Rozdział V Naleśnikowe sny

55 2 2
                                    

Henryk Styleski, Józef the Zabijaka i Marek stali obok siebie, a przed nimi w tę i z powrotem przechadzała się skupiona Królowa Gangu - Maria Sueska. Każdy z nich myślał o czym innym. Henryk zastanawiał się jak udowodnić Marii, że jest bad boyem godnym miana jej prawej ręki, a może czegoś więcej. Józef stał zblazowany z rękami w kieszeniach i odpływał myślami gdzieś w tylko sobie znane kierunki. Natomiast Marek patrzył wyczekująco na bad girl, oczekując, że wyjawi czemu ich tu zebrała.
- Zapewne zastanawiacie się czemu was tu zebrałam - zaczęła stając przed nimi. Skupiła na sobie ich uwagę.
- W zasadzie to tylko ja - odezwał się Marek.
- Otóż dowiedziałam się z nielegalnych źródeł, że niebawem w okolicy będzie przejeżdżać ciężarówka z naleśnikami.
- Kto normalny transportuje naleśniki ciężarówką? - zapytał Józef.
Królowa Gangu spojrzała na niego karcąco.
- Nie przerywaj mi.
On w odpowiedzi uśmiechnął się bardzo szeroko i wytrzeszczył oczy.
- Aaa, Jeff! - przestraszyła się Maria, cofając się o krok.
- Nie mów tak do mnie - powiedział the Zabijaka wracając do obojętnego wyrazu twarzy.
- To nie strasz mnie! - bad girl zatwerkowała groźnie. - Tak jak mówiłam w okolicy przejeżdża ciężarówka pełna naleśników. Napadniemy na nią i przejmiemy ładunek. Co o tym sądzicie? Harry... Znaczy Heniu?
- Eee... Jestem bad boyem? - odpowiedział niepewnie Styleski.
- Ech, nieważne. I tak nie interesuje mnie wasze zdanie. Idziecie ze mną, wykonujecie mój plan i już! Zrozumiano?!
Tymczasem gołąb, który siedział dotąd na parapecie w oknie, poderwał się do lotu. Leciał długo, wytrwale dążąc do celu. W końcu dotarł okna na piętrze pewnej willi, wleciał do środka i wylądował na poręczy od fotela, gdzie przy kominku siedział ubrany w czerń tajemniczy osobnik. Gołąb doniósł o tym, co wydarzyło się na naradzie u Królowej Gangu. Osoba uderzyła pięścią w poręcz.
- Nie pozwolę na to!

Tymczasem Maria i jej ludzie poczynili już wszystkie przygotowania do operacji. Rozstawili się też na wyznaczonych miejscach. Marek usiadł na poboczu drogi i zachęcał przejeżdżających kierowców do kupna na szybko ukradzionych z okolicznych sadów owoców. Z marnym skutkiem, ale taki był przenikliwy plan Marii Sueskiej.
Józef natomiast siedział w swoim aucie na bocznej żwirowej drodze i miał się włączyć do ruchu drogowego kiedy tylko zauważy ciężarówkę z naleśnikami.
Zaś Maria i Henryk czuwali w kanałach oczekując na znak. Po jego otrzymaniu mieli otworzyć studzienkę kanalizacyjną nad nimi i za pomocą palnika dostać się do ciężarówki. Styleski stał na drabinie i nasłuchiwał co się dzieje na powierzchni.

Józef w końcu dostrzegł ciężarówkę przewożącą naleśniki. Odpalił silnik i wjechał na drogę specjalnie ustawiając się przed pojazdem. Dostrzegł siedzącego na poboczu Marka. Zgodnie z planem zwolnił aż w końcu zatrzymał się przy nim, zaś chłopak głośno zachwalał swój towar. Jednak kierowca ciężarówki zamiast stanąć za Józefem zdążył skręcić na sąsiedni pas i go wyminąć.
- Szlag! - zaklął the Zabijaka.
Za kabrioletem Józefa zatrzymała się natomiast inna ciężarówka.
- No trudno, stary, trzeba powiedzieć Marii i wcielić w życie plan B. O ile taki mamy - powiedział Marek.
- Hej! Po ile ma pan truskawki? - zapytał kierowca ciężarówki nie ruszając się zza kierownicy.
Tymczasem Henryk starał się usłyszeć i zrozumieć, co mówią mężczyźni, lecz niezbyt mu się to udawało.
- I co? Już? - dopytywała Maria.
- Chyba tak. Marek gada z kimś na górze, Józefa też słyszę. Chyba wchodzimy.
- Dobra, podnoś klapę.
Henryk posłusznie, choć z trudem wykonał zadanie. Następnie Maria podała mu palnik i chłopak zaczął cierpliwie robić dziurę w podwoziu pojazdu. Gdy mu się to udało, natychmiast wszedł do środka.
- No i jak? Wewnątrz znajduje się pokarm?
Tymczasem przerażony Styleski wpatrywał się w znajdujące się w ciężarówce szczerzące zęby psy.
- Potwierdzam - odpowiedział głośno przełykając ślinę. - Ale to chyba ja nim jestem! - dodał przerażony i prędko zeskoczył na drabinę i zaczął z niej schodzić. - W nogi!
Józef wysiadł z samochodu, by z ciekawości sprawdzić jaka to ciężarówka stanęła za nim. Na jej boku był wyraźnie wskazujący na to napis.
- "Hycel" - przeczytał i uderzył się otwartą ręką w czoło.

Jakiś czas później wszyscy znajdowali się już w aucie Józefa i jechali tropem ciężarówki.
- To mamy jakiś nowy plan? - zapytał Henryk.
- Nowy plan jest starym planem. W nielegalny sposób przejmujemy naleśniki.
- A nie możemy po prostu zagrodzić kierowcy drogę, strzelić parę razy i przejąć ten furgon? Pamiętaj, że zdobyć ładunek to jedno, ale trzeba mieć jeszcze transport - powiedział the Zabijaka.
- Nie, nie możemy użyć broni. Komisarz Dariusz Malfoj czuwa.
- Jaki znowu Dariusz Malfoj? - spytał Marek.
- Czy ja dobrze słyszę, że Królowa Gangu się czegoś boi?
- Nie boję się! I cicho bądź, patrz na drogę, wjeżdżamy do jakiegoś miasta.
- Taa... Będę jechał 700 kilometrów na godzinę - zakpił pod nosem Józef.
Kilkanaście minut spędzili w ciszy przemierzając ulice betonowej dżungli. Aż w końcu spostrzegli dwie furgonetki jadące obok siebie. Obie były podobne do tych, na które polowali.
- Zaraz, czyli są aż dwie? - zdziwił się Marek.
- Nic mi o tym nie wiadomo. Jedna to pewnie pomyłka albo pułapka.
- Która? - spytał Józef.
- Hmmm... ene due rike fake torba borba ósme smake eus deus kosmateus i morele baks - wskazała palcem na lewą ciężarówkę. - To ta.
- No dobra, zaraz dotrzemy do świateł. Tam przejmiecie ciężarówkę.
Zatrzymali się na czerwonym świetle, przed nimi stała pożądana furgonetka. Maria i Henryk wyszli z auta i ukradkiem podbiegli do kierowcy ciężarówki. Maria weszła od drugiej strony na miejsce pasażera, by odwrócić jego uwagę. Jednak kiedy tylko wsiadła, zmieniło się światło i auto ruszyło. Zdezorientowany Styleski zaczął biec za nim i po pokonaniu kilkudziesięciu metrów udało mu się otworzyć drzwi i trzymając się ich wejść na stopień. Następnie chwycił kierowcę chcąc go wyrzucić z samochodu. W efekcie sam spadł pociągając mężczyznę za sobą. Maria została więc sama w szoferce i przesiadła się za kierownicę.

Wieczorem wszystkim udało się dotrzeć w umówione miejsce. Bad girl dotarła jako pierwsza i musiała trochę czekać na swoich ludzi. Marek i Henryk otworzyli drzwi furgonetki. Cała była załadowana skrzyniami.
- Mamy zapas naleśników do końca życia - ucieszył się Henryk.
- Nie no, bez przesady. Do końca tygodnia - odparła Królowa Gangu.
- Ale przecież jest sobota - zauważył Marek.
- Milczeć. Grunt, że naleśniki są nasze!
- Jest jeden mały problem - nagle wszyscy usłyszeli kobiecy głos. Z cienia wyłoniła się rówieśniczka Marii. Na jej widok Sueskiej zrzedła mina.
- Co ty tu robisz?! - zatwerkowała wrogo.
- Kto to jest? - zapytał Marek.
- Oj, chłopie, jakiś ty niedomyślny... - rzekł Józef kręcąc głową z politowaniem. - To pewnie jakiś jej szkolny arcywróg, jakaś Bella Black z przyjacielem gejem u boku. Zgadłem?
- Tak - odpowiedziała nieznajoma.
- Nie - odpowiedziała Maria. - To mój szkolny arcywróg, z którym toczyłam kiedyś walkę o największego bad boya w szkole, ma przyjaciela geja...
- To właśnie powiedziałem - westchnął the Zabijaka i przewrócił oczami zagłuszając Królową Gangu.
- ... To Benia Czerń - dokończyła już w ciszy Maria.
- Warto zaznaczyć, że zabrałam jej tego faceta - wyszczerzyła się Benia.
Sueska wyciągnęła pistolet.
- Zabić cię?
- Tylko spróbuj, ale wtedy nie odzyskasz już swoich naleśników.
Maria opuściła broń.
- O co ci chodzi? - spytała zdumiona.
- Kiedy usłyszałam, że planujesz ten skok, zaplanowałam, że zaplanuję swój własny, śmiały plan. Zaplanowałam, że sama ukradnę te naleśniki - powiedziała i pstryknęła palcami. Z cienia wyjechał tyłem podobny furgon, co ten, który miała Maria. - I mój plan, zgodnie z planem, poszedł zgodnie z planem. Więc jak sama widzisz to my mamy skrzynie z prawdziwymi naleśnikami, a w waszych są tylko pęta tłustej kiełbasy i kaszanki! Więc buahahaha!
- Ooo, świetny plan, Benio Czerń - zaklaskała Maria. - Ale wiedząc, że jesteś wredną suką spodziewałam się czegoś w tym stylu. I dlatego podmieniłam skrzynie zanim w ogóle tutaj przyjechałam.
- Ale ja się spodziewałam, że ty się będziesz spodziewać. Więc podmieniłam skrzynie jeszcze w hurtowni, zanim w ogóle znalazły się w furgonie.
- To bez znaczenia. Bo ja je z powrotem podmieniłam kiedy ty je tu sobie wspominałaś.
- A ja znów je podmieniałam kiedy mówiłaś, że je podmieniłaś.
- A ja je podmieniałam kiedy mrugnęłaś!
- Tak, ale wtedy tylko udawałam, że je podmieniam, więc podmieniłaś nie te, co trzeba.
- Ale ja je podmieniłam dwa razy.
- A ja trzy razy!
- A ja milion trzysta razy!
- A ja je podmieniałam w nieskończoność! Więc niestety, ale musisz się troszeczkę zamknąć.
- Ha! Szkoda tylko, że nie przewidziałaś, że ja to tak naprawdę ty! - Maria złapała się za włosy i zdjęła maskę, odsłaniając oblicze Beni.
Wszyscy, razem z przyjacielem gejem, który wysiadł już z ciężarówki, wstrzymali oddechy.
- Zgoda, świetne zagranie. Ale skoro ty to ja, to stosując zasadę eliminacji ja jestem tobą - Benia również złapała się za włosy i mocno pociągnęła, odsłaniając twarz Marii.
- Typowe - westchnął Józef. - Ja to ty, ty to ty, kto jest głupszy, ja czy ty? Dziecinada...
- Może w końcu otworzymy te głupie skrzynie i będziemy to mieli z głowy, co? - zaproponował Marek.
Obie bad girl kiwnęły głowami. Henryk i przyjaciel gej wyciągnęli łomy i podeszli do skrzyń Marii i Beni. Obu udało się otworzyć po jednej z nich i wówczas na ziemię posypały się ociekające tłuszczem pęta kiełbas i kaszanek. Wszyscy spojrzeli na to z niedowierzaniem.
- Ale jak to kiełbasa? We wszystkich skrzyniach jest kiełbasa?
Nagle rozległy się strzały. Otoczyli ich mężczyźni ubrani w czerń z karabinami maszynowymi w rękach. Pod wpływem paniki Marek, Henryk, przyjaciel gej i Benia poślizgnęli się o tłuszcz i upadli na ziemię. Po chwili Józef do nich dołączył, ale nie przez poślizgnięcie się, a przez kulę, którą przyjął na klatę ochraniając tym samym Królową Gangu. Maria uklękła przy nim.
- Uratowałeś mnie - powiedziała twerkując wzruszona.
- Drobiazg - Józef uśmiechnął się słabo. - W zamian... powiedz Tadzikowi Tobiemu, by oddał mi, kurwa, moje 10 złotych... do trumny. Żegnaj, zdetronizowana Królowo Gangu Mario Sueska...
- Poczekaj, nie! Nie odchodź, powiedz coś! Nie!!!
- Eee... Mario? Mario. Mario!

- Mario! Mario, obudź się! - mówił Józef potrząsając ją.
Bad girl w końcu się obudziła, chwyciła budzik i rzuciła nim o ścianę. Chłopak przyglądał się tej sytuacji spokojnie.
- Sama go odkupisz - rzekł. - Wstawaj, bo ci naleśniki wystygną - dodał, po czym poszedł w stronę drzwi.
Dopiero teraz Maria zaciągnęła się wypełniającym cały dom zapachem naleśników. Rozejrzała się. Znów była w tym zwykłym, nieluksusowym pokoju w wiejskim domu. A Józef the Zabijaka żył i jak widać miał się dobrze. A więc to był tylko sen. Dziewczyna spojrzała na niego, wychodzącego z pokoju.
- Hej, Józef?
- Tak? - zatrzymał się i oparł o framugę.
- Dzięki - odparła zadowolona Maria i wstała z łóżka, by szybko zejść na śniadanie.

ZdetronizowanaWhere stories live. Discover now