślenie. - Powinienem się bać dziewczynki stojącej po drugiej stronie krat, podczas gdy to ja mam klucz? - podrapał się po brodzie. - Chyba nie.
Reakcja Marii była dość opóźniona. Ale gdy już do niej dotarło, warknęła wściekle:
- Zabiję cię!
Policjant uśmiechnął się jedynie, kręcąc pękiem kluczy na palcu.

- Po co mnie tu znowu przywlokłeś?! - warknęła Maria. Była ponownie w pokoju przesłuchań. Był już ranek następnego dnia. - Ledwie zdążyłam zjeść śniadanie.
- Właśnie specjalnie dałem ci się nacieszyć tymi naleśnikami - komisarz uśmiechnął się z fałszywą serdecznością. - Ale do rzeczy. Twoje nazwisko istotnie wiele mi mówi. I to nie tylko przypomniałem sobie geografię - nagle mężczyzna spoważniał. - Nie powiedziałaś, że twój ojciec był niebezpiecznym przestępcą.
- Przecież powiedziałam, że jestem królową gangu - zadrwiła, choć to był tylko sposób na zatuszowanie jej zdenerwowania.
- Jesteś sierotą. Nie mając opiekuna powinnaś trafić do domu dziecka. A tego pewnie nie chcesz. Taka księżniczka wychowana pod kloszem nie poradzi sobie na ulicy.
- Królowa - dziewczyna wysiliła się na bezczelny uśmiech.
- O nie, ta rozmowa nie będzie już wyglądać jak poprzednia. Wymianę uprzejmości mamy za sobą. Teraz chcę wyciągnąć od ciebie pewne informacje.
- Możesz próbować - Maria oparła się pewnie o oparcie krzesła i przeciągnęła się.
- Pamiętasz, jak mi ostatnio groziłaś? Nie chowam urazy, ale muszę cię ostrzec. Twój przyjaciel, Henryk Styleski w każdej chwili może trafić do celi z pewnymi niezbyt przyjemnymi typami... a tam rozwinie swoją kobiecą stronę. Więc mów, głupia smarkulo. Wszystko!
W tym momencie Maria dopiero sobie przypomniała o Heniu. Przez ten cały czas nawet nie myślała, co się z nim stało. Skarciła się za to w myślach. Henryk zawsze był jej przyjacielem, wspierał ją, był bardzo przystojny... Ale ostatnio w jej życiu pojawiło się tylu innych przystojniaków, że niemal o nim zapominała. Na przykład tamten bezczelny kierowca w wyścigach. Maria zastanawiała się co z nim... No i ten komisarz też był niczego sobie.
Znów skarciła się w myślach. Jak mogła zapominać o Heniu? Była zła na siebie, że przez ten cały czas od aresztowania nawet o nim nie pomyślała. A przecież on tak dzielnie jej bronił, gdy ich schwytali... To znaczy, Maria niewiele z tego pamięta, ale na pewno tak było.
W tamtej chwili komisarz już miał się ponownie pochylić nad stołem i ją pogonić, gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi.
- Wejść!
- Panie komisarzu, ktoś chce z panem porozmawiać.
- Jestem zajęty.
- To ponoć ważne.
- Ech, cholera! No dobra, ale jak to będzie jakaś pierdoła...
Mężczyzna nie dokończył, tylko podążył za młodym policjantem zostawiając Marię samą w pokoju przesłuchań. Ta postanowiła skorzystać jakoś z tej okazji i uciec. Nie miała jednak żadnego pomysłu, by pozbyć się kajdanek krępujących jej ręce, nie miała planu... A niech to cholera, królowa gangu nie potrzebuje planu! Nagle spróbowała wstać i na moment nawet jej się udało utrzymać prosto, lecz chwilę potem upadła na podłogę, przygnieciona krzesłem. Narobiła wiele hałasu. To był koniec. Zapuszkują ją jeszcze za próbę ucieczki, skrzywdzą Henia, zlikwidują gang, a tatuś przekręci się w grobie. Mama też na pewno nie byłaby dumna.
Usłyszała kroki na korytarzu. Nie pospieszne, lecz spokojne. Należały do dwójki ludzi. W końcu dotarli do pomieszczenia i zatrzymali się przy leżącej.
- Młody, podnieś no ją i rozkuj - powiedział komisarz. - To twój szczęśliwy dzień, panienko Sueska. Ktoś wpłacił za ciebie kaucję.
- Co? - zdziwiła się Maria.
- W rzeczy samej. Ale nie martw się, mam przeczucie, że już się nie spotkamy.
- Czyżby? - dziewczyna zdziwiła się jeszcze bardziej rozmasowując nadgarstki.
- Możesz już sobie iść. Twój wybawca czeka przed komisariatem. Żegnaj - powiedział komisarz z udawaną życzliwością, odwrócił się i odszedł.
Maria postanowiła długo nie czekać i ruszyła w stronę wyjścia z budynku. Zastanawiała się kto to mógł być. I ile zapłacił? I dlaczego? I czy był przystojny?
Maria wyszła na zewnątrz i odetchnęła świeżym powietrzem. Jej wzrok szybko zatrzymał się na mężczyźnie w średnim wieku stojącym w pobliżu, opartym o swój samochód. Maria nie dowierzała.
- Zenek?

ZdetronizowanaWhere stories live. Discover now