Drugi rozdział tego samego dnia ^^ Zapraszam do czytania i komentowania.
***
Maria siedziała na miejscu pasażera w aucie Józefa the Zabijaki, z którym przegrała ostatni nielegalny wyścig, wciąż będąc zaskoczoną tym, co wydarzyło się pod lotniskiem. W końcu jednak odważyła się zapytać:
- Dlaczego tak na ciebie mówią?
Kierowca zaśmiał się tylko.
- Nie mam pojęcia. Może dlatego, bo mam nadnaturalnie szeroki uśmiech i umiem zrobić wyłupiaste oczy? A może dlatego, że zabiłem paru ludzi, którzy weszli mi w drogę?
- Ooo, bad boy - wyrwało jej się.
- A tak poważnie, to czego od ciebie chcieli ci ludzie?
- Nie mam pojęcia - odparła Maria zgodnie z prawdą.
- A ten facet, który z tobą był to kto?
- Sle... Smukły Pan, groźny gangster z Anglii - odpowiedziała pełna entuzjazmu.
- Uuu... - powiedział Józef udając podziw.
- A ty co? Zazdrosny? Przecież masz tę swoją blondynę z wyścigów.
- Właśnie nie mam - Józef wzruszył ramionami. - Dzisiaj odleciała do Londynu. Dlatego byłem na lotnisku... Ale nie mówmy o mnie. Do mnie dawno nikt nie strzelał - uśmiechnął się bezczelnie.
- Ja naprawdę nie wiem o co chodziło! - zaperzyła się Maria.
- O... ooo... To na razie nie jest ważne - powiedział Józef patrząc w lusterko. Usłyszeli strzał. - Twoi kumple chyba nas gonią.
- To nie są moi...
- Trzymaj się mocno! - przerwał jej Józef, naciskając pedał gazu.
Przyspieszyli i wymijali wolniejsze auta. Jechali wolnym pasem niemal pustej dwupasmówki. Za sobą słyszeli strzały. Józef sięgnął do wewnętrznej kieszeni skórzanej kurtki i wyciągnął pistolet.
- Otwórz okno - powiedział szybko.
- Co?
- Otwórz okno!
Maria pochyliła się zatem by sięgnąć ręką do korbki opuszczającej szybę, podczas gdy the Zabijaka kierował. Musiała przecisnąć się pod jego rękami zaciśniętymi na kierownicy i za wszelką cenę unikała, by dotknąć twarzą jego krocza, aż w końcu udało jej się otworzyć okno do połowy.
- To chyba wystarczy - oznajmiła prostując się na swoim miejscu.
- Hej, otarłaś się o mnie - uśmiechnął się do niej bezczelnie. - Wiesz gdzie.
- Nieprawda! - zaperzyła się, strosząc się na siedzeniu.
Tymczasem Józef wychylił się przez okno i strzelił w stronę pościgu. Nie trafił. Wrócił do kierowania i przejechał na czerwonym świetle, skręcając w lewo. Ścigający ich mężczyźni również. Józef wychylił się i strzelił do nich, ale znowu nie trafił.
- Cholera, chyba wyszedłem z wprawy. Spróbuję ich jakoś zgubić.
Łamiąc podstawowe zasady kodeksu drogowego Józef jeździł ulicami Warszawy i lawirował między nimi, byle tylko zgubić pościg. Po kilkudziesięciu minutach ucieczki bez oglądania się za siebie w końcu zatrzymał się gdzieś na przedmieściach. Wysiadł z samochodu i oparł się o niego, wzdychając ciężko. Maria też wysiadła, by rozprostować kości.
- Chyba im na tobie zależało - stwierdził Józef. - Ale i tak to jakieś patałachy. Dali się zgubić w niemal pustym mieście! - zaśmiał się kpiąco.
- Ja naprawdę nie wiem, czego ode mnie chcą.
- Ja za to wiem jedno - odparł wstając i stając z Marią twarzą w twarz. - Masz problem i musisz uciekać z miasta. Tak się składa, że ja też i wiem, gdzie można się bezpiecznie zadekować. Oferuję ci pomoc - dodał po chwili milczenia.
- No nie wiem... - odparła Maria oczarowana jego przystojnością. Spuściła głowę i zarumieniła się.
- Pomyśl tylko. Oni nie będą cię szukać na wsi. W każdym razie nie tam, gdzie ja zamierzam się ukryć.
- Ja mam swój gang, oni mnie obronią.
- Jak sobie chcesz, ale... wiesz, zanim tam się dostaniesz pieszo, możesz już nie żyć.
Maria zrozumiała dopiero po kilkunastu sekundach.
- Wywiozłeś mnie tutaj specjalnie! Jak mam teraz wrócić do Warszawy?!
- Teoretycznie jeszcze jesteś w Warszawie - Józef uśmiechnął się bezczelnie.
Maria pisnęła zdenerwowana i gniewnie zatwerkowała.
- Niech ci będzie! - warknęła. - Ile mamy tam być?
- No nie wiem, dopóki to gówno przyschnie. Ale spokojnie, raczej nie będziesz się nudzić. Inteligentni ludzie się nie nudzą - Józef posłał jej ten uśmieszek i wsiadł do samochodu. - No co tak tam jeszcze stoisz? Zapraszam do wozu, młoda damo.
- Królowo gangu - poprawiła go zirytowana i wsiadła.
- Taa... chyba zdetronizowana... - zakpił the Zabijaka przekręcając kluczyki w stacyjce.
Jazda trwała kilka godzin. Józef i Maria milczeli, zresztą, dziewczyna szybko zasnęła, a the Zabijaka przystanął na chwilę i przykrył ją kocem. Kiedy trafili na miejsce Sueska sama się obudziła. Domek był niewielki i skromny.
- Mam nadzieję, że nie spodziewałaś się willi - powiedział mężczyzna widząc, jak dziewczyna wpatruje się w budynek. - Dobrze spałaś?
- Ujdzie - odparł chłodno, wciąż będąc na niego zła.
- Chodź, rozgościmy się tutaj - Józef uśmiechnął się do niej, tym razem serdecznie.
YOU ARE READING
Zdetronizowana
Teen FictionTypowa 16-latka ze słabych fanficków, Maria Sueska, po śmierci ojca staje się szefową gangu. Jej prawą ręką jest lekko fajtłapowaty, skrycie zauroczony w niej Henryk Styleski. Nie wszyscy chcą jednak chcą zaakceptować ostatnią wolę byłego świętej pa...